Tytuł: Kolonia Marusia
Autor: Sylwia Zientek
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 240
Data wydania: 23 listopada 2016
Cena katalogowa: 34,99 zł
W połowie ubiegłego roku zrobiło się dość głośno o Wołyniu przy okazji
73. rocznicy rzezi – zaczęły pojawiać się filmy obrazujące jak te ludobójcze wydarzenia
wyglądały, ale nie zabrakło też pozycji książkowych. Niedawno wpadła w moje
ręce – zupełnie przypadkowo – książka Kolonia
Marusia, o której wcześniej nie słyszałam. Nie mam w zwyczaju czytania opisów
książek przed ich rozpoczęciem, więc i tym razem poszłam „na żywioł” i po
prostu zaczęłam czytać, nie spodziewając się niczego specjalnego.
Ku mojemu zdziwieniu książka okazała się poruszać tematykę ludobójstwa
wołyńskiego, a dokładniej opisane zostały w niej losy trzech pokoleń kobiet. To
historia babki, matki i córki, które skazane są na piętno do końca swoich dni.
Takie historie są zawsze dla mnie ciężkie, trudno mi się je czyta, a
później jeszcze gorzej o nich pisze. Wszystko zaczyna się jeszcze bardziej
komplikować, kiedy okazuje się, że książkowa fabuła przedstawia czyjeś życie, a
samo spisanie wydarzeń na kartki i puszczenie ich w obieg po świecie miało
stanowić pewnego rodzaju oczyszczenie od męczącej przeszłości. Nie wiem czy
można, czy w ogóle wypada, w takim przypadku napisać, że książka jest słaba, że
jest w niej za mało brutalności, rozlewu krwi i katuszy. Ja do tego typu
powieści podchodzę nieco inaczej, bo przez to, że weszłam z w czyjeś życie i
poznałam jego mały fragment, nawiązuję emocjonalną więź z autorem – czuję się
jakbym czytała jego pamiętnik i po prostu zaczynam współczuć.
Sylwia Zientek w bardzo łagodny sposób – bez drastycznych i krwistych
scen – przedstawiła wydarzenia z wołyńskiej rzezi, kiedy to ukraińscy
nacjonaliści dokonali ataku na wioski i miejscowości zamieszkiwane przez Polaków.
To, że książka jest łagodna nie znaczy, że jej opowieści brakuje aspektu
emocjonalnego. Powiedziałabym nawet, że przesiąknięta jest – od pierwszej do
ostatniej strony – żalem, rozpaczą i przeogromnym smutkiem, który czasami też
łączy się z niepokojem. Czytając powieść Zientek ma się wrażenie, że w jej
żyłach płynie odziedziczony strach i ciągła obawa, ale z drugiej strony
podziwia się ją, że ma odwagę odpowiadać o rodzinnych wydarzeniach poprzez
książkę, że stara się pozbyć wiecznego lęku i oczyścić z traumy po wydarzeniach
z przeszłości.
Rodzinna historia Sylwii Zientek była dla mnie bardzo ciężka, ze
względu na ładunek emocjonalny, który autorka zdecydowała się upchnąć na
kartach swojej książki. Mimo że Kolonia
Marusia jest stosunkowo cienka, kilkukrotnie musiałam się zatrzymywać,
przerywać czytanie, żeby ją trochę przeanalizować, ale jednocześnie też od niej
odpocząć.
Czytałam już jedną książkę autorstwa pani Zientek i bardzo mi się podobała! Dlatego "Kolonię Marusia" mam w planach.
OdpowiedzUsuńCiężko się czyta takie książki, kiedy co chwilę wraca myśl " to było naprawdę ".
OdpowiedzUsuńPomimo że historia nie jest moim ulubionym przedmiotem, ani mocną stroną, tę książkę mam w planach, gdyż bardzo mnie zaciekawiła. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń