Tytuł: Złe psy. W imię zasad
Autor: Patryk Vega
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 360
Data wydania: 6 maja 2015
Cena katalogowa: 36,90 zł
Za książki Vegi zabrałam się od
końca – najpierw czytałam Złe psy. Po
ciemnej stronie mocy, która mnie nie zachwyciła, teraz przyszedł czas na Złe psy. W imię zasad.
Złe psy to zapis rozmowy Vegi z policjantami, którzy bezpośrednio mieli okazję spotkać się z korupcją, morderstwami, haraczami w policyjnych strukturach. To właśnie oni zdecydowali się ujawnić część sekretów funkcjonowania organu, którego głównym celem jednak miało być dbanie o bezpieczeństwo państwa i ściganie sprawców przestępstw. Jak się okazuje, nie zawsze wychodziło tak, jakby się tego wszyscy spodziewali.
Złe psy to zapis rozmowy Vegi z policjantami, którzy bezpośrednio mieli okazję spotkać się z korupcją, morderstwami, haraczami w policyjnych strukturach. To właśnie oni zdecydowali się ujawnić część sekretów funkcjonowania organu, którego głównym celem jednak miało być dbanie o bezpieczeństwo państwa i ściganie sprawców przestępstw. Jak się okazuje, nie zawsze wychodziło tak, jakby się tego wszyscy spodziewali.
Lubię książki o tematyce ściśle
związanej z przestępczością i bez względu na to czy należą one do literatury
faktu, czy są raczej fikcją literacką, chętnie po nie sięgam. Mam w stosunku do
nich spore oczekiwania, w związku z czym przeważnie kończę bez większych
zachwytów.
W książkach najbardziej kręcą
mnie wyraziste postacie skrajne – skrajnie dobre albo skrajnie złe. W tego typu
pozycjach takich postaci jest na pęczki - do wyboru, do koloru. Nie ma w nich
nijakości, niezdecydowania i przeciętności, nie ma postaci pośrednich, które
mają stanowić pewnego rodzaju zapychacz w fabule, być tylko tłem do rozwoju
wydarzeń. W tej książce dużo się działo, a Vega jednak postawił na
przedstawienie złych policjantów, którzy ulegli, dali się przekupić, którzy
zabijali i ściągali haracze.
Jako że zabrałam się najpierw za
przeczytanie Złe psy. Po ciemnej stronie
mocy, mogę teraz powiedzieć, że Złe
psy. W imię zasad to znacznie lepsza książka, która zdecydowanie bardziej
przekonuje i angażuje czytelnika niż jej następczyni. W tej części Vega
dosłownie spisał przeprowadzoną z kilkoma osobami rozmowę – pojawiają się osoby,
które nie dość, że opowiadają swoje historie, to na dodatek jeszcze wymieniają
się poglądami z innymi, komentują i dyskutują, co sprawia, że książka nabiera
dynamizmu. Chaos, który przeważnie nie zwiastuje niczego dobrego, w tym
przypadku jest największą zaletą tej książki – wpływa na to, że jest bardziej
rzeczywista, zyskuje na klimacie. Jednak nie mogę powiedzieć, że jest to
pozycja, którą trzeba przeczytać. Osoby zainteresowane takimi tematami z całą
pewnością znajdą w niej ciekawostki, o których wcześniej prawdopodobnie nigdzie
nie słyszały.
Hm, chyba coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogłaby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuń