Tytuł: Miasto krwi
Autor: Kamil Dziadkiewicz
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 336
Data wydania: 2016
Cena katalogowa: 33,00 zł
Debiut
Kamila Dziadkiewicza przedstawia historię Mulgiha Thadur. Życie głównego
bohatera nie jest usłane różami i już od najmłodszych lat musiał znosić
krzywdy, które jego ojciec wyrządzał jemu i jego matce. Doprowadzony na skraj
swojej cierpliwości popełnia morderstwo, które ma ogromny wpływ na jego
przyszłość.
Zważywszy na
to, że Miasto krwi jest debiutem literackim Dziadkiewicza, spisał się on
całkiem nieźle. Po dłuższej chwili zapoznawania z treścią książki w oczy rzuca
się lekkość pióra autora, która dla mnie początkowo była bardzo nienaturalna –
bardzo rzadko zdarza się, że książka, która nijak nie pasuje do gustów
czytelniczych, tak łatwo się czyta (dlatego początkowo sądziłam, że to jakiś
podstęp) – ale z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej się do niej
przekonywałam. Autor wykazał się ogromną znajomością tematów, które poruszał w
swojej książce, wszystkie elementy – zaczynając od charakteru bohaterów, a na
otoczeniu kończąc – były bardzo dokładne i starannie dopracowane, jednocześnie
sprawiając czytelnikowi jeszcze większą przyjemność czytania i łatwiejsze
zagłębienie się w historię głównego bohatera. Warto wspomnieć, że Dziadkiewicz
wykreował w swojej powieści świat zahaczający o fantastykę – ja tutaj obawiałam
się wprowadzenia do świata magicznego i pojawianie się różnych, dziwnych istot
– lecz był to obraz bardzo rzeczywisty, w który nie zostały wprowadzone żadne
super nadprzyrodzone stwory. Wątek historyczny poprowadzony jest w ciekawy
sposób, ale miejscami pojawia się zbyt dużo elementów, które nijak mi nie
pasują do XVII wieku, w którym Dziadkiewicz osadził fabułę powieści – mimo że
wiem, że jest to powieść historyczna z nutkami fantastyki, niektóre motywy
wybijały mnie z wątku książki.
Głównym
bohaterem powieści jest Mulgih Thadur,
którego postać została przedstawiona w bardzo wyrazisty sposób. Już od
najmłodszych lat nie miał łatwego życia i od samego początku zaczęły się w nim
gromadzić emocje, o których sam nie zdawał sobie do końca sprawy i które
nakierunkowały jego myśli na konkretne działania. We mnie wzbudzał ogromny brak
zaufania, przez co nie mogłam do końca przekonać się do jego osoby.
Ilość
pojawiających się bohaterów drugoplanowych jest niewielka, co przy tego typu
powieściach jest jak najbardziej na plus – czytelnik może skupić się na głównej
postaci i obrazie świata wykreowanego przez autora. Są to postacie bardzo
różnorodne, obdarzone odmiennymi charakterami, przez co książka nabiera jeszcze
bardziej ciekawego wyrazu.
Początkowo
było mi okropnie trudno wkręcić się w fabułę powieści, niestety historyczna
otoczka i wątki fantastyczne (po których nie wiedziałam czego się spodziewać)
skutecznie mnie odstraszały – z jednej strony lubię próbować czegoś nowego i
sięgać po książki zaliczające się do różnych gatunków, ale tutaj odrobinę
przesadziłam. Książkę uważam za dobrą, chociaż początkowo sprawiała mi wiele
problemów i ostatecznie nie wpasowała się w moje gusta. Jednak Dziadkiewicz,
poza wykreowaniem super rzeczywistego otoczenia, na tyle umiejętnie poprowadził
wątki, wplatając w nie charakterystyczne postacie, że książka mimo że nie
wpasowywała się w moje klimaty, to nie stanowiła drogi przez mękę, jak to
przeważnie przy nietrafionych pozycjach bywa (oczywiście poza początkiem, gdzie
nie mogłam się zupełnie przełamać, żeby się za nią na poważnie zabrać).
Ostatecznie Miasto krwi uważam za udany debiut literacki, chociaż z pewnością
nie zdecyduję się na sięgnięcie po kolejne tomy sagi.
Wydaje mi się, że to książka, która trafi w moje gusta. Bardzo lubię fantastykę, a jeszcze taką zmieszaną z wątkami historycznymi cenię najbardziej :) Do tego cieszy mnie ta lekkość pióra ^^
OdpowiedzUsuńA do mnie ona nie specjalnie przemawia ;) Zdecydowanie wolę kryminały!
Usuńksiążka jako debiut była ok, ale autor pod koniec mam wrażeniem, że za bardzo pojechał po bandzie z fabułą. co z tym zrobi, okaże się w kolejnej części. nęci mnie zajrzenie, jak się tłumaczy ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło,
Ania z kraina-bezsennosci.blog.pl
Nie miała Pani przyjemności niestety zapoznać się z przypisami, bo jako pierwsza Pani otrzymała egzemplarz od wydawnictwa :) Wszędzie się przyznaję, że niestety za późno się zorientowałem, by dodać je na końcu książki, co przynajmniej trochę wyjaśniłoby moje intencje. W każdym razie zapraszam na moją stronę, o ile to jeszcze Panią interesuje.
UsuńPS. Nie będę bronił swojej fabuły, bo nie w tym moja rola, chciałbym tylko zauważyć, że pomiędzy poszczególnymi rozdziałami czasami jest bardzo spora różnica czasowa (nawet 4 lata), co ma też wpływ na dalsze losy, a nie jest zabiegiem przypadkowym :)
Klimatycznie również mam obawy wobec tej książki, o czym pisałam przy okazji czytania innych recenzji. Moje obawy odnoszą się jedynie do fantastyki, tło historyczne bardzo lubię. Jak tylko będę miała okazję, przeczytam i ocenię :)
OdpowiedzUsuńOkładka wydaje mi się dziwnie znajoma... To chyba jedna z tych "wielokrotnego użytku"? To smutne, jak książka dostaje nieoryginalną okładkę.
OdpowiedzUsuńMasz fajny budzik ;)
A skąd to podejrzenie? Okładka została przeze mnie wymyślona od początku do końca. Tak naprawdę to ja jestem jej autorem. :)
UsuńŁał, w takim razie gratulacje :)
UsuńDlatego, bo wiele już takich "wieloktrotnego" użytku widziałam. Ta też wydaje się znajoma, chociaż równie dobrze mogłam widzieć podobny portret w którejś z gier.
Tak, na pewno miała Pani prawo widzieć coś podobnego w wielu miejscach (np. w serialu, np. w grze Assassins Creed, np. w grze Thief). Nie mówię, że moja okładka jest nowatorska, natomiast uważam, że w całość wkomponowuje się dosyć dobrze :)
UsuńKiedy tylko zobaczyłam zdjęcie okładki w zakładce bocznej wiedziałam, że to książka dla mnie. Uwielbiam takie historie. Im więcej magii tym lepiej. Nie lubię książek, których akcja toczy się w czasach współczesnych, to mam na co dzień, w książkach szukam inności.
OdpowiedzUsuń