Tytuł: Gwiazd naszych wina
Tytuł oryginału: The fault in our stars
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 312
Data wydania: 6 lutego 2013
Cena katalogowa: 34,90 zł
Gwiazd
naszych wina jest historią przedstawiającą fragment życia Hazel, nastolatki,
która boryka się z powikłaniami pojawiającymi się po jej zachorowaniu na raka.
Jej życiowym kompanem, od momentu zdiagnozowania choroby, stał się Philip –
aparat tlenowy umożliwiający jej normalne oddychanie. Nudne i monotonne życie
zaczyna nabierać barw, gdy na spotkaniu grupy wsparcia dziewczyna poznaje
Augustusa.
Gwiazd
naszych wina jest pierwszą (i zapewniam Was, że nie ostatnią) książką Johna
Greena, po którą zdecydowałam się sięgnąć. Jak dla mnie był to strzał w
dziesiątkę, bo autor posługuje się bardzo lekkim językiem, który zdecydowanie
jest czynnikiem ułatwiającym czytanie tej pozycji bez względu na grupy wiekowe,
a do tego wykreował historię, która kompletnie mnie pochłonęła. Miałam okazję
zapoznać się z książką zarówno w języku polskim jak i angielskim i muszę
przyznać, że oryginał w nieznacznym stopniu różni się od wydania polskiego –
przy tłumaczeniu pozycji dopilnowano tego, aby lekkość stylu Greena była
widoczna w polskiej wersji książki. Dodatkowo, podobnie jak w tłumaczeniu,
oryginał napisany jest bardzo prostym językiem, więc jeżeli ktoś z Was chciałby
rozpocząć przygodę z książkami anglojęzycznymi – polecam książki Johna Greena.
Po
obejrzeniu filmu, który zresztą wyjątkowo mi się spodobał, postawiłam książce
bardzo wysoko poprzeczkę i długo zwlekałam z podjęciem decyzji o przeczytaniu
jej. Zupełnie nie żałuję swojej decyzji, a po kolejne książki tego autora z
pewnością w najbliższym czasie sięgnę!
Grono
bohaterów jest bardzo okrojone. Czytelnik skupia się głównie na dwójce
nastoletnich bohaterów – Hazel i Augustusie – których przyjaźń w bardzo szybkim
tempie rozwija się na kartach powieści. Hazel została nadana bardzo specyficzna
osobowość – z jednej strony nadano jej cechy niewinnej i nieporadnej
nastolatki, która tkwi samotnie w monotonnym świecie choroby i czasami się w
nim gubi, a z drugiej strony przedstawiona jest jako bardzo silna osoba, która
poza opanowywaniem własnych lęków potrafi też pomóc innym, dodatkowo twardo
stąpa po ziemi i jest całkowicie świadoma swojego losu. Jej przeciwieństwem
wydaje się być Augustus, który przy innych jest osobą pewną siebie, silną i
odrobinę lekkomyślną, a kiedy zostaje sam traci siłę i wiarę, i nie potrafi
sobie sam poradzić z kłębiącymi się w jego głowie myślami. Istotnymi osobami w
całej historii, będącymi w zasadzie bardzo rzeczywistym jej dopełnieniem, są
rodzice nastolatków, którzy po odseparowaniu dzieci od społeczeństwa stają się
ich najlepszymi przyjaciółmi, którzy opiekują się swoimi pociechami i pomagają
im na każdym roku.
Wiem, że ta
pozycja budzi bardzo różnorodne emocje w czytelnikach. Mówcie co chcecie, ale
dla mnie ta historia była wręcz cudowna – dając nadzieję jednocześnie ją
odbierała – przedstawiała nieprzewidywalność i ulotność ludzkiego życia na
przykładzie grupy nastolatków, przed którymi życie dopiero powinno się
rozwijać. Była to słodko-gorzka opowieść, której koniec jest niesamowicie
brutalny i szybko sprowadza czytelnika z powrotem na ziemię. Mimo bardzo
cukierkowych i miejscami sztucznych elementów, jest zbiorem ważnych, życiowych
faktów.
Bardzo
rzadko się zdarza, żeby książka rozłożyła mnie na łopatki – tutaj tak było
(przy filmie zresztą też).
Wersję oryginalną książki znajdziecie tutaj ➽ klik!
Na temat tej powieści słyszałam dość skrajne opinie. Cieszę się, ze tobie książka się podobała, mam ją w planach i mam nadzieję, ze mnie również przypadnie do gustu.
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam. Filmu nie widziałam, ale do książki ciągnie mnie bardziej. O silnych emocjach wolę czytać, niż liczyć na to, że aktorzy dobrze je zagrają.
OdpowiedzUsuńMimo że zazwyczaj omijam tego typu książki szerokim łukiem, to dla tej zrobię chyba wyjątek :) Mam jedynie nadzieję, że się nie rozczaruję :D
OdpowiedzUsuńNie miałam w planach tej książki tak na poważnie... to chyba ten przesyt recenzji na blogach, ciągłe zachwyty i tematyka do której zraziłam się po przeczytaniu powieści Zac & Mia. Ale... obejrzałam wczoraj film. Włączyłam tak na chwilę, z nudów... ale szybko przepadłam. Piękna historia... z jednej strony cieszyłam się ich szczęściem, a z drugiej mówiłam sobie "Cholera... ale zostało jeszcze pół godziny... to film... musi wydarzyć się coś tragicznego"... no i się wydarzyło. Mnie także rozłożył na łopatki... przyznam się, że nawet uroniłam parę łez, a to mi się raczej przy takich historiach nie zdarza. Od wczoraj mam tą książkę w poważnych, poważnych planach... bo jeśli jest poruszająca chociaż w połowie tak bardzo jak film... to jest warta przeczytania :)
OdpowiedzUsuńMnie się książka bardzo podobała. Po niej czytałam jeszcze "Szukając Alaski" i "Papierowe miasta" tegoż autora, ale one już nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak właśnie "Gwiazd naszych wina". Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHistorię znam jedynie z filmu, który mnie urzekł, ale coś mi podpowiada, że książką również byłabym zachwycona :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSłyszałam wiele opinii na temat tej książki, a głównie, że to niezły wyciskacz łez. I choć jestem miłośniczką dramatów, to jakoś nie mogę się przekonać by sięgnąć po tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Jakie ładne zdjęcie! ''Gwiazd naszych wina'' to pierwsza książka Greena, jaką miałam okazję przeczytać. Bardzo mnie wciągnęła. Ekranizację obejrzałam dwa razy i nawet za drugim podejściem ryczałam jak bóbr. Świetna, poruszająca historia.
OdpowiedzUsuńPowieść była bardzo zachwalana, a ja miałam przez to ogromne oczekiwania. W ostatecznym rozrachunku "Gwiazd naszych wina" było dla mnie zwyczajnie okey, ale bez szału. Chętnie jednak przeczytam inne powieści tego autora. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam, film widziałam i nie wiem. Mam mieszane uczucia jestem z jednej strony na tak, z drugiej na nie.
OdpowiedzUsuńSą momenty gdzie mi się podobała, a są momenty gdy wręcz chciałam rzucić książką ze złości.
Ale sentymentu do niej nie mam. :)
Pozdrawiam
http://biblioteczka-na-poddaszu.blogspot.com/
Czytałam. Była... dobra. Po prostu. W moim odczuciu nie jakaś najlepsza, ale porusza istotne problemy i przez to czytało mi się ją w porządku. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Chaotyczna A.
P.S. Wybacz, za lekki "spam", ale zapraszam do wzięcia udziału w konkursie: chaosmysli.blogspot.com/2016/04/konkurs-wygraj-ksiazke-magorzaty.html - być może Ty bądź ktoś z Twoich czytelników się skusi. :)