Tytuł: Ciało
Autor: Iga Horn
Wydawnictwo: Filia Mroczna Strona
Liczba stron: 320
Data wydania: 2 marca 2017
Cena katalogowa: 39,90 zł
Pochwaliłam
ostatnio Filię Mroczną Stronę, że nigdy nie trafiłam u nich na żadną paskudę –
no i wykrakałam. Już dawno nie czytałam tak słabej i płytkiej książki. Moja
irytacja sięgnęła zenitu, dosłownie, i przestrzegam Was przed tym tytułem –
zastanówcie się dziesięć razy zanim kupicie tę książkę.
Zapowiada
się intrygująco i bardzo mrocznie – mamy tu wyławianie ludzkiej skóry i
psychopatę, który gdzieś znęca się nad ludźmi. Nie wiadomo kim on jest, nie
wiadomo, gdzie przygotowuje swoje skórki, no i oczywiście nie ma żadnych
śladów. Odrobinę zalatuje Milczeniem owiec, ale autorce udało się jednak nie
stworzyć taniej kopii książki Harrisa. Ale mimo wszystko mnie właśnie ta
nadzieja na podobieństwo do Harrisa i spełnienie obietnic w okładkowym blurbie mnie
zgubiła.
„Psychopatyczny morderca, labirynt podejrzeń i kłamstw, kombinacja niezdrowej fascynacji i strachu.”
Psychopatyczny
morderca w sumie był, niezdrowa fascynacja też, ale gdzie się podział labirynt
podejrzeń i ten obiecany strach? Autorka w bardzo umiejętny sposób zabiła
wszystkie najważniejsze elementy thrillera – bo wydaje mi się, że właśnie tym
miała być ta książka. Pojawiają się też wątki kryminalne, ale tu też pani
Krawczyk się nie popisała. Na dobrą sprawę ta książka była tak zła, że nawet
nie wiem od czego zacząć.
Postaci,
zaczynając od głównej bohaterki, a na bezdomnym kończąc, są najbardziej
płytkimi i irytującymi książkowymi bohaterami, z którymi miałam okazję spotkać
się w tym roku. Są rozhisteryzowani (bez żadnych wyjątków), przejmują się
dosłownie wszystkim, co tylko może mieć związek ze sprawą skórzanego
psychopaty, ale jednak nie znają strachu i nie boją się ewentualnego starcia
sam na sam – czego Paulina jest najlepszym przykładem, cały czas odmawiając
przyjęcia jakiejkolwiek ochrony, mimo że może być kolejnym obiektem na liście
tego wariata. Grupka studentów, odgrywających z założenia ważną rolę w dojściu
do sprawcy, skutecznie obniżała tempo akcji ciągłymi rozmowami o mydle i
powidle. Pół strony dialogu o niczym tutaj, pół strony tam, żeby tylko wyrobić
się w jakiejś normie, żeby książka nie miała 100 stron (przykład poniżej, żeby
nie okazało się, że nie potrafię nic przytoczyć).
– Cześć – usłyszał głos tuż obok siebie.
Stała tam Astrid Koch z ciemnoskórą
koleżanką ubraną w etniczne ciuchy. Szczerze mówiąc, ta druga podobała mu się
bardziej niż wampirzyca Astrid.
– Cześć. Siadajcie – zaprosił je gestem.
Koch usiadła, ale jej towarzyszka zachowała rezerwę i trzymała się z boku.
– Ty też usiądź – zachęcił ją i wyciągnął
rękę. – Jestem Max.
– Tris – powiedziała ona, odwzajemniając
uścisk.
– Tris? – zdziwił się, bo imię wydawało mu
się trochę dziwne, chyba, że to była jakaś komputerowa ksywka.
– Tak. Jak w Niezgodnej – parsknęła
śmiechem Astrid. – Ona lubi takie klimaty, powieści dla nastolatków.
– To antyutopie – poprawiła ją Tris. – I
owszem, lubię takie książki. Czytałeś coś?
Max zaprzeczył ruchem głowy i poczuł się
jak wapniak. Nie miał pojęcia, że istnieją jakieś antyutopie dla nastolatków.
[– Ciało,
str. 103.]
Idąc o krok
dalej przechodzę do mundurowych, którzy zajmują się tą sprawą. Wszystkie dane
są ściśle tajne, ale to że wciągną kogoś z zewnątrz do swojej sprawy to nic,
jak wypuszczą do sieci tajne zdjęcia, to też się zupełnie nic nie stanie – kto by
się przejmował. Czytając tę książkę miałam wrażenie, że grupa przydzielona do
rozwiązania tego zadania siedziała praktycznie cały czas na tyłku, czekając, aż
wreszcie coś się wydarzy i dywagując o swoich podejrzeniach w stosunku do
mordercy i jego ewentualnych kolejnych kroków. Jak już się gdzieś jednak ruszą
to na swojej drodze spotykają tylko ludzi, którzy coś wiedzą, którzy dadzą im
jakąś wskazówkę do posunięcia się o krok dalej. I wspomniany wcześniej bezdomny
był „zamknięty w sobie i mrukliwy. Nikt o
nim nic nie wiedział” poza tym, że wszystkim pochwalił się kto, kiedy,
gdzie i dlaczego zrobił mu tatuaż. Bardzo logiczne.
„W ręce trzymała swego kolorowego drinka Tequila Sunset, a właściwie – o czym Hass nie miał pojęcia – mieszaninę dwóch kolorowych soków bez alkoholu.”
Nie bardzo
potrafię zrozumieć, po co Hassowi byłaby wiedza, czy drink jest z alkoholem czy
bez.
Takich
logicznych niedociągnięć było więcej, ale nie będę się przecież wszystkiego
czepiać. Autorka zapomniała też o konsekwencji. Raz bohater jest taki, ale na
potrzeby fabuły trochę zostanie zmieniony żeby później znów mógł być sobą. Wytypowanie
sprawcy okazuje się banalnie proste, jeżeli ma się jakiekolwiek pojęcie o
kryminałach – nie trzeba być wielkim znawcą, wystarczy ich kilka przeczytać.
Przewidywalność zwala z nóg.
Przyznaję z
ogromnym bólem serca, że autorka kompletnie spieprzyła sprawę, mimo bardzo
fajnego i niezwykłego pomysłu na schemat fabuły. Przerost formy nad treścią
doprowadził do śmierci tej książki. Zapomniałam też wspomnieć o wątku sztuki,
który rzeczywiście mógł sprawić, że książka nabierze bardziej estetycznego
charakteru, a same skórzane zabawy psychopaty okażą się dziełem sztuki. Miałam
wrażenie, że autorka wykorzystała swoją fabułę raczej jako możliwość popisu
konstruowania zabaw i ekscesów, które dla zwykłych ludzi będą okropne i
odrażające, które zrozumie tylko prawdziwa artystyczna dusza, a ich piękno
zostanie wychwycone jedynie przez to wprawione oko.
Z bardzo
obiecującej książki w moim przypadku zostaje kupa popiołu po spalonych
nadziejach i garść żalu do wydawcy, że zdecydował się na publikację takiej
miernoty. Zdecydowanie odradzam wszystkim, którzy cenią sobie swój czas. Szkoda
życia na czytanie takich książek.
Kurcze, jestem strasznie zaskoczona.
OdpowiedzUsuńWszyscy chwalą sobie tę książkę. Sama zresztą też byłam bardzo ciekawa kryminalnego wcielenia pani Agnieszki (bardzo lubię jej twórczość) a tu takie rzeczy.
Tak bardzo chciałam sięgnąć po tę książkę, ale teraz chyba faktycznie 10 razy się zastanowię, zanim to zrobię. Skoro ma to być przewidywalna powieść z milionem zbędnych opisów, to w najbliższym czasie podziękuję.
OdpowiedzUsuńDobrze, że i tak nie ciągnie mnie do tej książki. :D
OdpowiedzUsuńLubię kryminały, ale po twojej recenzji raczej po nią nie sięgnę :P
OdpowiedzUsuń