Tytuł: Do trzech razy śmierć
Autor: Alek Rogoziński
Wydawnictwo: Filia Mroczna Strona
Liczba stron: 328
Data wydania: 2 lutego 2017
Wyczekiwanie na tę książkę Rogozińskiego było dla mnie okropnie
bolesne – cierpiałam głównie przez moją niecierpliwość i chęć poznania jej
treści. Moja obsesja na punkcie Do trzech
razy śmierć pojawiła się, jak tylko dowiedziałam się, że autor znów nad
czymś pracuje, a w najbliższej przyszłości ma się to ukazać w księgarniach, ale
do punktu kulminacyjnego dobiłam, kiedy zgodziłam się, aby autor wykorzystał
mój – odrobinę „upiększony” – wizerunek w swojej fabule.
Od razu też wspomnę, że do pisania tej recenzji podchodziłam
najbardziej obiektywnie jak tylko mogłam!
Na zorganizowane w podkrakowskim dworku spotkanie pisarzy zostaje
zaproszona sama śmietanka damskiego światka literackiego. Wśród zaproszonych
znajduje się Róża Krull, która mimo że nie jest specjalnie zadowolona z opcji
wyjazdu i spędzenia czasu ze swoimi koleżankami po fachu, ostatecznie decyduje
się pojechać. Spokój na imprezie nie trwa długo, bo zaraz po rozpoczęciu
uroczystości powitalnej jedna z autorek zostaje otruta. Później może być już
tylko gorzej. To najwyższa pora na rozpoczęcie dochodzenia na własną rękę, w
którym pomagają Róży trzy szalone blogerki, specjalista od public relations i
hotelowy boy.
W książkach Rogozińskiego jestem zakochana od momentu przeczytania
jego debiutu (recenzja Ukochany z piekła
rodem do poczytania tutaj), później – z każdą kolejną wydaną książką – moja
miłość tylko rosła, bo okazało się, że Alek jest jedynym pisarzem, który do tej
pory jeszcze ani razu mnie nie zawiódł. Jego książki uwielbiam przede wszystkim
za krótką formę, zwięzłą treść, niesamowicie barwnych i przerysowanych
bohaterów, no i oczywiście ten humor, który nie raz zwalał mnie z nóg.
Ogromny plus – po raz kolejny – za świetnego narratora, który staje Do trzech razy śmierć na wysokości
zadania i idealnie spełnia się w roli pomocnika czytelnika, bo i tłumaczy pewne
nieporuszone do tej pory kwestie, i wprowadza dystans i ironię do całej fabuły,
jeszcze bardziej ją podkręcając i ubarwiając (niekontrolowane wybuchy śmiechu
gwarantowane!). Bohaterowie i poprowadzone między nimi dialogi to istny
majstersztyk. Autor wprowadził bohaterów, których się kocha i nienawidzi,
pojawiają się postacie irytujące, które na wstępie ma się ochotę zabić. Nie
potrafię rozgryźć tego, na jakiej zasadzie zostali ze sobą zestawieni, ale w
tej gromadzie idealnie się dopełniają. Pozwolę sobie wspomnieć też o
oryginalnym pomyśle wplecenia w swoją historię blogerek, które w działaniu
przypominają trio z Atomówek. I tak naprawdę przy tej kwestii dopiero
zauważyłam, jak wnikliwym obserwatorem otoczenia jest Rogoziński, bo potrafił
wyciągnąć chociaż odrobinę prawdziwej natury i przelać ją na papier.
Alek z ogromnym rozmachem wplata kolejne osoby do swoich intryg i im
jest ich więcej – im większy panuje chaos – tym lepszy jest efekt końcowy jego
komedii kryminalnej. Mnie momentami za bardzo przytłaczały ciągle przewijające
się postacie – zdarzało się, że gubiłam się w nich i zwalniałam tempa, żeby
przypomnieć sobie kim ta osoba tak właściwie jest.
Fabuła jest zlepkiem nieprawdopodobnych, ale możliwych wydarzeń, do
których autor jeszcze dokłada absurdalne smaczki. Alek okazał się mordercą bez
skrupułów, który dodatkowo wodzi czytelnika za nos, wprowadzając ciągłe zwroty
akcji, wyskakując z zupełnie niespodziewanymi sytuacjami. Krótka forma i
nieustannie tocząca się akcja sprawiają, że książkę czyta się dosłownie w kilka
godzin, że nawet nie bardzo ma się ochotę ją odłożyć, choćby na chwilę. A
zamieszanie, chaos i posplatanie wszystkich możliwych sytuacji dodaje fabule
jeszcze więcej agresji i dynamizmu.
Największym atutem jest jednak to, że czytając Do trzech razy śmierć widać rozwój autora, wyczuwa się jeszcze
większą swobodę w kreowaniu postaci, prowadzeniu dialogów i budowaniu samej
fabuły. Rogoziński odchodzi od wszelkich schematów i mam wrażenie, że przez
swoją twórczość próbuje – chociaż trochę – wyrazić sam siebie. Jednak
wprowadzone też zostały pewne ograniczenia, które mnie jeszcze bardziej cieszą
– okrojenie relacji między bohaterami i skupienie się na kryminalnej intrydze.
Dla mnie to wyjątkowa książka :) Właśnie ją czytam :)
OdpowiedzUsuńOj tak, narrator jest cudny! A teraz cierpimy i czekamy na więcej! :)
OdpowiedzUsuńKurcze... nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością tego Pana, ale chyba trzeba to zmienić :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie. I czym prędzej. :D
UsuńZazdroszczę. Czekam na nią i świra dostaję. ;)
OdpowiedzUsuńWczoraj skończyłam czytać w pociągu. Byłam na spotkaniu autorskim we Wrocławiu. Kocham jeszcze bardziej. :D
UsuńCzytałam jego Jak cię zabić, kochanie? i niby niczego jej nie brakowało, to przytłaczała mnie mnogość bohaterów i jakoś za często się nie śmiałam. ;)
OdpowiedzUsuń