Ciężko
mówi mi się i pisze o poezji, bo często kiedy sięgam po wiersze okazuje się, że
trafiają one w najczulsze punkty, sprawiając tym samym, że do tomików podchodzę
bardzo osobiście, a nasza relacja nabiera bardziej intymnego wyrazu.
Publikując
informacje o sobie zawsze odczuwam pewien dyskomfort i przy okazji zastanawiam
się, czy rzeczywiście warto iść w tym kierunku, ale nie widzę innej możliwości
opowiedzenia Wam o tych książkach.
Przygodę
z poezją zaczęłam od książki Mleko i miód
Rupi Kaur i na tym tomiku na długi czas skończyłam. Jestem kompletnym laikiem
jeżeli chodzi o poezję i na dobrą sprawę nawet nie bardzo wiedziałam, za co
mogłabym się zabrać, żeby tej przygody tak nagle nie urywać, a i szukać mi się
też nie bardzo chciało. W styczniu miałam już okazję przeczytać drugą książkę
Rupi (The sun and her flowers) w
oryginale, z tego względu, że w Polsce nie została ona jeszcze wydana oraz
tomik polskiej autorki – Anny Ciarkowskiej – Chłopcy, których kocham.
Zabierając
się za wiersze Ciarkowskiej nie chciałam się niczego spodziewać ani niczym
sugerować, bo przed rozpracowaniem jej poezji mogłabym przypadkowo wydać na nią
wyrok i porównać ją do Rupi Kaur (co ostatecznie i tak zrobiłam, bo inaczej się
nie dało, ale o tym za chwilę). Wizualnie tomik jest niesamowicie dopieszczony,
a ilustracje pojawiające się na okładce oraz na każdej stronie wewnątrz, dodają
klimatu urozmaiconego nutką tajemniczości – to prawdziwa uczta dla oczu.
Porównywanie
twórczości Ciarkowskiej do wierszy Kaur jest w moim odczuciu nie na miejscu,
przede wszystkim dlatego, że swoim przekazem idą w zupełnie różnych kierunkach.
Inne myśli, inny przekaz, inne uczucia. Jednak warto wspomnieć, że wizualnie
oba tomiki wyglądają niemal identycznie – zaczynając od samego wydania,
przechodząc przez wnętrze i ilustracje w środku, dochodząc do podziału na
konkretne tematy. Z początku pomysł wydania Chłopców,
których kocham w takim stylu wydawał mi się strzałem w dziesiątkę, teraz
mam mały niesmak, bo jednak mam wrażenie, że przyniosło to więcej szkody niż
korzyści – przynajmniej dla mnie. Zadziałało bardzo sugestywne podejście
wydawcy, który podświadomie przypomniał czytelnikowi o wydaniu Mleka i miodu, co ostatecznie sprawiło,
że nie mogłam się opanować z nieporównywaniem jednej autorki do drugiej.
Niestety na niekorzyść Ciarkowskiej.
Tomik
wywołał we mnie uczucia w stylu miłości połączonej z nienawiścią, bo tak bardzo
chciałam, żeby wszystko wypadło idealnie ze względu na temat i odniesienia do
świata podwodnego, a tymczasem ta przygoda przyniosła mi tak wiele zawodu. Większość
wierszy zupełnie do mnie nie trafiła, wydawała się albo za bardzo
niezrozumiała, albo wręcz zbyt banalna – ze skrajności w skrajność. Mam
wrażenie, że utrzymanie wierszy w jednej „podwodnej” kategorii było powodem
komplikacji, przez co autorka zamiast skupić się na przelaniu swoich emocji na
wirtualny papier, skupiła się na dopasowaniu jednego wiersza do drugiego, żeby
wspólnie jak najlepiej się komponowały. Nie mogę powiedzieć, że cały zbiór
okazał się totalną klapą, bo odnalazłam w nim fragmenty, które trafiły w
najczulsze punkty, które zabolały tam, gdzie wydawało się, że wszystko zostało
dawno zapomniane.
Z
poezją jest różnie i sami powinniście wiedzieć, że dużo zależy od odbiorcy. Nie
chcę kończyć słowami, że to ze mną było coś nie tak, bo wiersze Ciarkowskiej mi
się nie spodobały, ale chcę Wam uzmysłowić, że poezja jest indywidualną sprawą,
którą każdy z odbiorców interpretuje i przyswaja na swój sposób. U mnie do
końca to nie wyszło, ale to wcale nie znaczy, że i u Was nie wyjdzie. Wydawca
sprawił, że niemal automatycznie ma się ochotę porównać Ciarkowską z Kaur, ale
w moim przypadku to też nie wyszło na korzyść polskiej autorki. Czytajcie jeśli
macie ochotę, ale nie szukajcie tu stylu z Mleka
i miodu, Ciarkowska przeżywa zupełnie inne sytuacje, ubierając je w całkiem
odmienne słowa.
Tytuł: Chłopcy, których kocham
Autor: Anna Ciarkowska
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 315
Data wydania: 31 stycznia 2018
Cena katalogowa: 39,90 zł
Moja ocena: 6/10
Moja ocena: 6/10
Tomik Mleko i miód mnie nie porwał, a czytając pełne zachwytów opinie liczyłam na wiele. Ten tomik raczej też do mnie nie trafi, dlatego póki co podziękuję.
OdpowiedzUsuńNie miałam w rękach "Mleka i miodu" jednak kurczę, to wydanie mi się podoba, pewnie przez te rysunki ;)
OdpowiedzUsuńAle poezja nie jest moją mocną stroną i szczerze mówiąc to się jej boję... Więc może kiedyś zapoznam się z jakimś tomikiem ;)
Pozdrawiam!
Piękne wydanie, cieszę się, że mimo tego, że proza jest dużo bardziej popularna, utalentowani debiutanci mogą cieszyć się zaufaniem dużych tradycyjnych wydawców. To bardzo budujące.
OdpowiedzUsuń