Mateusz z ekipy Legimi poleca kilka książek kryminalnych, idealnych na amerykański tydzień!
Myślę, że każdy z was ma świadomość, że kryminały to mój główny gatunek, w którym najlepiej się odnajduję. Moje polecenia mniej więcej już znacie, a jeżeli ominął was wpis z poleceniami co czytać, to zostawiam tutaj link. Dodatkowo we wrześniu codziennie na Instagramie @ruderecenzuje znajdziecie kolejne polecenia, ale wszystkie już sprawdzone osobiście. Jak się okazuje tylko z kryminałami skandynawskimi miałam problem, bo tych amerykańskich do poleceń wcale mi nie brakuje!
Pomyślałam, że ciekawym urozmaiceniem całej akcji będzie polecenie kryminałów przez kogoś, kto nie do końca odnajduje się w tym gatunku i przede wszystkim nieczęsto wybiera takie książki do czytania. Z pomocą przyszedł mi Mateusz z Legimi, który chętnie podzielił się z wami swoimi wyborami na amerykański tydzień.
Amerykanie mają klika swoich gwiazd kryminału,
ustaloną hierarchię i jak również ramy gatunkowe. Z biegiem czasu zrobiło się
to nudne, a nową jakość zaczęły wyznaczać seriale kryminalne. Dlatego ciekawych
rzeczy warto szukać poza mainstreamem i gdzieś na przecięciu gatunków.
I tu książka, którą polecam przy każdej możliwej
okazji – „Nocny film”. Pewnie przemknęłaby gdzieś w katalogu, gdy nie usilne
nawoływanie Pauli do czytania Pessl. A warto! To rewelacyjne połączenie
kryminału i horroru. Hipnotyzująca historia, świetnie przemyślana, mimo ponad
800 stron połyka się kolejne rozdziały.
„Polowanie na Escobara” na reportaż śledczy, ale
czyta się go jak typowy kryminał. Jeśli oglądaliście Narcos to idealne
uzupełnienie historii Escobara, uporządkowanie faktów i weryfikacja niektórych
zdarzeń. Poza tym, Bowden pisze z werwą, ale nie skupia się tylko na samym
polowaniu. Równie istotna jest to cała machina militarna i biurokratyczna,
która się za tym kryła.
I teraz, ktoś komu udało się napisać rewelacyjne
scenariusze „True Detective”,a jednocześnie bardzo ciekawe opowiadania. Nic
Pizzolatto skrzętnie korzysta z klasycznego kryminału noir i hardboiled. I
podobnie jak w „Detektywie” nie sprawa jest tu ważna, a ludzie. Bohaterowie
Pizzolatto nie umieją łatwo pogodzić się ze stratą, walczą, choć sukces raczej
nie jest im pisany. Smutne i piękne. Do tego świetnie wykreowany klimat
południa Stanów.
Tropem wyznaczonym przez Pessl dorzucam również
Stephena Kinga. King już udowodnił, że potrafi pisać kryminały, czy to w
„Dallas ’63” czy w cyklu o Billu Hodgesie. Nie uciekniemy od paranormalnych
zdarzeń, ale jak zawsze kryje się pod tym diagnoza współczesnego świata. Tu
przede wszystkim „Outsider”, ale też najnowszy „Instytut”.
Koniec końców, nie są wcale tacy źli ci Amerykanie.
* Jako bonus, dla osób mających dobre kontakty w
antykwariatach polecam jeszcze Thomasa Pynchona. Absolutnie odjechane,
postmodernistyczne, zabawne i zawiłe. Do tego piekielnie inteligentne i
zajadliwie ironiczne i sceptyczne wobec świata. W ramach kryminalnych poleceń
można wybrać „Wadę ukrytą” albo „W sieci”. Pierwsza to utrzymana w oparach
marihuany opowieść o Los Angeles lat 60. Natomiast „W sieci” to opowieść o
początkach boomu internetowego, szalona, chaotyczna, ale wciągająca bez reszty.
Mateusz Woliński, Legimi
Dużo do nadrabiania...
OdpowiedzUsuń