Tytuł: Bez uczuć
Tytuł oryginału: Ramsay
Autor: Mia Sheridan
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 389
Data wydania: 2 sierpnia 2017
Cena katalogowa: 39,90 zł
Zdarzyło się, że Sheridan zachwyciła mnie swoją historią miłosną
przedstawioną w Bez szans, przez co zapragnęłam więcej. Mimo że stosunkowo
rzadko sięgam po romanse, nadeszła ta chwila, kiedy czułam, że kryminalnie się
wyczerpałam i po prostu potrzebowałam odpoczynku od ścielących się wszędzie
trupów. Bez dłuższego zastanowienia zabrałam się za Bez uczuć, trąc kolanami z
podniecenia na samą myśl o tym, co autorka przygotowała dla mnie tym razem.
Niestety, książka okazała się największym zawodem tego roku, a sama historia
doprowadziła mnie do małej frustracji.
Brogana i Lydię łączy przeszłość, kiedy to – jeszcze jako nieśmiałe, nastoletnie
dzieciaki – mieli się ku sobie. Jedno wydarzenie, garstka niedopowiedzeń i
życie diametralnie się zmienia – i dla niej, i przede wszystkim dla niego. Mimo
upływu lat w Broganie nadal tli się nienawiść i chęć zemsty za wyrządzone jemu
i jego rodzinie krzywdy, a kiedy nadarza mu się okazja do tego nawet się nie
waha.
Styl Sheridan zachwycił mnie w Bez szans. Poza tym, że autorka pisze w
bardzo lekki sposób, to jeszcze sama ta historia okazała się strzałem w dziesiątkę
– czymś, czego akurat wtedy potrzebowałam. Wykreowana przez nią historia była
wiarygodna, wydawała się prawdziwa, a postaci, które stały się marionetkami w
jej rękach stanowiły idealne dopełnienie całości, że kompletnie zatraciłam się
w tej fabule. Tym razem ewidentnie coś poszło nie tak i zamiast angażującego i
rozczulającego romansu dostałam mały koszmarek. Sheridan ma w zwyczaju
tworzenie schematycznych i przewidywalnych wydarzeń, ale w Bez uczuć zdecydowanie
przedobrzyła. Poza samym lekkim stylem pisarskim autorki w tej książce nie
znalazłam nic, co chociaż odrobinę by mnie zainteresowało, zaintrygowało czy
sprawiło, że chociaż polubię tę historię. Zapamiętam ją na długo, bo już dawno
nie spotkałam się z tak beznadziejną historią. Na początku – kiedy Sheridan
przedstawiała dziecięce lata swoich bohaterów – było jeszcze znośnie, choć
oczywiście już można było snuć domysły odnośnie ich dalszych losów. Brogan i
Lydia są parą bohaterów, którzy mogliby ode mnie otrzymać statuetki najbardziej
irytujących bohaterów wszechczasów. Ich rozstania, powroty, wieczne
niezdecydowanie i kolejne niedopowiedzenia doprowadzały mnie do szaleństwa. W
moich oczach obydwoje zachowują się jak pierdoły życiowe, które mimo że nie
chcą, to jednak chcą, ale nie chcą. Zupełnie nie byłam w stanie wyłapać logiki
ich zachowań, co można by ewentualnie tłumaczyć miłosnymi uniesieniami i
buzującą w nich endorfiną, ale dla mnie to było po prostu sztuczne.
Miałam wrażenie, że w tej książce autorka postawiła jednak na zaskoczenie
czytelnika obrotem spraw i w ogóle bardziej rozbudowaną niż zwykle historią. Bardziej
skupiła się na samych wydarzeniach i połączeniem ich w logiczny sposób, przez
co zapomniała o bohaterach. Efektem końcowym był przerost formy nad treścią i
dobicie romansu w zarodu. Dla mnie Bez uczuć pozostanie nieudolnie
skonstruowanym czytadłem, do którego więcej nie wrócę.
W moim odczuciu książce nadano idealny tytuł – Bez uczuć, bo i żadnych,
które mogłyby zaintrygować czytelnika, tutaj nie ma. Sheridan sama sobie
strzeliła w kolano wymyślając tę wyrwaną z rzeczywistości, schematyczną i
przewidywalną na każdym kroku historię miłosną. Nie wiem czy jeszcze wrócę do
jej twórczości.
Hmmm raczej nie przeczytam tej książki :/ Wydaje się słaba :/
OdpowiedzUsuńKiedyś polecałam Ci na bookstagramie jej książke "Stinger. Żądło namiętności" :) Spróbuj dać jej szansę, może akurat przypadnie Ci do gustu :)
OdpowiedzUsuńgoszaczyta.blogspot.com