Tytuł: Niebiosa mogą runąć
Tytuł oryginału: The Heavens May Fall
Autor: Allen Eskens
Wydawnictwo: Burda Publishing
Liczba stron: 395
Data wydania: 10 maja 2017
Cena katalogowa: 36,90 zł
Często się zdarza, że książki, które są dla mnie słabe mają bardzo
wysokie oceny innych czytelników. Rzadziej spotykam się z sytuacjami, żeby
książka, która mnie bardzo wciągnęła i zaintrygowała, miała niską ocenę. Nie
bardzo wiem z czego to wynika, ale Niebiosa mogą runąć należy do tych książek,
które innych czytelników nie zachwyciły, ale mnie bardzo. A sam styl autora na
tyle przypadł mi do gustu, że w najbliższej przyszłości sięgnę po jego
poprzednie książki.
To banalnie prosty thriller, który
niesamowicie zachwycił mnie swoją bezpretensjonalnością, że przepadłam w nim
jak kamień w wodę. Już pierwszy rozdział wskazuje na to, że autor nie
pokusił się o coś nowego i pierwsze co robi, to wprowadza czytelnika w pewne
zagadkowe i brutalne morderstwo. Śledztwo związane ze śmiercią kobiety prowadzi
detektyw śledczy Max Rupert, którego nie sposób nie polubić, z którym nie
sposób się podświadomie nie związać. Eskens tak kreuje swoich bohaterów, że podaje
tylko najbardziej charakterystyczne cechy wyglądu czy charakteru, a resztę –
czyli wszelkie dopowiedzenia – pozostawia czytelnikowi. Max z jednej strony
jest bohaterem bardzo schematycznym – doświadczony przez życie śledczy, który
zatracając się w swoich obowiązkach zawodowych próbuje zapomnieć o otaczającej
go rzeczywistości – ale z drugiej strony jest niesamowicie rzeczywisty, a jego
strata i ból wydają się być niemal namacalne.
Niebiosa mogą runąć charakteryzuje niespieszna fabuła, w której nie ma
zbyt wielu nagłych zwrotów akcji, nie pojawiają się żadne szaleńcze pościgi, a
wręcz przeciwnie – ma się wrażenie, że autor podaje czytelnikowi wszystko na
talerzu, sam rozwiązuje sprawę, a później jedynie doprowadza do potwierdzenia
jej rozwiązania dowodami. Wiele wątków można rozwiązać dzięki przedstawionym
przez autora informacjom, ale to nie odbiera przyjemności z dalszego czytania
tej książki. Wątek kryminalny został zgrabnie poprowadzony, wytypowano głównego
podejrzanego w sprawie zabójstwa kobiety, jednak cały czas brakuje poważnych
dowodów, które ostatecznie pozwolą kogokolwiek oskarżyć o to morderstwo. To
trochę jak szukanie igły w stogu siana – niby się wie, niby ma się przeczucie,
a ostatecznie nie ma się jak tego potwierdzić.
To thriller, który nie przypadnie wszystkim do gustu, głównie przez
powolną fabułę i możliwość sprawnego rozwiązywania spraw na własny rachunek.
Mnie jednak autor całkowicie kupił i prostota jego stylu bardzo mnie urzekła.
Niechaj sprawiedliwości stanie się zadość, choćby niebo miało runąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz