To historia, która mogła wydarzyć się naprawdę.
Czasami zastanawiam się z czego wynika moja ogólna
niechęć do thrillerów psychologicznych i co mają w sobie te, które ostatecznie
mnie zainteresują. Niby wiem co mi się nie podoba, ale nie zawsze się to
sprawdza, nie ma jednej reguły. Powieść Sheryl Browne mimo ogólnej
przewidywalności, nieznacznej dynamiki w fabule i rozbudowanych wątków
psychologicznych, nadal potrafiła mnie wciągnąć. Nie wiem o co chodzi, ale ta
książka ma w sobie to coś, a między nami była mocna chemia!
Melissa i Mark Cain to typowa, praktycznie niczym nie
wyróżniająca się w okolicy rodzina - ona zajmuje się prowadzeniem własnej
kreatywnej działalności, a on jest oficerem w policji. Ze względu na sporo
obowiązków zawodowych, a także związanych z zajmowaniem się dziećmi, rodzina korzystała
z pomocy opiekunki, jednak żadna na dłużej się przy nich nie zatrzymała.
Nieoczekiwana sytuacja w sąsiedztwie i ich niezwykła uprzejmość sprawia, że pod
ich dachem tymczasowo zamieszkuje sąsiadka, która z czasem okazuje się sporym
wybawieniem.
To powieść, która z na pierwszy rzut oka wydaje się
być dość nijaka, a wiele zyskuje przy bliższym poznaniu i wejściu w historię
bohaterów. Zaczynając od Melissy i Marka, na przykładzie których idealnie widać
jak kumulacja osobistych i zawodowych niepowodzeń może wpłynąć na życie i
zdrowie całej rodziny. Autorka dokładnie przedstawia jak niewiele trzeba, by
nadszarpnąć zaufanie współmałżonka, a w tym przypadku wszystko było znacznie łatwiejsze,
bo w życiu państwa Cain pojawił się dodatkowy bodziec – sąsiadka, Jade. Jej
obecność porównałabym do pożaru, który w porę niezauważony strawił połowę
mieszkania. Browne wykreowała jej postać w taki sposób, że już od samego
początku mamy świadomość co Jade kombinuje, z czasem dowiadujemy się, co jest w
stanie poświęcić i do czego posunie się, aby uzyskać to, czego pragnie, a na końcu
poznajemy jej motyw. Jest nieznośna i nie można jej w żaden sposób polubić,
nawet z litości, mając świadomość, że jej mieszkanie niedawno się spaliło.
Czasami śmieszy mnie to, jak bardzo potrafię
zaangażować się w życie zupełnie wymyślonych postaci – jak bardzo potrafię im
kibicować w życiu, w dążeniu do celu i radzeniu sobie z problemami, ale też
zadziwia mnie jak mocno przeżywam, kiedy wchodzą w takie toksyczne relacje.
Okazuje się, że w prawdziwym życiu – podobnie jak w przypadku stworzonym na
potrzeby książki – łatwo jest podjąć pochopne decyzje i wpuścić zupełnie obcą
osobę do swojego życia. Mam wrażenie, że częściej niż czasem takie zachowanie przynosi
negatywne skutki, więc może chociaż przeczytanie tej książki wzbudzi nieco
bardziej czyjąś czujność i podniesie świadomość, jak bardzo nieprzewidywalni
potrafią być ludzie. Szczególnie ci, którzy nie mają nic do stracenia.
Opiekunka nie była idealna, ale okazała się najlepszą
lekturą na upalne wieczory. Mimo że autorka nie zdecydowała się na wprowadzenie
na elementów, które zdecydowanie wyróżnią jej historię od pozostałych już
opublikowanych i poruszających zbliżone tematy, to jednak ostatecznie historia Browne
bardziej zapada w pamięć i obija się między codziennymi myślami niczym natrętna
mucha. To ten rodzaj książki, od której nie można się oderwać bez poznania finału, a w tym przypadku jednak jest lekko zaskakujący. A poza samą lekką i niezobowiązującą fabułą ma również mocne przesłanie,
które naprawdę warto wziąć do siebie – patrz komu ufasz.
Tytuł: Opiekunka
Tytuł oryginału: The Babysitter
Autor: Sheryl Browne
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 399
Data wydania: 5 czerwca 2019
Cena katalogowa: 39,99 zł
Moja ocena: 7,5/10
Czytam i jest jak dotąd ok :-)
OdpowiedzUsuńNiby nic nowego czy odkrywczego tutaj nie ma bo i ciężko w takim temacie coś wymyślić to jednak czytało mi się to dobrze i z zaciekawieniem oczekiwałem na finał.
OdpowiedzUsuń