Jesień jest fajna, chociaż jej zalety dopiero od niedawna zaczęły
do mnie docierać. Jak dla mnie jest najbardziej kocykową porą roku, szczególnie
motywującą do oddawania się czytelniczym przyjemnościom, na które w ciągu lata
było za ciepło, albo brakowało czasu.
Dziś, z zespołem Wydawnictwa Albatros, przychodzimy do Was z
garścią poleceń lektur idealnych na (nie tylko) jesienne wieczory, w połączeniu
z książkowym rozdaniem. Po cichu liczymy na to, że największą radochą z tej
publikacji będzie możliwość poznania zespołu wydawnictwa i przekonania się na
własnej skórze, że oni też są tylko ludźmi J
W Wydawnictwie Albatros pracuje zaledwie 11 osób, a dziś macie okazję poznać aż
9 z nich.
Pierwsza część postu to książkowe polecenia, w drugiej natomiast
pojawi się informacja o rozdaniu.
Czy
świat kryminałów zarezerwowany jest tylko dla mężczyzn? Czy tylko panowie
potrafią napisać trzymający w napięciu dreszczowiec? Oczywiście, że nie! Tana
French jest tego najlepszym przykładem! Nie bez znaczenia nazywana królową
irlandzkiego kryminału French w swojej najnowszej powieści udowadnia, że
zasługuje na miejsce w gronie najlepszych. Już nie raz pokazała, że potrafi zręcznie
łączyć wątki kryminalne z elementami thrillera psychologicznego. W jej
książkach uknuta z zegarmistrzowską precyzją intryga to nie wszystko. Równie
ważne jest tło psychologiczno-obyczajowe i plastycznie oddana sceneria wydarzeń.
„Ostatni
intruz”, mający swoją premierę na początku października, potwierdza, że u
French nie tylko akcja ma znaczenie, tu ogromną rolę odgrywa też atmosfera. W
„Ostatnim intruzie” punktem wyjścia – jak to zwykle bywa u tej autorki – jest
zagadka, której rozwiązanie wydaje się banalnie proste. I gdy już uwierzymy, że
przewidzieliśmy zakończenie, okazuje się, że prawda jest o wiele bardziej
złożona. Jeśli na jesienne wieczory szukacie thrillera, w którym akcja pędzi na
złamanie karku, to ta książka może nie spełnić Waszych oczekiwań. „Ostatni
intruz” to prawdziwa uczta dla koneserów gatunku, którzy lubią delektować się
czytaną historią. Jeśli jednak niestraszna jest Wam bezsenna noc, to koniecznie
musicie po te książkę sięgnąć! Stopniowo dawkowane napięcie, liczne retardacje
i kapitalnie zarysowane postaci – niezwykle realistyczne, żywe i pełne
sprzeczności – to największe atuty tej powieści. A jeśli dodać do tego, że
historia śledztwa w sprawie śmierci Aislinn Murray wciąga i pochłania bez
reszty, to otrzymujemy thriller doskonały. Co więcej mogę powiedzieć? Tanę
French po prostu trzeba czytać… i to nie tylko jesienią!
Gdy
za oknem szaro i ponuro warto sięgnąć po książkę, w której dużo się dzieje. Strzałem
w dziesiątkę okaże się powieść autorstwa mistrza włoskiego kryminału. Nazwisko
Donato Carrisiego powinni znać przede wszystkim fani mocnych, mrożących krew w
żyłach thrillerów. W „Łowcy cieni”, najnowszej powieści autora bestsellerowego
„Zaklinacza” i „Trybunału dusz”, udało się Carrisiemu doskonale uchwycić nie
tylko wspaniały klimat i piękno Wiecznego Miasta, ale też ukazać mroczne
sekrety stolicy Włoch. Duszna atmosfera rzymskich uliczek oraz widmo
grasującego po mieście seryjnego mordercy przyprawią Was o gęsią skórkę i
szybsze bicie serca.
Chyba
się jeszcze nie zdarzyło, bym zawiodła się na Tess Gerritsen. Bez wątpienia to
jedna z moich ulubionych pisarek. Stworzona przez nią seria thrillerów
medycznych opowiadająca o duecie śledczym Rizzoli & Isles nie tylko w
Polsce, ale i na świecie cieszy się ogromną popularnością. Wymyślane przez nią
historie z wypiekami na twarzy śledzą miliony czytelników, dla których
Gerritsen jest niekwestionowaną królową literatury z dreszczykiem.
„Sekret,
którego nie zdradzę” to jeden z lepszych thrillerów, jakie w ostatnim
czasie miałam okazję czytać. Przerażająca, intrygująca, mrożąca krew w żyłach –
taka jest nowa powieść Gerritsen. Gdyby ktoś mnie poprosił o polecenie dobrego
thrillera, bez wahania wskazałabym na twórczość autorki słynnego „Chirurga”. Tu
dobrych, trzymających w napięciu historii jest tak dużo, że trudno wybrać tylko
jedną. Najnowsza powieść odpowiada na potrzeby nawet najbardziej
wymagających czytelników Długo musieliśmy czekać na kontynuację serii, jednak zdecydowanie
było warto! Jeśli jeszcze nie czytaliście żadnej książki Tess Gerritsen, to koniecznie
musicie to zmienić J
Jesień
to najlepszy czas na czytanie. Kolejne ponure, deszczowe dni zlewają się ze
sobą. Brakuje słonecznego światła, coraz mniej nam się chce, w szpony chwyta
nuda i depresja… W coraz dłuższe wieczory nie ma nic lepszego niż gorąca
herbata, wygodna kanapa, beżowy koc z wełny alpaki i dobra książka. Bo warto
przełamać jesienny marazm lekturą ważną i potrzebną, a wręcz obowiązkową, do
tego powieścią, o której w ostatnich miesiącach było bardzo głośno. „Kolej
podziemna. Czarna krew Ameryki” to książka, którą Colson Whitehead rozbił
amerykański bank nagród literackich, zgarniając Nagrodę Pulitzera i National
Book Award, tytuł książki roku Goodreads w kategorii historical fiction i
nominację do Man Book Award. Tygodnik „Time” umieścił autora na prestiżowej
liście stu najbardziej wpływowych osób na świecie, a „Kolej podziemną” polecaną
przez Oprah Winfrey i prezydenta Baracka Obamę, okrzyknięto jedną z
najważniejszych książek o Ameryce, jakie kiedykolwiek napisano. Choć o niedoli
czarnych niewolników w Ameryce napisano już wiele – także książek wybitnych,
jak choćby „Umiłowana” Toni Morrison – nikt jeszcze nie napisał powieści tak
wyjątkowej i trafiającej do szerokiego grona odbiorców. Opisując losy Cory,
nastoletniej niewolnicy, urabiającej się po łokcie na plantacji bawełny białych
panów, która ryzykuje dramatyczną ucieczkę w nieznane, korzystając z systemu
wsparcia stworzonego przez abolicjonistów oraz podziemnych pociągów pędzących
po torach ułożonych nie wiadomo kiedy ani przez kogo, Whitehead wciąga nas w
opowieść straszną i śmieszną zarazem. Choć historia jest całkowicie zmyślona,
nie ma w niej ani jednego kłamstwa. Groza życia na amerykańskim Południu w świecie
niewolników i plantatorów jest wiernie oparta na dokumentach z epoki, relacjach
świadków i wspomnieniach, zaś wątek przygodowy jest tu rodem z najlepszych
powieści łotrzykowskich. Ta książka przerazi Was i zadziwi, zmusi do myślenia i
przypomni, że świat nie jest czarno-biały. Brutalnie uświadomi, że zbudowano go
na wyzysku i okrucieństwie, które nie straciły z czasem na popularności. Być
może jest dla nas nadzieja, ale pewnie z niej nie skorzystamy.
Jesień
to wprost wymarzony czas dla wszystkich książkoholików – i to nie tylko
dlatego, że wiele świetnych książek ma wówczas swoje premiery. To właśnie teraz
pogoda za oknem zamiast zachęcać do spacerów sprawia, że coraz częściej mamy
ochotę zaszyć się pod kołdrą z kubkiem gorącej herbaty. Aby umilić sobie
dłużące się wieczory, warto sięgnąć po dobrą książkę, która pozwoli nam
przetrwać ten trudny czas w możliwie jak najprzyjemniejszy sposób.
Tej
jesieni koniecznie trzeba sięgnąć po „Jej ostatni oddech”, czyli nową powieść
Roberta Dugoniego. Sama tego pisarza poznałam dość niedawno, bo przy okazji
marcowej premiery polskiego wydania „Grobu mojej siostry”, książki otwierającej
cykl o śledczej Tracy Crosswhite z wydziału zabójstw policji z Seattle. „Grób
mojej siostry” okazał się świetnym thrillerem, który w pełni spełnił moje
oczekiwania, choć rozwiązanie zagadki dało się przewidzieć. Po jego skończeniu
od razu chciałam sięgnąć po kontynuację. „Jej ostatni oddech” to thriller
najwyższych lotów, poziomem znacznie przewyższający tom pierwszy. Ta powieść nie
tylko jest doskonałą okazją do rozpoczęcia swojej przygody z prozą
amerykańskiego pisarza, ale też pozwala Robertowi Dugoniemu aspirować do grona
najwybitniejszych reprezentantów gatunku. Autor stworzył bohaterkę, której nie
sposób nie lubić, nieustraszoną, upartą, wrażliwą i niezrażającą się
niepowodzeniami. Miłośnicy solidnych i trzymających w napięciu thrillerów nie będą
rozczarowani. Robert Dugoni potrafi pisać, co po raz kolejny udowodnił.
Zdecydowanie polecam i czekam na więcej!
„TO”
Stephena Kinga spoglądało na mnie długo. Słyszałam, że to „jedna z
najlepszych” powieści w jego bibliografii, „prawdziwy majstersztyk” – ludzie
pisali, ale ta objętość zawsze nieco mnie przerażała. Kiedy na ekrany kin
zawitała filmowa wersja, stwierdziłam, że lepszego czasu na to „tomisko” nie
znajdę.
Usiadłam,
czytałam i nie żałowałam nawet sekundy spędzonej z tą książką. Nie będę
oszukiwać, zajęło mi to dużo czasu, w końcu to przecież ponad tysiąc stron… Ale
jakich!
King
w „TO” dociera do zakamarków ludzkiej psychiki. Odnajduje najbardziej
skrywane strachy i wywleka je na światło dzienne. Tak doskonale zna się na
rzeczy, że przypomniałam sobie demony z dzieciństwa, które wychodziły z
szafy i goniły po schodach, kiedy światło już było zgaszone. Dawno żadna
książka nie spenetrowała mojego umysłu do tego stopnia. Myślałam, że wszystkie
„trupy” już dawno zakopałam i przykryłam latami dorosłego życia. King
doprowadził nie tyle do ich zmartwychwstania, ile do przypomnienia sobie tego
czasu i uczuć. Tego momentu, kiedy jest się dzieckiem, leży we własnym
łóżku, pod własną kołdrą, ale nie można spod niej wyjść, bo wszędzie jest
ciemno, a podłoga na pewno zamieniła się w lawę.
Do
tego dochodzi jeszcze jedna ważna kwestia – genialna narracja. Nie lubię
dziwnych metafor, niepotrzebnych słów i rozbuchanego języka, którym autor chce
udowodnić znajomość słownika. King omija te cechy, tworząc autentyczną
opowieść, z którą się płynie… Kupuje się u niego wszystko. Nie
ma znaczenia, czy coś jest realne, czy nie, czy coś może się zdarzyć, czy
nie. Wierzysz w „TO”.
Nigdy
nie pomyślałabym, że książka typu horror może być doskonała nie tylko w swojej
konwencji. Myślę, że niektórymi cechami zawstydza pozycje stojące na półce pt.
literatura piękna. „TO” Stephena Kinga mnie porwało i mogę powiedzieć
jedno: WARTO, naprawdę.
Debiutancki
thriller B.A. Paris to rewelacyjny dreszczowiec, który do ostatniej strony
mocno trzyma w napięciu. Najbardziej fascynujące jest to, że już na początku
domyślamy się zakończenia historii, a jednak psychologiczny thriller B.A. Paris
wciąga bez reszty. Przeczytanie książki zajęło mi zaledwie trzy godziny – nie
udało mi się jej odłożyć chociaż na chwilę. Gęstniejąca ze strony na stronę
atmosfera, narracja trzymająca w napięciu i doskwierające nam nieustannie
uczucie przerażenia. Gorąco polecam tę powieść na jesienne dni. Można się
oderwać od pochmurnej aury i wciągnąć w przerażającą codzienność małżeństwa
Angelów. Z ekscytacją czekam na kolejne książki Paris! Jestem pewna, że będą
świetne.
Przepadam
za kryminałami, co jest moim zarazem szczęściem i nieszczęściem – szczęściem
dlatego, że dobry kryminał, jak książka z żadnego innego gatunku, może wciągnąć
i pozwolić zapomnieć o całym świecie; nieszczęściem – bo kiedy przeczytało się
kilka dobrych kryminałów, te niższych lotów nieprawdopodobnie zawodzą. A jest
ich znacznie więcej niż tych dobrych… Pewnie każdy miłośnik kryminałów zna to
uczucie, kiedy z nadzieją na dobrą rozrywkę odchyla okładkę i łapczywie wpija
się w tekst, żeby już po kilku stronach zorientować się, że to pewnie będzie
tylko kolejne czytadło, którego rozwiązanie odgadnie jeszcze przed połową...
No
cóż, nie doświadczycie tego uczucia, otworzywszy dowolną książkę z Johnem
Rebusem. Tam już od pierwszych stron na czytelnika czeka kryminalne mięso.
Niekoniecznie są to spektakularne sprawy i gra policji z seryjnym mordercą. To
świetnie napisane postacie, to pojedynki psychologiczne, cięte riposty i
starcia charakterów umieszczone w realnym świecie. To przerażające zbrodnie,
czasami popełniane przez zwykłych ludzi, co tylko czyni je straszniejszymi, i
wciągające śledztwa, na których nie kończy się treść książki. Te kryminały, te
popularne powieści, to dużo więcej niż czytadła. To Rozrywka przez duże R, przy
której będziecie mruczeć „O rany, jakie to dobre”, która nie obraża Waszej
inteligencji, która przenosi w inny świat.
A
sama postać Johna Rebusa ma w sobie wszystko, czego brakuje innym współczesnym
detektywom. Rebus dojrzewał przez kolejne powieści, razem z nim pisarsko
dojrzewał Ian Rankin. Jeśli tą recenzją zachęcę Was do zapoznania się z całą
serią, gorąco polecam zacząć od początku: od „Supełków i krzyżyków”. Nie jest
to konieczne, bo książki późniejsze i tak czyta się doskonale bez poznania
wcześniejszych losów postaci. Ale kiedy najpierw sięgniecie po najnowsze, „Świętych
Biblii Cienia” lub „Nawet zdziczałe psy”, będziecie chcieli więcej, a wtedy te
starsze prawdopodobnie wydadzą się Wam bardziej naiwne i powierzchowne – choć
wciąż bardzo dobre, o wiele lepsze od większości kryminałów dostępnych na
rynku. Dwie ostatnie książki z Rebusem to po prostu wielowymiarowe
majstersztyki, i – choć to wyświechtany slogan, to w ich przypadku w 100%
prawdziwy – nie odłożycie tych książek do ostatniej strony, a po przeczytaniu
historia będzie w Was żyć jeszcze długo po zamknięciu okładki.
Celowo
nie streszczam ich fabuły – zasugerowałabym tym samym, że ona jest w tych
książkach najważniejsza. A tymczasem jest jednym z równorzędnych elementów,
które składają się na fantastyczną całość. Wypada tylko zgodzić się z Mariuszem
Czubajem – Rebus i Rankin grają o klasę wyżej od kryminalnej Ligi Mistrzów.
PS.
Imię
Shiobhan wymawia się z grubsza „szivonn”
– wybaczcie nieprawidłowy zapis fonetyczny J
Obie
książki zostały napisane już jakiś czas temu, ale wydajemy je w nowym
tłumaczeniu. Polecam je razem z innymi książkami Johna Grishama, bo są teraz
aktualne u nas w Polsce jak nigdy. Choć ukazują realia amerykańskiego systemu
prawnego różniącego się od naszego, choć opisują rzeczywistość, która nie jest
wolna od patologii – absurdów, biurokracji czy korupcji – to jest w nich coś
szalenie ważnego, niezależnego od czasu czy miejsca akcji: fascynacja prawem
jako takim!
Swoją
przygodę z Grishamem proponowałabym zacząć od „Werdyktu”. To fantastyczny
thriller prawniczy z elementami thrillera politycznego. Akcja – co nietypowe –
rozpoczyna się od ogłoszenia werdyktu ławy przysięgłych, zgodnie z którym
wielka spółka chemiczna ma zapłacić odszkodowanie w wysokości kilkudziesięciu
milionów dolarów. Jej właściciel całą nadzieję pokłada w procesie apelacyjnym w
Sądzie Najwyższym stanu Missisipi. Tyle że jego orzeczenie będzie zależało od
pewnej sędzi, która, niestety, nie dość, że jest liberalna, to jeszcze
nieprzekupna. No ale zbliżają się wybory na stanowiska sędziów. A wyborców, jak
się okazuje, wcale nie tak trudno zmanipulować. Jeśli się ma pieniądze.
„Werdykt” i „Ława przysięgłych” to powieści
Grishama, w których autorowi udaje się coś niemal niemożliwego: sprawić, by
prawo – z jego paragrafami, posiedzeniami sądowymi, kruczkami, korowodem
sędziów, adwokatów, biegłych – stało się czymś porywającym, by czytelnik poczuł
się tak, jakby siedział na sali sądowej i ściskał kciuki za którąś ze stron. A
do tego podczas lektury czytelnik poczuje jeszcze powiew bryzy znad Zatoki
Meksykańskiej, skwar amerykańskiego Czarnego Południa i zapachy kreolskiej
kuchni.
Do zgarnięcia jest dziesięć książek!
Jedna książka wędruje
do jednej osoby, w związku z tym w rozdaniu nagrodzonych zostanie dziesięć
osób!
Książki, które stanowią nagrody konkursowe:
Aby wziąć udział w rozdaniu należy wysłać na adres ruderecenzuje@wp.pl, wiadomość w której:
- tytule należy wpisać "KONKURS",
- w treści należy podać tytuł i autora wybranej przez siebie książki oraz dane do wysyłki (imię i nazwisko, ulica i numer domu, kod pocztowy, miejscowość oraz numer telefonu).
Zgłoszenia niespełniające dwóch powyższych kryteriów nie będą brane pod uwagę przy wyłanianiu laureatów.
Dodatkowo:
- w treści można pozwolić sobie na odrobinę kreatywności,
- można zamieszczać załączniki do zgłoszeń.
Dodatkowym atutem będzie udostępnienie linku postu konkursowego (http://www.ruderecenzuje.pl/2017/10/jesienny-albatros.html) na swoich profilach social media (Facebook, Instagram, Google+...), oraz polubienie profili Rude recenzuje. i Wydawnictwo Albatros na Facebooku jednak nie jest to warunek konieczny.
Konkurs trwa od dzisiaj (23.10.2017) do 12 listopada 2017 do godziny 12.00.
Laureaci nie będą wybierani w sposób losowy, ale o wygranej nie będzie też decydować kreatywność.
Wyniki rozdania pojawią się w ciągu siedmiu dni na stronie www.ruderecenzuje.pl oraz na profilu FB Rude recenzuje., a zwycięzcy zostaną poinformowani o wygranej w wiadomości zwrotnej. Forma zgłoszeń nie przewiduje konieczności odpowiedzi na wysłaną przez Organizatora wiadomość, w związku z tym nie będzie potrzeby ponownego wybierania laureatów.
Fundatorem nagród jest Wydawnictwo Albatros, które odpowiada za wysyłkę książek do laureatów rozdania.
Regulamin konkursu dostępny tutaj - klik.
Udział w konkursie stanowi akceptację Regulaminu i potwierdzenie znajomości wszystkich zasad konkursu.
Liczę na Wasze zainteresowanie konkursem i liczne zgłoszenia!
W komentarzach zostawcie po sobie ślad - dajcie znać, czy podoba Wam się taka forma przedstawienia załogi wydawnictwa i czy czytaliście którąś z polecanych książek! J
Jak dla mnie to jest świetne:)parę polecanych książek mam i czytałam, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPowiem że super . Czytałąm za zamkniętymi drzwiami. Ale naprawdę wybrane najlepsze z najlepszych w ostatnim czasie. Cięzki wybór.
OdpowiedzUsuńMuszę zapamiętać na przyszłość, żeby nie czytać takich postów, bo przez nie moja lista książek do kupienia nie ma końca... Dobrze, że kilka tytułów już mam :D
OdpowiedzUsuńNajbardziej intrygują mnie książki Tany French. :)
Rewelacyjny pomysł! Fajnie, że załoga wydawnictwa wychodzi do czytelnika. Żadnej z przedstawionych książek jeszcze nie miałam okazji czytać a każda z nich kusi. :)
OdpowiedzUsuńTess Gerritsen brałabym z zamkniętymi oczami:) Jak Pani Sylwia wprost ją uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł.. ja mam upatrzone dwie książki ale nie mogę się jeszcze zdecydować.. pożyjemy zobaczymy troszkę czasu jest ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis! Bardzo fajny pomysł na post :) Ja mam za sobą lekturę 3 książek z listy do wygrania :)
OdpowiedzUsuńsuper! na pewno wyślę zgłoszenie
OdpowiedzUsuńAlieneczka
Pomysł bardzo fajny, zgłoszenie już wysłane ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Za zamkniętymi drzwiami"
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie czytałam książek Stephena Kinga, dlatego też wezmę udział w rozdaniu o "To" może się uda.
Świetny pomysł na post :) Fajnie było zobaczyć ekipę Albatrosa :)
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł :-). Po raz kolejny można wysnuć wniosek, że ekipę wydawnictwa Albatros tworzą fajni ludzie.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z Ekipą Wydawnictwa. Najbardziej przekonali mnie Redaktorzy Aldona i Marzena. Żadnej z konkursowych książek nie czytałem i nawet nie mam ich na półce w kolejce więc jest w czym wybierać. Nie mniej obstawiam właśnie dwa ostatnie polecenia :). Na zgłoszenie jeszcze czas więc maszyna kreatywności pracuje ;). Pozdrawiam cały zespół Wydawnictwa.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z Ekipą Wydawnictwa. Najbardziej przekonali mnie Redaktorzy Aldona i Marzena. Żadnej z konkursowych książek nie czytałem i nawet nie mam ich na półce w kolejce więc jest w czym wybierać. Nie mniej obstawiam właśnie dwa ostatnie polecenia :). Na zgłoszenie jeszcze czas więc maszyna kreatywności pracuje ;). Pozdrawiam cały zespół Wydawnictwa.
OdpowiedzUsuńEwa S.
OdpowiedzUsuńRewelacyjny pomysł :-)
Zgłoszenie wysłane...
Super pomysł na polecanki :) Poszedł mail :)
OdpowiedzUsuńTeż zgadzam się z wszystkimi: świetny pomysł na wpis. :) Nie dość, że poznajemy ekipę wydawnictwa, to mamy nowe i ciekawe propozycje do czytania. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł! Oczywiście biorę udział w konkursie, może się uda :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wysłałam swoje zgłoszenie. To był naprawdę świetny pomysł. Fajnie jest poznać chociaż trochę ludzi, którzy pracują nad książkami od strony Wydawniczej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńForma rozdania jest świetna. Czytelnik może sam wybrać na którą pozycję się skusić i o którą się postarać wysyłając zgłoszenie. Nie czytałem żadnej z zaprezentowanych książek, ale czuję się zachęcony ich opisami. Swoje zgłoszenie wysłałem, choć wybór tytułu do najłatwiejszych nie należał. Pozdrawiam Marcin Kannenberg
OdpowiedzUsuńKażda książka z puli kusi. Wybór trudny, ale został dokonany. Teraz już tylko trzymam kciuki za siebie. Mariusz
OdpowiedzUsuńSuper pomysł :)
OdpowiedzUsuńZgłoszenie wysyłam :D
Fajny pomysł :) Udział już wzięty - trzymam kciuki, bo na profilu Albatrosa nigdy mi się wygrać nie udało i tylko robili mi smaka na kolejne książki ha ha :P
OdpowiedzUsuń