To prawdziwe studium zła.
Do książek Semczuka przez długi czas podchodziłam jak
pies do jeża i zupełnie nie wiem, z czego wynikał mój dystans. Ale wreszcie się
przełamałam. Po bardzo dobrym Kryptonim Frankenstein
przyszła pora na kolejną książkę – M jak morderca, która jak się okazało była
jeszcze lepsza, jeszcze bardziej dokładna i bardziej przerażająca w brutalności
zabójcy.
W Krakowie dochodziło do zagadkowych i brutalnych
ataków nożownika, a sprawca napadał głównie na samotne i bezbronne kobiety. Nie
wszystkie ataki kończyły się zgonem ofiary, a mimo zeznań świadków Milicja
przez długi czas nie potrafiła schwytać zabójcy. To historia Karola Kota,
którego nazwano wampirem z Krakowa.
Czemu je chciał zamordować? Nie bardzo mógł to uzasadnić: najprawdopodobniejszą wersją byłaby ta o braku powodzenia w nawiązywaniu kontaktów z kobietami. Więc mordując, czy też planując zabójstwa chciał się na nich zemścić za niepowodzenia.
Oczywiście, że ciepła krew lepsza niż piwo … Krew zlizywana przy zabijaniu lepsza niż krew cielęcia …
O książce Semczuka wiele mówić nie trzeba,
zdecydowanie broni się sama. To prawdziwe studium zła, w którym Kot pojawia się
z różnych perspektyw kierujących czytelnika bezpośrednio do jednego wniosku. Mnóstwo
w tej książce informacji o Kocie – trochę z jego dzieciństwa, trochę z czasów
szkolnych. Autor zawarł w swojej książce fragmenty opinii szkolnych znajomych
Kota, pojawia się prywatna korespondencja, dokumenty sądowe i, co według mnie
było najciekawsze i zrobiło klimat całej książce, fragmenty jego wypowiedzi. Chłopak wspominany
był jako potencjalnie niebezpieczny, którego szkolni znajomi raczej się
obawiali niż lubili. Sam bohater też raczej nie krył się ze swoimi dość
specyficznymi zainteresowaniami, a wraz z postępem książki pojawiają się coraz
bardziej bezpośrednie i przerażające wypowiedzi. Wszystko składa się w logiczną
całość, a pojawiające się niejasności Semczuk starał się na bieżąco wyjaśniać.
Podziwiam ludzi, którzy potrafią spędzać długie
godziny na przekopywaniu się przez akta spraw sprzed lat, którzy robią to z
taką dokładnością i rzetelnością, że później są w stanie stworzyć z tego
książkę. Semczuk spisał się już kolejny raz. Dla mnie tym razem potwierdził
tylko, że potrafi węszyć w archiwach, składać historie w całość i przedstawiać
je później w uporządkowany sposób swoim czytelnikom. Po przeczytaniu drugiej
jego książki mogę też stwierdzić, że bawi się też trochę formą swoich książek i
tak jak w żadnym przypadku nie mam odnośnie tego żadnych większych zarzutów, to
jednak bardziej reportażowa forma M jak morderca mnie osobiście bardziej
podeszła.
To dobra książka dla wszystkich. No może poza
wrażliwcami, którzy nie lubią brutalności – bo w tej książce jest jej sporo. W
moim prywatnym zestawieniu trafiła do czołówki polskich książek o mordercach. A
Kot w takim bezwzględnym wydaniu na długo zapadnie mi w pamięć.
Tytuł: M jak morderca. Karol Kot - wampir z Krakowa
Autor: Przemysław Semczuk
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 288
Data wydania: 13 lutego 2019
Cena katalogowa: 34,90 zł
Moja ocena: 9/10
Czytałam tę książkę w czerwcu i jestem jak najbardziej na tak. Choć czytałam już wcześniej krótkie reportaże na temat opisywanych ataków/zabójstw to jednak autor dotarł do materiałów, o których wcześniej nie słyszałam. Bardzo spodobał mi się rozdział, w którym autor rozprawił się z plotką krążącą od kilku lat, a mówiącą o tym że Karol Kot miał góza mózgu, który mógł wpłynąć na jego zachowanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Olga (czytamtu.czytamtam)