Tytuł: Amber
Tytuł oryginału: Amber to Ashes
Autor: Gail McHugh
Wydawnictwo: Wydawnictwo Akurat
Liczba stron: 591
Data wydania: 3 lutego 2016
Cena katalogowa: 39,90 zł
Tę książkę z ogromnym trudem doczytałam do końca. Kusiło mnie, żeby
rzucić ją w kąt, dać sobie spokój i nie zawracać sobie nią głowy nigdy więcej.
Ale podołałam, a za to powinien należeć mi się jakiś medal, co najmniej.
Amber jako dziecko straciła rodziców. Większość swojego młodzieńczego
i nastoletniego życia spędziła na tułaczce między domami dziecka, a kolejnymi
rodzinami, które nie dawały sobie rady w wychowywaniu jej. Teraz, kiedy
usamodzielniła się, jej życie ma się zmienić na lepsze, tym bardziej, że decyduje
się na rozpoczęcie nauki na studiach. Ale już pierwszego dnia zaczynają się
schody – na jej drodze staje dwóch niesamowicie przystojnych chłopaków, najlepszych
przyjaciół, którzy wnoszą odrobinę radości do jej życia, ale też masę
problemów.
Zacznę od tego, że to najbardziej wulgarna, ordynarna i niesmaczna
książka, z jaką kiedykolwiek miałam coś wspólnego. Dzisiejsza recenzja będzie krótsza,
nieco inna niż zwykle, bo poprzez cytaty z książki postaram się pokazać Wam o
co mi chodzi.
Dodam tylko, że jedynym elementem tej książki, w który faktycznie
byłam w stanie uwierzyć, i który wydał mi się nawet całkiem rzeczywisty, była
chęć odnalezienia przez Amber psychicznego ukojenia, czy może bardziej wyżycia,
w przygodnym seksie. Ale nie spodziewałam się, że będzie go tak dużo, że
autorka stworzy z jej życia pamiętnik nimfomanki. Trochę po bożemu, trochę
oralnego, analnego, w trójkącie… czego dusza zapragnie.
Jeżeli szukacie książki, w której pojawiają się niemal jedynie wątki
erotyczne, to ta pozycja zdecydowanie przypadnie Wam do gustu. Dla mnie to za
dużo, za bardzo wulgarnie i niesmacznie. Perwersja wylewa się z każdej strony
tej książki. Nie potrafię zrozumieć dlaczego 50 twarzy Grey’a nadal tak odrzuca większość czytelników, a książki
tego typu zbierają praktycznie same pochlebne recenzje. Zdecydowałam się na tę
książkę tylko dlatego, że wygrałam kiedyś w konkursie drugi tom tego cyklu.
Czy odważę się na kontynuowanie cyklu? Nie wiem, ale raczej nie.
Czy odważę się na kontynuowanie cyklu? Nie wiem, ale raczej nie.
Borze liściasty, CO TO JEST? D: Umarłabym chyba przy czytaniu czegoś takiego. :/ Po tych kilku cytatach mam nawet wrażenie, że "50 twarzy Greya" jest lepsze. D: Gratuluję Ci, że dotrwałaś do ostatniej strony, ja bym się chyba poddała.
OdpowiedzUsuńMnie "Amber" również zawiodła. Początkowo byłam zachwycona i myślałam, że "Amber" okaże się jednym z najlepszych erotyków, jakie poznałam. Niestety później było już tylko gorzej...
OdpowiedzUsuńMaaatko... Wygrałam tę książkę w konkursie, nie czytałam jej jeszcze, ale chyba jednak po tych cytatach podziękuję i podam ją dalej. Nie jestem pruderyjna, ale te teksty są po prostu żałosne :P
OdpowiedzUsuńRzuciła mi się w oko, ale dobrze, że przeczytałam Twoją recenzję, nie będę musiała sama przez to brnąć, bo to absolutnie nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO maszkaro! Okropieństwo. Ludzie chyba nie zdają sobie sprawy, że erotyk oprócz scen seksu musi mieć fabułę...Przykre, ale co zrobić. Spróbuj przeczytać "Fantazje w trójkącie"- ale tylko, gdy na blogu zabraknie Ci tematu do krytycznej recenzji :D
OdpowiedzUsuńMiałam bardzo podobne wrażenia. Bohaterowie, to porażka - nie tylko tytułowa Amber, ale i męskie postaci. A te cytaty... lepiej zostawię to bez komentarza. Wolę zapomnieć, że ją czytałam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Lubię erotyki, romanse, i mało ambitne książki, ale Amber była dla mnie zwyczajnie niesmaczna, nie przypadła mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPs. piszesz, ze wygrałaś drugi tom cyklu... tylko, że w Polsce nie został jeszcze wydany drugi tom Amber. A Collide i Pulse to osobna historia, romantyczna, seksowna, ale już, nie tak niesmaczna jak Amber :)
Czytałam. Zaciekawił mnie jedynie wątek nieco "kryminalny", że tak powiem, czyli w zasadzie sama końcówka... :D Natomiast reszta jest okropna, a ten styl autorki bez - na - dziej - ny. Nie mówiąc już o irytującej Amber... :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Ojej, ale się beznadziejna książka szykuje! A już raz miałam ją w koszyku!
OdpowiedzUsuńO shit. Od razu skojarzyło mi się to z "50 twarzy Greya". Lubię chore książki, no ale cóż, ta wydaje się być nie tym czego szukam.
OdpowiedzUsuńNa Zeusa, ale szit! Już chyba rzeczywiście Grey byłby lepszy.
OdpowiedzUsuń