Przeczytam 52 książki w 2017 roku?
W 2017 roku udało mi
się sprostać temu wyzwaniu bez większych problemów, chociaż mam wrażenie, że
moja skuteczność szybkiego czytania i w ogóle chęci czytania była znacznie
mniejsza niż w 2016 ze względu na różne życiowo-prywatne aspekty.
Tak jak już
pisałam w życiowym podsumowaniu tutaj, rok 2017 okazał
się tym okresem w moim życiu, kiedy sama od siebie dostawałam w dupę. Tak się
kończy, kiedy podejmie się zbyt wielu rzeczy na raz, będąc przekonanym, że „JA
NIE DAM RADY?!”. Jak się okazało – nie dałam, ale dużo sobie dzięki temu
przemyślałam.
W 2016 przeczytałam
coś koło 130 książek, ale musiałam wszystkie skrzętnie zapisywać w notesie, bo
przez natłok tytułów najzwyczajniej w świecie zapominam co czytałam dwa
tygodnie wcześniej. Pod koniec sierpnia tego roku obudziłam się i zdałam sobie
sprawę, że czytanie tego, co przychodzi od wydawnictw bez większej możliwości
dobierania książek pod własne zachcianki i przede wszystkim czytanie na czas i
ilość jest - w skrócie mówiąc - do dupy.
W sierpniu dopisałam
ostatnią – 70 książkę – do swojej listy, a później zapomniałam o spisie. Listę
wyciągnęłam ostatnio (już po Nowym Roku), żeby sprawdzić co na liście się
znalazło i w którym miejscy skończyłam wszystko notować, no bo jednak
przydałoby się przygotować jakieś książkowe podsumowanie roku czy coś, bo
przecież lubicie takie wpisy. Ale żeby było ciekawiej, postanowiłam sprawdzić
siebie i swoje możliwości i dopisać te tytuły, które przeczytałam od sierpnia
do końca grudnia. Uwaga – dopisałam 21 książek, z czego 7 przeczytałam tylko w
grudniu.
Jestem święcie
przekonana, że tych książek było więcej, no ale właściwie co z tego? Czy skoro
ich nie pamiętam nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla mnie samej, że
nie prowadziłam tej listy do końca roku?
Właśnie to sprawiło,
że zaczęłam się na poważnie zastanawiać nad sensem ekspresowego czytania
wszystkiego, co jest na dziś, bo zaraz premiera, albo na wczoraj, bo się nie
wyrobiłam tydzień wcześniej. Lubię czytać, czytam
dużo i praktycznie wszędzie, ale mimo wszystko bardzo często czuję presję ze
strony wydawców, którzy czegoś ode mnie oczekują. To oczywiście wiąże się z
tym, że cały czas myślę o tekstach, o blogu i terminach. I właśnie w tym
momencie kończy się przyjemność z czytania, a zaczyna przykry i irytujący
obowiązek.
Część z Was może mi
teraz śmiało powiedzieć, że znów narzekam, że znów coś mi się nie podoba, bo
jak mogę jęczeć na terminy, skoro mam książki za darmo. A no mogę i będę, bo
czytanie i recenzowanie zabiera bardzo dużo czasu, gdzie z życiem prywatnym
(pracą i nie daj Boże jakimiś znajomymi) jest to niesamowicie ciężko pogodzić.
W pierwszych kilku dniach stycznia zauważyłam wysyp wpisów z pożegnaniami, z
informacją o porzucenia bloga/vloga przez innych recenzentów, więc chyba nie
jest tak łatwo i kolorowo, jakby mogło się wydawać.
W każdym razie tu
pojawia się pytanie do Was – czy rzeczywiście opłaca się czytać na wyścigi? Czy
nie lepiej cieszyć się lekturą w spokoju, bez spiny, terminów i jakiejkolwiek
presji?
Ja czasami uczę się
na własnych błędach i na kolejny – już 2018 rok – mam postanowienie, żeby
czerpać więcej przyjemności z prowadzenia bloga, Instagrama i przede wszystkim
czytania. Czy przeczytam 30 książek, czy wyjdzie ich 180 będzie dobrze, bo nie
dość, że lektury dobiorę tylko i wyłącznie pod siebie, to jeszcze będę czytać
je tylko wtedy, kiedy będę miała na to czas i ochotę.
Każdy bloger z czasem zdaje sobie z tego sprawę. Ja już od ponad roku przestałam czytać dużo, szybko i przestałam brać książki na terminy, zawsze mówię wydawnictwom że nie chce narzuconego terminu bo nie wiem czy dam radę, książkę przeczytam ale nie koniecznie na wtedy na ogół się zgadzają, ze 2 razy chyba wydawnictwo tylko odmówiło.
OdpowiedzUsuńNo najgorzej gdy się czyta a i co z tego skoro wiele z tych książek się nie pamięta, naprawdę warto jest czytać wolniej książki, albo po prostu czytać grube. :)
Ja niby nie mam żadnych konkretnych terminów od wydawców, ale i tak czuję tę presję, że powinnam je przeczytać szybciej. W każdym razie w tym roku zwalniam!
UsuńAmen.
OdpowiedzUsuńCzytajmy dla przyjemności, a nie dla wyścigu...
Tak jest!
UsuńMyślę, że każdy z czytających ma taki punkt w swoim życiu, że zaczyna bardzo świadomie i refleksyjnie wybierać książki, chcąc aby były towarzyszami w życiu a nie obowiązkiem czy pracą. Też jestem zwolenniczką powolnego czytania, smakowania literatury, która tylko wtedy dobrze smakuje gdy czyta się ją z własnej woli, chęci, bez terminów i napięcia. Nie zamieniajmy czytania w pracę, w odhaczanie kolejnych statystyk czy list do zrealizowania. Niech to będzie czas tylko dla nas i słów, które nam towarzyszą...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Święte słowa! Coraz więcej osób chyba zdaje sobie sprawę z tego, że wyścigi są totalnie bez sensu tym bardziej, że nie dość, że między blogerami tworzy się rywalizacja, to jak się okazuje i nasi czytelnicy zaczynają czuć presję, że zwyczajnie czytają za mało.
UsuńNie ma co się przejmować ilością przeczytanych książek :) Dla mnie liczy się jakość a nie ilość. Lepiej przeczytać mniej, ale dobrych książek niż bardzo dużo złych.
OdpowiedzUsuńWkurzają mnie te wszechobecne wyścigi. Ja zapisuję tytuły książek, które przeczytałam, dla siebie. Nie udaje mi się osiągnąć liczby 52, bo czytam zazwyczaj grubsze powieści, ale kompletnie się tym nie przejmuję. Ważne, że czytam.
Spodobał mi się Twój post, jest bardzo szczery :) Buziaki! :* Dolina Książek
Ja ilością się nie przejmuję, ale martwię się o to, że cały czas czytam za mało, że mogłabym więcej. Ja mimo wszystko też postanowiłam zapisywać książki z tego roku, ale właśnie dla swojej przyjemności a nie po to, żeby o nich pamiętać.
UsuńI zdecydowanie ważne, że się w ogóle czyta!
♥
Sporo blogerów wypaliło się w 2017 roku. Ja też. To był fajny rok, ale czytanie, byle jak najszybciej przeczytać i mieć z głowy, jest okropne... Też planuję wrócić do czytania dla siebie i mocno ograniczyć współprace.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa z czego wynika ten wysyp wypalonych blogerów mniej więcej w tym samym czasie. Nowy Rok i nowe postanowienia chyba robią jednak swoje.
UsuńTo nie jest narzekanie tylko szczera prawda! Mi również 2017 dał w kość i ten wyścig szczurów kto pierwszy przeczyta książkę albo kto bedzie miał więcej współprac jest po prostu beznadziejny! U mnie szału nie ma ze wspolpracami, ale cenię sobie to, że mam wybór i nikt mnie do niczego nie zmusza. Czytam to co chcę w danej chwili, to co sprawi mi przyjemność. A stać mnie na książki, więc nie muszę na kolanach błagać o recenzenckie egzemplarze. Chwalę sobie moj wolny wybór i tez nie bede biec ku jak największej liczbie przeczytanych książek. Zawsze prowadziłam listę przeczytanych książek, ale bardziej dla siebie samej a nie na wyścigi.
OdpowiedzUsuńEhhh..napisałam rozprawke!
Ogólnie twój wpis jest mega prawdziwy i cieszę się, że ludzie zabierają głos w tej sprawie 👌
Pozdrawiam
Bookwormpl.blogspot.con
Nie oszukujmy się, dostawanie książek za darmo jest bardzo fajne, ale nie dajmy się zwariować. Nawet jeżeli wydawcy nie narzucają na nas terminów, to sami między sobą zaczynamy chyba jakoś podświadomie rywalizować.
UsuńA przy liście ja jednak też zostanę, ale właśnie dla samej siebie, a nie po to, żeby pamiętać o wszystkich przeczytanych książkach.
I dziękuję za rozprawkę, takie komentarze są super ♥
Ja mam wszystko w nosie, biorę od wydawnictw tylko te książki, które rzeczywiście chcę przeczytać i czytam je we własnym tempie. Nie mogłabym zmarnować nawet chwili czasu na książkę, której nie chcę czytać, wiedząc, że czeka tyle, które bardzo chcę przeczytać :D Ja 2017 zamknęłam liczbą coś około 170. Biorąc pod uwagę, że częśc z nich to książki dla dzieci, komiksy czy takie książki na jeden wieczór, to nie jest to wynik jakiś bardzo wielki. Ale coraz częściej mam wrażenie, że muszę się tłumaczyć, że przeczytałam "tyyyle" książek i że to niemożliwe i że na pewno czytam na wyścigi i nic z tych książek nie rozumiem :D Nudne to ;-) A ja ksiązkami żyję, są dla mnie jak tlen i nawet jakbym chciała, to nie umiałabym czytać mniej ;D Ja bym chciała, żeby każdy robił i czytał swoje, nikt nikomu nie zaglądał w bibliotekę i żeby książki w końcu przestały być jakimś dziwnym przedmiotem oceniania. Mam wrażenie, że przy innych dziedzinach - filmach, serialach, sztukach teatralnych, muzyce - nie ma takich szaleństw, że ktoś dziwi się np. że ktoś był 300 razy w roku w teatrze i że to na pewno niemożliwe, a ktoś inny wypomina komuś, że słuchał tylko trzy razy w tym roku Bacha, a powinien 30, żeby móc spokojnie spać ;-)
OdpowiedzUsuńCiebie znam i wiem mniej więcej ile możesz i co robisz, że tak Ci to wychodzi, w skrócie powiem, że Ci wierzę! Ty masz w ogóle jeszcze inne podejście do książek - ja mam przeważnie wyrzuty sumienia, że nie skończyłam jakiejś książki, mimo że była totalną porażką. Zawsze wolę doczytać. Jak nie teraz, to może za jakiś czas. W każdym razie ja się dziwię, że ktoś tyle czyta, ale to właśnie przez to, że mam też wrażenie, że nie wszyscy prowadzą blogi z pasji, a np. po to, żeby otrzymywać darmowe egzemplarze książek (wszystko jedno co, ważne żeby było). Ale to też widać i po doborze lektur, i po ewentualnych tekstach, no i oczywiście po samej postawie blogera. Temat rzeka, nie będę się tu rozpisywać :D
UsuńMasz absolutnie całkowitą rację. Coś dziwnego dzieje się ostatnio w blogosferze książkowej. Jakoś tak wszyscy nagle zaczęliśmy mieć dość czytania na wyścigi, czytania egzemplarzy recenzenckich, brakuje nam czytania tego, co mamy we własnych biblioteczkach... Mam to samo. Od tego roku stawiam na jakość, a nie na ilość, chociaż mam wyzwanie ilościowe, ale to tylko tak o, żeby było. Myślę zresztą, że spokojnie do tej liczby dobiję. Najważniejsze w czytaniu jest to, żeby mieć z tego satysfakcję, jeśli jej nie ma, to staje się to kolejnym obowiązkiem. A nie po to piszemy o książkach, żeby się z nimi męczyć. ;)
OdpowiedzUsuńMęka nad książką jest najgorsza. Trochę chyba zaczęliśmy się wypalać, ale myślę, że to też może być przez to, że wydawcy zarzucają nas kolejnymi i kolejnymi nowościami. Za dużo i aż głupiejemy :D
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam, że czytanie na wyścigi nie ma sensu. Nie mówię o tym, że jak ktoś przeczytał w roku 150 książek, to na pewno czytał na wyścigi, bo może ktoś taki po prostu miał flow, czytał lżejsze książki, a technikę szybkiego czytania ma opanowaną do perfekcji i tak lubi. Wystarczy subiektywne poczucie - muszę, muszę, muszę, zamiast chcę. A takie poczucie może mieć nawet osoba, która w ciągu roku przeczyta 52 książki. Jeśli nie będzie czuła, że robi to, bo ma na to ochotę, a raczej, że musi, bo wydawnictwo już czeka na link, opinię, to w końcu się spali. Każdy z nas ma więcej, bądź mniej czasu, lepszy, czy gorszy okres, chęć na czytanie, ale może też chęć na spędzenie czasu z rodziną, ba!, czasem nawet bezmyślne wgapianie się w telewizor. I każdy ma do tego prawo. Co do książek za darmo - byłam w różnych zakątkach blogosfery, w różnych rolach i doskonale zdaje sobie sprawę, że to, co wydaje się być za darmo - tak naprawdę okupione jest często ciężką pracą. Za darmo to ja mogę wygrać w jakimś konkursie, bo nie mam wtedy obowiązku tego co wygram przeczytać. Mogę to przeczytać za miesiąc, ale mogę też za rok, a mogę oddać koleżance, bo wiem, że jej się spodoba - i nikt mnie nie zlinczuje. Bardzo mnie dziwi jednak, że jest niewielka możliwość doboru lektur pod siebie. Ja znam swój rozkład dnia, swoją motywację do czytania, wiem, że czytam powoli. Wiem, że decydując się na jakąkolwiek współpracę mogłabym brać maksymalnie cztery książki na miesiąc. Jeśli nie byłoby takiej opcji - zdecydowanie nie brałabym sobie tego na barki. Ale to wiąże się też z tym, że jeśli nie można dobierać sobie książek, to współprace mają trochę mglisty sens. Bo najlepiej by było, gdyby wydawnictwa miały dośc różnorodny wachlarz recenzentów tak, by każda "potwora" (czyt. książka) znalazła swojego amatora. I wtedy może i recenzent brałby jedną, czy dwie książki na miesiąc, ale spędził z nimi więcej czasu, dobrał je tak, by móc się w nie wczuć, jak najwięcej o nich powiedzieć, a przy tym rzetelnie ocenić - podobała mi się, czy nie? Bo faktycznie nie znając gatunku albo nie sympatyzując z nim czasem ciężko nam ocenić, czy dana książka realnie będzie dobra, czy zła. I przede wszystkim - dla kogo? Wiadomo, że nasze opinie są subiektywne, ale mimo wszystko zwykle staram się zwrócić uwagę, że jakaś książka może się spodobać komuś, kto lubił też to, to i to. Myślę, że temat współprac jest dość ciężki, bo faktycznie spora grupa ludzi chciałaby mieć te książki za darmo, kolejna, która wie czym to pachnie - nie ma już na to siły. Łatwo się wypalić i mieć dość, gdy napieranie jest zbyt silne. Wszystko ma swoje plusy i minusy, a jednak osobiście myślę, że gdybym miała czytać dwadzieścia książek miesięcznie, a nawet piętnaście, szybko bym przestała mieć na to siłę, uznając, że to jednak jest praca, a nie relaks.
OdpowiedzUsuńPost bardzo ważny. Nawet nie policzyłam dokładnie książek, które przeczytałam, choć w tym roku, dla samej siebie, chcę to zrobić. U mnie problematyczne jest oddzielenie tego, co czytam dla przyjemności od tego, co czytam w celach edukacyjnych. I tak, i tak - ciągle coś czytam. Nie chcę się przejmować tym, że dla przyjemności czytam za mało :P :)
Cieszę się, że zdecydowałaś się zabrać głos i dziękuję za taki długaśny komentarz! Super się je czyta i ogólnie sprawiają mega dużo przyjemności. Dzięki nim wiem, że ktoś przeczytał moje wypociny, to i dopisał coś swojego! ♥
UsuńOczywiście masz całkowitą rację. Jednak co do gatunku - nie czytam romansów, ale czasami nachodzi mnie ochota na książkę w tym klimacie. Najgorsze jest właśnie to, że prawie zawsze później okazuje się, że ta książka wybrana przeze mnie to totalna lipa, a przez to, że nie obracam się w tych romantycznych klimatach, nie potrafię dobrać sobie książki, która mi się spodoba. Takie błędne koło, które jeszcze bardziej nakręca mnie na znienawidzenie wszystkich romansideł :D
Ja czytać będę pewnie i tak sporo, ale nie mam zamiaru w tym roku wywierać sama na sobie jakąś presję. Koniec z tym.
Moim postanowieniem na ten rok jest „czytać mniej”, ponieważ gdzieś zaginęła pasja w tym całym recenzenckim czytaniu na wyścigi.
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy ten sam problem...
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam, mimo iż współprac u mnie jak na lekarstwo. Ja biorę tylko te książki, które naprawdę mnie mogą zaciekawić. Chyba mam zbyt cięty język, żeby brać wszystko co popadnie. Uwielbiam czytać, ale czasem w życiu są momenty, że nawet od książek trzeba odpocząć. Myślę, że to wypalenie blogerskie wynika też z tego, że blogów książkowych jest coraz więcej. Niektórzy specjalnie pobudzają rywalizację, żeby pokazać, że są lepsi od innych. Ja książki zapisuję, ale dla ciekawości. I w tym roku, też będę zapisywać, ale wiem, że czytać będę mniej. Ilość moich książek, na które nie mam czasu przeraża mnie i wreszcie muszę się za nie zabrać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kredziarecenzuje.blogspot.com
Ja współpracuję z mnóstwem wydawnictw, ale to wcale nie znaczy, że co miesiąc biorę od wszystkich egzemplarze recenzenckie :) chociaż i tak maiłam ich za dużo!
UsuńW tym roku pozostaję przy zapisywaniu, ale na zasadzie sama dla siebie, a nie "zapiszę, bo zapomnę".
Ja od 2 miesięcy nie wzięłam niczego ze współpracy i prócz obowiązkowych lektur nic nie czytam, bo już zapomniałam jak to jest sama sobie wybrać książkę. Przykre, że gdy nie mam stosiku "do recenzji", to nie mam czego czytać, a przecież czeka na mnie ponad 300 powieści na półce.
OdpowiedzUsuńskazani-na-ksiazki.blogspot.com
Ja lektur nie mam, a nowe powieści przylatują do mnie nawet jak się na nie nie zgadzam. W każdym razie w tym roku stawiam na wyczytywanie swoich zapasów i trzymam kciuki, żebyś i Ty zmieniła podejście do swojej biblioteczki ♥
UsuńJa dopiero zaczynam, ale nie chce wpaść w schemat czytania na czas.:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żebyś dała radę się opanować ♥
UsuńW 100% się zgadzam z Twoim wpisem. Prowadzenie bloga to nie jest łatwa sprawa i żeby wyglądał w miarę sensownie, to trzeba mu poświęcić sporo czasu. Osobiście nie biorę udziału w żadnych wyzwaniach. Czytanie ma być dla mnie przyjemnością i chcę czytać ile chcę i co chcę. Dlatego w mojej ocenie warto nawiązać współpracę z kilkom,a naprawdę ważnymi dla nas wydawnictwami i nie dać się zwariować. Bo pisanie na siłę = Dużo gorsza jakość bloga.
OdpowiedzUsuńTak, całkowicie się z Tobą zgadzam, chociaż na własnej skórze musiałam się przekonać o tym, że nie warto czytać wszystkiego, na siłę i na czas. W tym roku zdecydowanie będę pielęgnować współprace z tymi wydawnictwami, które dostarczają mi najbardziej odpowiadające mi powieści :)
UsuńChoć bardzo rzadko biorę książki do recenzji od wydawnictw i nie czytam w takim tempie, żeby co roku bez wysiłku dobijać do pięćdziesięciu dwóch, ale w tym roku doszłam do tego samego wniosku, co Ty. Że trzeba zwolnić, wziąć głęboki oddech, odpuścić czasem. To faktycznie byłoby ciekawe, żeby zbadać, czemu w naszym światku książkowym naraz bardzo podobne konkluzje, zmęczenie i przejście na slow.
OdpowiedzUsuńNowy Rok kojarzy się z podsumowywaniem jednego roku i postanowieniami na kolejny i myślę, że to właśnie z tego okresu wynika to, że tak wiele osób rezygnuje z czytania ekspresowego ;)
UsuńCzytanie dla przyjemności i tytułów, które sami wybieramy to chyba jeden z ważniejszych punktów dobrego samopoczucia. Ja mam ten komfort, że czytam wiele (zapisuję, bo mam manię excel-ową ;)), ale 90%, a nawet więcej książek miesięcznie, to mój wybór. Więc mogę się nimi cieszyć, nie muszę się spinać, że teraz koniecznie muszę przeczytać i napisać jakąś "notkę". Czasem na kartkach po przeczytaniu mam luźne przemyślenia, zdania które dopiero po dwóch tygodniach jak mam wenę staram się sklecić w coś "zjadliwego".
OdpowiedzUsuńWięc takiego luzu i czytania dla przyjemności w tym roku Tobie życzę. :)
Bardzo dziękuję :) ja na zapisywanie też się jednak zdecydowałam, ale w kalendarzu, tylko dla swojej wiedzy, a nie na wyścigi :)
UsuńCzytanie na wyścigi w ogóle nie ma sensu. Zrozumiałam to po pierwszym półroczu pisania bloga. Nie polecam i już nie praktykuję. Jestem zadowolona z tego co jest. Czytam mniej, ale bardziej wartościowe pozycje, które szczerze pamiętam. Od tamtej pory wychodzę z założenia, że ważna jest jakość, a nie ilość. Co z tego, że ktoś przeczytał np. 200 książek? A ile z tego zapamiętał? Zapewne niewiele. Także popieram irytację, popieram zmianę i nowe podejście. Trzymam kciuki za powodzenie. Na pewno będziesz szczęśliwsza! :) Buziaki :*
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego ja recenzuję książki tylko dla jednego wydawcy, a reszta pochodzi z mokej prywatnej biblioteczki 😉 czytanie to przyjemność, nie wyścigi 😁 pozdrawiam 😊
OdpowiedzUsuń