Tytuł: Jedyne wyjście
Tytuł oryginału: The Exit
Autor: Helen FitzGerald
Wydawnictwo: Burda Publishing Polska
Liczba stron: 340
Data wydania: 28 września 2016
Cena katalogowa: 34,90 zł
Skoro koniec roku się
zbliża, to nadchodzi czas na przygotowanie rocznego podsumowania. Ta książka
zdecydowanie się w nim znajdzie - jako jedyna w kategorii najbardziej
monotonnych książek. Nie rozumiem zupełnie skąd takie pozytywne opinie o
tym tytule pojawiają się w sieci. To idealna pozycja do poduszki, jeżeli macie
zamiar szybko zasnąć, a wcale Wam się nie chce.
Dwudziestotrzyletnia
Catherine jest typem lenia - nie ma pracy ani żadnych większych zainteresowań
poza internetowymi flirtami. Z pomocą przychodzi jej matka, która załatwia
dziewczynie pracę w miejscowym domu spokojnej starości. Catherine nie jest
łatwo wczuć się w nowe środowisko pracy, tym bardziej, że dochodzą ją słuchy,
że w jednym z pokojów dzieją się dziwne rzeczy. Poza spełnianiem swoich
obowiązków i komplikowaniem sobie życia, wpada na pomysł, że na własną rękę
dowie się, co właściwie się dzieje w tym na pozór spokojnym ośrodku.
Akcja książki toczy się
bardzo mozolnie, a autorka ma luźny i rozwlekły styl, który dodatkowo spowalnia
fabułę książki. Podeszłam do tego tytułu z dużym zaangażowaniem, zachęcona
pozytywnymi opiniami, jednak nie skończyło się niczym dobrym. Nie lubię bardzo
bogatych opisów otoczenia, rzeczywistości czy nawet postaci, bo działa to
negatywnie na mój zapał w stosunku do określonej powieści, a tu było tego
sporo. Zabrakło mi punktu kulminacyjnego, takiego bardzo wyraźnego, nie
wspominając o tym, że o żadnym budowaniu napięcia w międzyczasie nie było mowy.
Zakończenie też nie wywołało we mnie żadnych większych emocji, pewnie dlatego,
że fabuła prawie wprowadziła mnie w śpiączkę. To książka bardzo nijaka pod
względem stylu, którym została napisana, chociaż sam zarys fabuły wydaje się
być interesujący. Pomysł był, zabrakło porządnego wykonania. O bohaterach też
nie mogę powiedzieć nic dobrego, niestety. Catherine ma dwadzieścia trzy lata,
a zachowuje się jakby miała szesnaście - jest bezmyślna i dziecinna, o czym
świadczą jej dziwne odzywki i zachowania - przez co irytowała mnie jak mało
kto. Jej matka wydała mi się być jakąś dzikuską, która nie szanuje jedynej,
najbliższej sobie osoby, przed którą dodatkowo ukrywa pewne sprawy.
Z połączenia nijakiej
fabuły i irytujących bohaterów wychodzi nie wychodzi nic dobrego - jedynie
wielkie bagno. Za czytanie takich książek wydawcy powinni płacić rekompensatę,
bo żadnej przyjemności z jej czytania nie miałam. Nie wspominam dobrze i
polecać jej nie będę. Może by się nadała dla nastoletnich czytelników, ale tym
starszym zdecydowanie odradzam.
Właśnie zastanawiałam się czy przeczytać tą książkę. Teraz w sumie stwierdzam, że zostawię ją sobie na inny czas. Mam na razie inne książki, które czekają w kolejce, ale kiedyś na pewno po nią sięgnę, by przekonać się na własnej skórze czy rzeczywiście jest taka zła. Być może mi się spodoba, być może moja opinia będzie podobna do Twojej. :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że mnie ta bohaterka też by wyjątkowo irytowała. Mimo wszystko pomysł wydaje się ciekawy.
OdpowiedzUsuńCzytałam inną książkę tej autorki - była w miarę ok, ale nie zapadła mi jakoś wybitnie w pamięć.
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej książce i może całe szczęście. Faktycznie nie brzmi interesująco i jestem pewna, że mnie też główna bohaterka by irytowała. A przez to tylko gorzej mi się czyta. Dlatego podziękuję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i serdecznie zapraszam do siebie, gdzie pojawiła się recenzja książki "W otchłani".
BOOK MOORNING