Poznałyśmy się niecałe pół roku temu w Gdyni na evencie SeeBloggers. One trzy mieszkające w Warszawie, ja w Olsztynie.
Wcześniej sporadycznie ze sobą rozmawiałyśmy, głównie na Instagramie, ale bez przesady. One już trochę się znały - dwie razem studiowały - więc od początku podchodziłam do nich z dystansem, trochę czając się na uboczu. Nie zapowiadało się, że z naszego spotkania wyniknie coś fajnego, jakaś dłuższa i bardziej zażyła znajomość, nastawiałam się raczej na jakieś wakacyjne plotki i późniejsze wspomnienia z jedynego - pierwszego i ostatniego - spotkania. Wyszło inaczej - bo lubimy się, spotykamy regularnie i rozmawiamy często, a co najfajniejsze nie tylko o typowo damskich pierdołach, ale też o życiu i książkach. Mimo zupełnie odmiennych charakterów i upodobań książkowych jakoś nam to wyszło, a we wpisach (które może będą pojawiać się częściej) damy Wam się poznać - wspólnie.
Rude recenzuje: Na święta czytacie książki w typowo
cukierkowym, świątecznym klimacie?
Bardziej lubię książki niż ludzi: Ja nie. W ogóle nie uważam, że święta
zobowiązują nas do czytania książek w konkretnym klimacie. A jeśli już, to ja
mam w drugą stronę - tyle jest świąt wokół, światełek, słodkości, radości i
miłości, że muszę to sobie zrównoważyć raczej dziwną i mroczną lekturą ;-)
Blair Czyta: Ja mam różnie. 2 lata temu czytałam
opowieści świąteczne - właśnie takie cukierkowe i chyba w tamtym momencie
dokładnie tego potrzebowałam. Ale w zeszłym roku, gdy sięgnęłam po tego typu
literaturę, to mocno mnie rozczarowała. W tym roku chyba po raz pierwszy nie
przygotowałam sobie na ten czas niczego klimatycznego i trzymam się po prostu
tego, co na mnie czeka na półce. Ale lubię czasem oddać się świątecznemu
klimatowi. Poza tym myślę, że w każdym gatunku znajdzie się coś, co wpisuje się
w atmosferę świąt lub zimy. Macie jakieś pomysły? Na pewno chodzi mi po głowie
Lackberg “Zamieć śnieżna i woń migdałów”.
Rude recenzuje: Ja ostatnio przeczytałam jedną świąteczną
książkę z pieskami w roli głównej i mam po niej niesamowite wyrzuty sumienia -
bo z jednej strony była bardzo, ale to bardzo zła, a z drugiej wydawnictwo
wspiera tą książką samotne psiaki z jednego z polskich schronisk. Tak się
kończą świąteczne klimaty w moim wykonaniu. Wolę czytać o mordercach. A z
zimowych kryminałów przychodzi mi teraz do głowy tylko “Dziewczyna w lodzie”
Roberta Bryndzy.
Bardziej lubię książki niż ludzi: O, o! To ja dorzucę coś od siebie
zimowego! Jak zimowy klimat, ale niekoniecznie świąteczny to najlepsze będą książki
polarne i górskie! Z tego roku piękna jest “Ekspedycja” Bei Uusmy, “Dzienniki
lodu” Jean McNeil, “Himalaistki” Mariusza Sepioło i dwie rewelacyjne biografie
- Wandy Rutkiewicz i Piotra Pustelnika. Gwarantuję klimat lodowatego zimna! :)
Parapet Literacki: Tak sobie rozmyślam i chyba nigdy nie
czytałam tzw. świątecznej książki, której akcja rozgrywa się w Święta. W tym
roku natomiast mam zamiar to zmienić.. no w pewnym sensie. Od początku grudnia
z ciekawością czytam wieczorami książkę autorstwa Tahara Ben Jellouna, “Śpiąca
Królewna z Tysiąca i jednej nocy i inne baśnie dla dorosłych.” Bardzo podoba mi
się ta koncepcja pisania opowiadań z morałem na kanwie klasycznych baśni.
Jelloun akurat oparł się na baśniach Perraulta (to ten Francuz od Kota w butach,
Kopciuszka albo Czerwonego Kapturka), osadził je w świecie arabskim i do tego
dodał czarny humor, przemoc i seks. Czyta się to świetnie :). Nie jest on
jedynym, który zabrał się za przerabiania klasycznych baśni. Poza tym mam w
domu baśnie norweskie, a pocztą jadą do mnie baśnie szwedzkie. Mam zamiast
sobie tak przeplatać je i podczytywać przez zimę.
Co wy na to? Tak sobie pomyślałam, że zima to wymarzony czas na odrobinę
magii.
Książki zimowe, o których pisze Diana okrutnie mnie ciekawią, ale póki co na
razie gromadzę tytuły, nic nie przeczytałam. Kryminałów nie czytam, ani
zimowych, ani letnich, no ale to wiecie :D.
Blair Czyta: Klimatów arabskich nie czuję, ale po
baśnie norweskie i szwedzkie sięgnęłabym bardzo chętnie! Właśnie spojrzałam po
półkach i odkryłam, że właściwie czeka na mnie jedna książka, która chyba
idealnie wpasowałaby się w najbliższe miesiące - i to polskiego autora! Patryk
Fijałkowski “Śnieg widmo” - no i chyba jednak wcisnę w kolejkę, bo zapowiada
się obiecująco… Paula, Królowo Kryminałów, czytałaś? :D
Rude recenzuje: Mam “Dzienniki lodu”, ale nadal nie
ruszone. Ostatnio wróciłam do mafijnych książek, więc dalej wałkuję historie
Masy i jego kolegów i chyba to na ten świąteczny okres najbardziej mi pasuje,
chociaż baśnie brzmią zachęcająco, ale nic na stanie nie mam :)
“Śniegu widmo” nie czytałam (w ogóle pierwsze słyszę) :D Ale tak mi się
przypomniało, że mam jeszcze “Mróz” Marcina Ciszewskiego - kolejny kryminał
zasilający stosy hańby...
Bardziej lubię książki niż ludzi: Ola, baśnie to świetny pomysł. A czytałaś
“Dzikiego łabędzia” Cunninghama? Też baśnie, może mało świąteczne, ale w
formie, którą ja najbardziej lubię - czyli przerobione na współczesność :D A do
świątecznych lektur dorzuciłabym jeszcze klasykę! Zawsze obiecuję sobie, że
będę jej więcej czytać i nigdy nic z tego nie wychodzi :D W tym roku z pomocą
przyszło Wydawnictwo Mg i ich “Dziadek do orzechów” - i może się uda przeczytać
coś jeszcze ;-)
Blair Czyta: Słyszałam o “Dzikim łabędziu” i od dawna
mam na niego ochotę! A co do klasyki… to czytała któraś z Was “Opowieść
wigilijną” Dickensa? Ja chyba kilka lat temu, ale sam oryginał już słabo
pamiętam. To chyba najbardziej wigilijna opowieść, jaką sobie przypominam. No i
oczywiście doczekała się chyba największej ilości interpretacji. Pierwszą, jaką
poznałam, był komiks Kaczora Donalda w dzieciństwie, w którym Sknerus był
Ebenzerem :D
Parapet Literacki: Diana, “Dzikiego łabędzia” mam na półce,
jeszcze nie czytałam, ale mam zamiar zrobić to zaraz na początku roku. Mam dwa
egzemplarze, więc najlepiej byłoby zrobić jakiś konkurs zimowy! :) Ta arabska
książeczka z przeróbkami francuskich baśni jest taka dość ciekawa - jakby
wymieszana współczesność ze światem księżniczek i królewiczów. “Opowieść
wigilijną” oczywiście czytałam, ale faktycznie wieeeele lat temu.
Ha ha!! Ewelina ja też pamiętam ten komiks z Kaczorem Donaldem!
Ha ha!! Ewelina ja też pamiętam ten komiks z Kaczorem Donaldem!
No dobra a tak pozaksiążkowo… Macie jakieś swoje specjalne sposoby na
wejście w świąteczny nastrój?
Bardziej lubię książki niż ludzi: Ola, sprecyzuj, co to znaczy wejście w
świąteczny nastrój :D Chyba musiałybyśmy określić, czym dla każdej z nas są
święta. Dla mnie to głównie czas spędzony z rodziną - odcinam się wtedy od
wszystkiego, o niczym nie myślę, nic mnie nie obchodzi. Ładuję baterie i cieszę
się z “tu i teraz”. W oczekiwaniu na moment wyjazdu zawsze towarzyszy mi
Sinatra - możemy to uznać za wchodzenie w świąteczny klimat? :D
Parapet Literacki: No więc “świąteczny nastrój” to dla mnie
w zasadzie to samo co dla Ciebie, Diana :). Czyli de facto czas wyciszenia,
spokoju, czas dla rodziny. Problem jedynie pojawia się czasem taki, że ja
próbuję być, jak to się ładnie nazywa, “tu i teraz”, a moja rodzina… pilnuje
planu dnia. Ja mam do zegarka stosunek raczej luźny jak tylko wyjdę z pracy i
zawodowych obowiązków, a w domu rodzinnym wszystko jest na czas i na już… No
cóż, staram się zatem łapać chwile i mimo wszystko forsować swój styl
odpoczywania.
Blair Czyta: Ja jestem pod tym względem niepoprawną
romantyczką. W świąteczny nastrój wprawia mnie chyba klasycznie - choinka i
ozdoby świąteczne, zapach cynamonu i pomarańczy, rozgrzewająca zimowa herbata i
najlepiej do tego wszystkich śnieg za oknem. A jak przychodzą już Święta, to oczywiście
gromadzenie się wszystkich bliskich i nagłe spowolnienie w porównaniu do
codzienności, cieszenie się sobą wzajemnie i bycie razem. W tym roku chyba
wyjątkowo bardzo czekam na ten czas :)
Rude recenzuje: A ja za to jestem typem nierodzinnym i
nieświątecznym. Z roku na rok coraz bardziej drażni mnie to wymuszenie, brak
jakiejkolwiek spontaniczności i takiej czystej, wiecie, takiej prawdziwej
radości. Mam wrażenie, że wszystko jest tylko na pokaz - kto więcej, lepiej i
dostojniej. Ja się od tego odcinam, korzystam z wolnego i chwili, którą mogę
spędzić z rodzicami. Jeżdżenie po rodzinie, którą widzę tylko odświętnie, raz
na rok, nie jest mi zupełnie do szczęścia potrzebne.
Bardziej lubię książki niż ludzi: Ja też tego nie robię. Spędzam święta z
najbliższymi i z tymi, z którymi chcę spędzić. Chyba dawno wyrosłam z robienia
czegoś, bo “wypada”.
Parapet Literacki: Jeśli chodzi o jeżdżenie po rodzinie to
cóż… moja rodzina jest bardzo mała i nieszczególnie mam po kim “jeździć”.
Pierwszego dnia świąt odwiedzam dziadków i to w zasadzie tyle. Jakbym miala
odwiedzać kuzynów i ciotki bo wypada, to prawdopodobnie bym udawała co roku
grypę żołądkową :P. Jestem słaba w rozmowach pt. Co u Ciebie, z ludźmi, których
się widuje raz do roku, więc takie wizyty są dla mnie nieprzyjemnością i
odliczaniem czasu.
Wiecie, mi to się czasem marzą takie Święta w domu pełnym ludzi, bo znam je
tylko z filmów. W dużej rodzinie, gdzie przy stole jest i wesoło i są
kłótnie, coś się dzieje. U nas ostatecznie jest tak spokojnie, że aż trochę
smutno.
Rude recenzuje: To u mnie jest tak samo, ale już się
chyba przyzwyczaiłam do tego spokoju. Z jednej strony takie huczne święta
mogłyby być fajne, ale obawiam się, że jednak bardziej by mnie zmęczyły niż
dały satysfakcję.
A jak jest u Was z prezentami? Książki pod choinką muszą się znaleźć?
Bardziej lubię książki niż ludzi: U mnie też jest spokojnie, ale umówmy się
- ja i tak bardziej lubię książki ;-) A pod moją choinką zawsze książki
-ale nigdy dla mnie :D Ja zawsze daję wszystkim co najmniej po jednej. Ja
nie dostaję, ale trochę to rozumiem - to jakby dawać cukiernikowi czekoladki
albo księgowemu kalkulator :P W sumie nawet bym nie chciała, przynajmniej nie
muszę udawać, że jakaś mi się podoba, a tak naprawdę nie wiem, co z nią zrobić
;-) Ale w tym roku dostałam wyjątkowo dwie - są bardzo specjalne i już nie mogę
się doczekać, żeby się nimi pochwalić.
Rude recenzuje: O to, to! U mnie jest dokładnie tak samo
:D nawet się cieszę, że rodzice nie próbują kombinować mi jakiś książek!
Parapet Literacki: No po prawdzie to i ja obawiam się, że
tak tłumek by mnie bardzo zmęczył, ale może chociaż Wigilia przy dużym stole :)
Co do książek pod choinką - OCZYWIŚCIE! Ja z kolei nie wyobrażam sobie,
żebym książek nie dostała. Tylko, że, umówmy się, nikt mi nie kupuje w ciemno.
Albo wprost mówię, co mi się marzy, tak jak w tym roku, albo rodzina zagląda na
moją półkę na lubimyczytać “chcę w prezencie”. Polecam takie rozwiązanie
:D. I ja również kupuję rodzicom książki pod choinkę, ale mam łatwiej, bo wiem
zazwyczaj czego nie mają, a co im się spodoba. W tym roku dostałam eseje Virginii
Woolf i Wszystko, czego nie pamiętam szwedzkiego pisarza Jonasa
Khemiriego.
Blair Czyta: U mnie w domu Wigilia i Święta są
kameralne - tylko 6 osób. Za to u mojego Męża Wigilia jest duża - w tym roku
przy stole byliśmy w 15 osób. Mając porównanie uważam, że każda ma swój klimat
i żadna nie jest gorsza :) Co do książek - w tym roku znalazłam trzy książki
pod choinką, dokładnie takie, jakie chciałam. U Męża robimy co roku losowanie i
każdy kupuje prezent jednej osobie. Losowanie odbywa się droga internetową w
programie, który daje możliwość napisania WishListy, dzięki czemu co roku każdy
dostaje dokładnie to, co chce lub jeśli woli ma niespodziankę. Moim zdaniem to
świetne rozwiązanie, bo naprawdę nie ma nietrafionych prezentów.
Jestem bardzo ciekawa jak jest z Wami i ewentualnymi książkami pod choinką - muszą się tam znaleźć, czy jednak lepiej jak ich nie ma? Czekam na komentarze ♥
I obowiązkowo dajcie znać, czy podoba Wam się taka odskocznia od recenzji i posty bardziej przegadane. Jak na pierwszy raz wyszło nam całkiem nieźle, z Waszym dopingiem pewnie szybciej powstanie coś nowego ;)
Mi się bardzo podoba taka odskocznia od recenzji! <3 :D
OdpowiedzUsuń