Tytuł: Dziennik z Guantanamo
Tytuł oryginału: Guantanamo Diary
Autor: Mohamedou Ould Slahi
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 384
Data wydania: 7 października 2015
Cena katalogowa: 39,90 zł
Dziennik z
Guantanamo jest dość nietypową publikacją, ze względu na swój charakter.
Mohamedou Ould Slahi, który jest autorem manuskryptu, na podstawie którego
powstała książka, gdzie przedstawia swoją historię – uwzględniając elementy
życia przed aresztowaniem i osadzeniem w więzieniu, jak i już po nim. Rękopis,
przed przedstawieniem go w postaci książki, został dwukrotnie poddany redakcji
– najpierw przez władze Stanów Zjednoczonych (do których należy administracja
więzienia), które do oryginału wprowadziły zaciemnienia ukrywające potencjalnie
istotne elementy poszczególnych wydarzeń (czasami są to pojedyncze słowa, ale
pojawiają się również kilkustronicowe cenzury), później przez redakcję
wydawnictwa, które zgodziło się na publikację pozycji i wprowadziło przypisy i
sugestie naprowadzające na prawdopodobny przebieg wydarzeń.
We
wprowadzeniu redaktora Larrego Siemsa dowiadujemy się wiele o Mohamedou –
poznajemy więcej szczegółów dotyczących jego młodzieńczego życia, późniejszego
wykształcenia, jak również samego momentu pojmania przez amerykanów. Autor
rękopisu został przedstawiony przez Siemsa jako osoba wykształcona –
wielokrotnie wspomniana została znajomość czterech języków (oryginał został
spisany w języku angielskim).
Z reguły
ciężko mi się pisze o takich książkach, bo zawsze budzą we mnie różne emocje,
do których nie potrafię się później ustosunkować. Pozycja ukazuje piekło, do
którego trafił Ould Slahi, w którym – jak się okazuje – nie jest sam. Dziennik
z Guantanamo zdecydowanie należy do pozycji, które uzmysławiają czytelnikowi,
że na świecie nadal aktualna jest cenzura bezpośrednio wiążąca się z
ograniczaniem wolności słowa. Przedstawiony przez autora przebieg wydarzeń,
zaczynając od oskarżenia go o coś, czego rzekomo nie zrobił, aż po osadzenie i
bezprawne przetrzymywanie w więzieniu, ukazuje znaczną wyższość władz, w tym
przypadku amerykańskich, nad zwykłym człowiekiem. Chociaż z drugiej strony,
zastanawiam się nad tym, czy książka nie jest pewnego rodzaju propaganda.
Spotkałam się już z pozycjami, w których oskarżano władze innych państw o nieuzasadnione
przetrzymywanie niewinnych osób na terenie więzienia, więc może ta pełni
funkcję jakiegoś odwetu? Nie wierzę w tego typu książki, nie wierzę w niewinność
ludzi osadzonych w takich miejscach, dopóki nie zostanie to przedstawione w
sposób bardziej wiarygodny. Także dopóki nie wypuszczą Mohamedou Ould Slahi na
wolność, ja nie uwierzę, że nie był terrorystą.
Książkę polecam osobom o mocnych nerwach, które są ciekawe tego, w jaki sposób władze amerykańskie traktują więźniów ostatniego z „obozów koncentracyjnych”. Mnie do tej pozycji przywiodła ciekawość cenzury, która myślałam, że już dawno została zniesiona.
Zaciekawiłaś mnie. Mnie też trudno uwierzyć w niewinność takich osób, ale książkę chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńJa niestety nie należę do osób o mocnych nerwach, ale i tak jestem zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainteresowałaś! Przyznaję, że cenzura, o której wspominasz, jest wyjątkowo intrygującym tematem. Przeczytam z chęcią. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń