Najbardziej toporny reportaż wszechczasów.
W tym roku po reportaże sięgam stosunkowo często, a w
ostatnim czasie wyjątkowo głośno zrobiło się o tekście polskiej autorki 27
śmierci Toby’ego Obeda. Skoro był dostępny w katalogu Legimi, to od razu się na
niego zdecydowałam. Od momentu, jak przeczytałam tę książkę minął już jakiś
miesiąc, a ja nadal myślę o niej bardziej w kategoriach, że ciężko było mi ją
przeczytać, niż że przedstawiała okropną historię, którą warto było poznać.
Przyznaję, że w moich wyobrażeniach Kanada zawsze
była miejscem, które kojarzyło mi się ze szczęściem i uprzejmością. Co prawda
historia Kanady wcale nie musi przekreślać tej uprzejmości, ale mam wrażenie,
że o szczęściu już ciężko mówić, a przynajmniej u części społeczeństwa. Joanna
Gierak-Onoszko spędziła w Kanadzie dwa lata, a jej reportaż zdecydowanie burzy
wyobrażenia i wszelkie stereotypy dotyczące tego kraju. To opowieść o krzywdach
dokonywanych na rdzennych mieszkańcach, o wywożeniu dzieci do oddalonych o
setki kilometrów internatów, w których na własnej skórze poznawały czym jest
prawdziwe okrucieństwo, gdzie były torturowane i gwałcone.
Mimo że ta historia jest naprawdę przerażająca, to
nie potrafię do końca wyobrazić sobie skali doznanych krzywd, a jednocześnie styl
autorki sprawił, że momentami po prostu się nudziłam i nie chciało mi się w to
głębiej wchodzić. Nie brzmi to może zbyt dobrze, ale już wyjaśniam – nie nudziła
mnie historia Kanady, a sposób jej przedstawienia. Reportaż ten liczy niecałe
350 stron, na których mam wrażenie, że kilkukrotnie powtarzano te same
informacje – chociażby o ucieczkach z internatów, czy nawet informacje o podejściu
do rdzennych mieszkańców. Autorka zebrała wszystkie informacje w jakiś bardzo
chaotyczny bliżej nieokreślony układ, gdzie przez pierwszą połowę książki w
ogóle nie wiedziałam o co chodzi i o pogromie wspomniała tylko od niechcenia.
Natomiast w drugiej części reportażu dopiero przechodzimy do sedna sprawy, na
poważnie wchodzimy w tę mroczną historię, ale tutaj też miałam poczucie, że
mało było konkretów, a więcej jakiegoś takiego przeżywania. Jakby to zostało
napisane na hura w momencie, w którym autorka dowiedziała się jak to wyglądało
i dostała nagłego słowotoku, a ten postanowiła od razu spisać.
Nieuporządkowane, z powtórzeniami i takie trochę na odwal się.
27 śmierci Toby’ego Obeda to reportaż, który budzi we
mnie dość mieszane uczucia. Nie przypominam sobie, żeby jakakolwiek książka sprawiła
mi tyle trudności w przeczytaniu, żebym tak bardzo nie chciała jej czytać,
jednocześnie chcąc poznać historię do końca. Przyznaję się, że czytałam ją na
siłę, a po skończeniu poczułam dużą ulgę i odetchnęłam ze spokojem, że to już
koniec. I chociaż mam tak dramatyczne wspomnienia z nią związane, to
chciałabym, żebyście zwrócili na nią uwagę, bo zawarta w niej historia jest
naprawdę przerażająca, a co gorsza – nie mówi się o niej. A ja tymczasem będę
szukać innego reportażu w tym temacie, który swoją formą nie będzie mnie tak
odrzucał, jak było to w tym przypadku…
Wydawnictwo: Dowody na Istnienie
Data wydania: 22 maja 2019
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz