Tytuł: Trybunał dusz
Tytuł oryginału: Il Tribunale delle anime
Autor: Donato Carrisi
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 496
Data wydania: 7 kwietnia 2017
Cena katalogowa: 36,90 zł
Z Trybunałem
dusz poczułam jakieś podświadome zgranie już od pierwszego wejrzenia. Duże,
oczywiście pozytywne, wrażenie wywarła na mnie okładka – zachowana w tej samej
kolorystyce co włoski odpowiednik, ale jednak z zupełnie odmienną grafiką
okładkową, która już na wstępie kreuje aurę tajemniczości i mroku. Tym razem
przeczucie mnie nie zawiodło i po przeczytaniu książki zbierałam szczękę z
podłogi.
Kiedy w
niewyjaśnionych okolicznościach ginie młoda dziewczyna, Marcus i Clemente,
agenci Trybunału Sumienia, biorą sprawy w swoje ręce, próbując rozwiązać to
tajemnicze zaginięcie. W tym samym czasie Sandra Vega, policyjna fotografka,
stara się rozwiązać zagadkę śmierci swojego męża zaraz po tym, jak dociera do
niej informacja, że to prawdopodobnie nie był zwykły wypadek, a zbrodnia
zaplanowana. Okazuje się, że nic nie jest takie jakby się wydawało.
To jedna z
tych wielowątkowych książek, której czytanie może sprawić kłopot i zagubienie.
Wymaga on od czytelnika przede wszystkim czujności i sprawnego łączenia faktów
na każdym kroku. Dzieje się w niej naprawdę dużo – autor, wprowadzając kilka
rozbudowanych wątków, zadbał o to, żeby czytelnikowi na początku przygody z
książką nie udało się połączyć tych spraw, a z czasem – kiedy Carrisi sam je
zaczął wiązać – niemożliwe było wytypowanie ostatecznego rozwiązania. To
powieść pełna zaskakujących zwrotów akcji i dynamizmu, której fabuła od
pierwszej do ostatniej strony zwodzi czytelnika, w której nic nie jest
oczywiste ani tym bardziej łatwe do przewidzenia. W większości książek tego
typu akcja budowana jest na brutalnych i krwawych scenach, a Carrisi wykazał
się ogromną kreatywnością i udowodnił, że nie potrzeba ociekających krwią zwłok
na każdej stronie, aby porządnie zaintrygować i zaangażować czytelnika.
Głównym
motywem tej książki wydaje się być wątek religijny – z jednej strony
Penitencjaria Apostolska pozostająca na pierwszym planie, chociaż nieco w innej
formie, niż można się było tego spodziewać, i rozliczanie z grzechów, a z
drugiej strony satanizm, pogaństwo. Modus operandi sprawcy, którego Marcus
stara się wytropić, z początku nie jest oczywisty i pozwala jedynie na
domniemanie, że sprawca działa instynktownie, że może spełniać swoje sadystyczne
i seksualne fantazje, ale z czasem zaczyna wskazywać na to, że starannie
wybiera swoje ofiary i działa w sposób bardzo przemyślany. W tym samym czasie
Sandra Vega podąża za wskazówkami, które pomogą jej określić motywy zabójcy jej
męża.
Retrospekcje,
spiski, szyfry i przerzucanie rozgrywanej akcji w najróżniejsze miejsca na
świecie sprawiają, że książka angażuje jak mało która, że dosłownie nie można
się od niej oderwać. Jednak to też wymagało od autora dużego przygotowania, a
szczególnie przy wszystkich detalach, które bezpośrednio wpływają na klimat
powieści tworząc tą aurę tajemniczości i mroku.
To jedna z
lepszych książek, które kiedykolwiek czytałam. Lubię mroczne i skomplikowane historie, które nie są oczywiste, których
rozwiązanie graniczy z cudem, a Trybunał dusz się do nich zalicza. Tym razem
trochę też na granicy jawy i snu.
"Zaklinacz" tego autora jest świetny, ale już przez "Hipotezę zła" nie przebrnęłam. Recenzja mnie jednak zaciekawiła, by dać autorowi raz jeszcze szansę:)
OdpowiedzUsuńNiestety nie udało mi się przejść przed poprzednie książki autora. Po Twojej bardzo pozytywnej recenzji spróbuje dać mu jeszcze jedną szansę :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zakladkadoksiazek.pl
Mam wrażenie, że ta książka i mnie może się spodobać. Dopisuje do listy. :D
OdpowiedzUsuń