Fani kryminałów już chyba
tak mają, że w ich zbiorach muszą pojawić się Skandynawskie kryminały. Na moich
półkach mimo wszystko królują amerykańscy pisarze, jednak Skandynawia zajmuje
zaszczytne drugie miejsce. Trzecie, o dziwo, przypada Polakom.
Kiedy zapytano mnie,
gdzie chciałabym polecieć na weekend, jeżeli miałabym do wyboru całą Europę,
długo się zastanawiałam – początkowo nie potrafiłam podjąć decyzji. Myślałam,
żeby może celować te cieplejsze krajce – Francja, Włochy, albo chociaż
Chorwacja – skoro polska jesień odwiedziła nas wcześniej niż ktokolwiek mógłby
przypuszczać. Marzyło mi się, żeby jeszcze trochę pogrzać tyłek w cieple i przy
okazji zwiedzić kawałek nieznanej ziemi. Szybko jednak odeszłam od tej myśli i
rozważałam Irlandię albo Islandię, chociaż tam już stosunkowo chłodno i bywa
też deszczowo. Kobiety chyba już to do siebie mają, że bez względu na wszystko
są niezdecydowane i postawione w sytuacji dającej duże pole do popisu zaczynają
trochę głupieć – przynajmniej ja zgłupiałam, zaczęłam ganiać własny ogon. Czas
na podjęcie decyzji zaczął się kończyć, a ja ostatecznie – jak na
kryminałoholika przystało – wybrałam Skandynawię, a dokładniej Norwegię.
Wszystkie zdjęcia są moją własnością i są chronione prawem autorskim. Zabrania się kopiowania i wykorzystywania zdjęć w jakikolwiek sposób.
Taki mamy klimat
Zawsze zastanawiałam się
nad tym, czy rzeczywiście Norwegia jest tak malowniczym krajem jak
przedstawiają ją w książkach. Moja mega bujna wyobraźnia zawsze przy
skandynawskich powieściach dodaje coś jeszcze od siebie, przez co efekt końcowy
jest bardziej spektakularny, a czytanie jeszcze przyjemniejsze. Wszystko wydaje
się być otoczone magiczną aurą, będąc jednocześnie dzikie i nieokiełznane.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak wysoko postawiłam poprzeczkę tej
wycieczce, oczekiwałam, że Oslo spełni moje wymagania i przy okazji pokryje się
z moimi wyobrażeniami o tym mieście, budowanymi właśnie za sprawą
przewijających się tam autorów. A było dosłownie idealnie i najchętniej
zostałabym tam na dłużej. A surowość norweskich krajobrazów rozkochała mnie w
sobie.
Ulepimy dziś bałwana
Jako, że należę raczej do
tych ciepłolubnych ludzi, odwiedzenie Norwegii w pełni zimy byłoby dla mnie nie
lada wyzwaniem. Jednak po jesiennej wizycie mam ochotę na znacznie więcej -
teraz pozostała mi jedynie masa zdjęć i niedosyt, że za szybko tej ich zimy nie
zobaczę. W każdym razie już po głowie chodzi mi pomysł zorganizowania
przyszłorocznej objazdowej wyprawy po fiordach, właśnie w sezonie zimowym.
Przecież nie jestem złodziejem
Nie odczuwam przyjemności
ze spacerowania po polskich sklepach, ani tym bardziej po księgarniach, bo mam
wrażenie, że na każdym kroku jestem obserwowana. Wiem, że nie we wszystkich
miastach i sklepach tak jest, jednak w większości dostępnych sieciówek w Olsztynie
właśnie tak to wygląda. Robię się nerwowa i zapominam o rzeczach, po które
przyszłam, kiedy kątem oka widzę skradającego się, cichociemnego ochroniarza
czy sprzedawcę. Przekraczając próg sklepu czuje się jakbym została oznaczona
jako potencjalny złodziej.
Nawet nie wyobrażacie
sobie jakie było moje zdziwienie, kiedy weszłam do jednej z Norweskich
księgarni, a ta swoją powierzchnią przypominała mały supermarket. Wszędzie
pełno książek – po norwesku, angielsku, francusku… Czego dusza zapragnie.
Pracownicy na wejściu uśmiechają się do Ciebie, życzą miłego dnia, a Ty możesz
chodzić do woli, robić zdjęcia, wąchać, macać i nikt Ci nie przeszkadza, nikt Ci
nie wciska promocyjnych pierdół, ani oczywiście nie podgląda.
Samotnicza surowość
W krajobrazach Norwegii
jest pewna nostalgia, która sprawia, że myśli zaczynają krążyć z zawrotną
prędkością i zaczyna się wspominać, tęsknić za przeszłością. Zakładam, że każdy
ma inne podejście do dzikich i surowych widoków, ale ja się zatracam w nich i w
swoich myślach bez reszty – taki już ze mnie introwertyk, co całe dnie
siedziałby na łonie natury i wspominał, zamiast żyć teraźniejszością.
Możliwości
Pokonywanie własnych
obaw jest fajne, szczególnie, kiedy ktoś popycha Cię do działania, jednocześnie
wspierając. Jestem typem, który najlepiej czuje się w transporcie naziemnym –
podróżowanie statkami i samolotami zawsze było dla mnie niekomfortowe, ale
dzięki tej wycieczce zaczynam się chyba przełamywać. Moim wsparciem przy tej
wyprawie była firma KAYAK, która umożliwiła mi zwiedzenie kawalątka Norwegii i
która „zmusiła” mnie do pokonania własnych barier i usadzenia tyłka na
pokładzie samolotu. A to właśnie dzięki ich wyszukiwarce ofert turystycznych
mogłam znaleźć najtańsze przeloty w jedną i drugą stronę (dacie wiarę, że
więcej kosztowało mnie dojechanie na lotnisko niż sam przelot), oraz atrakcje
odbywające się w Oslo w trakcie wybranego przeze mnie weekendu.
Na
koniec
Mogę tylko powiedzieć,
że niezmiernie cieszę się z tej wyprawy i długo będę ją wspominać. A każdemu z Was polecam wybranie się tam osobiście, chociaż z nieco większym zapasem czasowym niż tylko weekend ;)
Wszystkie zdjęcia są moją własnością i są chronione prawem autorskim. Zabrania się kopiowania i wykorzystywania zdjęć w jakikolwiek sposób.
Pięknie!
OdpowiedzUsuńPodróż do Skandynawii to moje marzenie. Fascynują mnie wszystkie kraje skandynawskie, chyba poza Finlandią. I nie ma tu żadnego racjonalnego powodu, żebym tak dyskryminowała Finlandię, ale czytam sporo o Danii, Szwecji, Norwegii i Islandii, a o Finlandii tak mało, że nie wzbudziła we mnie takiego apetytu jak pozostałe kraje.
OdpowiedzUsuńGratuluję wyprawy i pięknych zdjęć.
Świetne zdjęcia!!! Bardzo zachęcają do odwiedzania Norwegii. Sama bardzo chętnie bym pojechała.
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia :) aż chce się tam pojechać
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia! :) Klimatyczne, choć szkoda, że nie było jeszcze bardziej ponuro :P Bo wtedy byłoby już zupełnie kryminalnie, choć przypuszczam, że gorzej by się zwiedzało ;-)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne zdjęcia. Jeśli podobała Ci się Norwegia, koniecznie powinnaś pojechać do Danii, a konkretniej do Kopenhagi. Problemem mogłoby być jedynie to, że weekend nie byłby wystarczająco długi na zwiedzanie :) Pieknie tam jest.
OdpowiedzUsuńKolejnym co Ci polecam jest wiecznie zielona wyspa, czyli Irlandia. Co do zwiedzania to polecam okolice, w których ja mieszkam czyli miasto Cork i wioski położone w okręgu. Widoki są nieziemskie. Dużo dzikich plaż i wszędzie woda do okola :) Jeśli wolisz shopping, to Dublin wpasuje się w Twoje gusta. Jest większy i bardziej przypomina Londyn, zatłoczony i pełen ludzi żyjących w pospiechu.
Pozdrawiam :)