To jest autor, którego powinniście już dawno poznać.
Zacznę od tego, że kiedy usłyszałam, że na rynku ma
się pojawić kolejna powieść Szymańczaka, najpierw zrobiło mi się smutno.
Dopiero później zaczęłam się szczerze cieszyć, bo jest to jeden z tych moich
polskich pewniaków, po których sięgam bez najmniejszych oporów. No ale zapytacie
pewnie skąd ten mój smutek? Ano spowodowany jest tym, że mimo tak doskonałego
warsztatu, tak świetnej kreacji wydarzeń, to jakoś się pomija tego autora –
mało się o nim mówi, mało się pokazuje i równie mało się go poleca. I szczerze
muszę przyznać, że przez to wszystko i ja przez jakiś czas w ogóle nie
pamiętałam o jego istnieniu i o tym równie dobrym Mrocznym świcie, od którego
zaczęła się moja miłość. Po prostu przepadł w natłoku tych wszystkich
wydawniczych nowości.
Mam wrażenie, że Szymańczakowi sprawę z pisaniem
takich kryminałów ułatwia doświadczenie w pracy w policji. Mimo że w swoich
powieściach przenosi się też daleko za ocean, gdzie zasady służby pewnie są
zupełnie inne niż u nas, to i tak to wszystko zawsze ma ręce i nogi i wydaje
się być bardzo wiarygodne. Druga sprawa, która może mieć po części związek z
policją, ale pewnie bardziej odzwierciedla po prostu osobowość samego autora –
to ta surowość. Dla mnie to jest kryminał prawie idealny i tylko utwierdza mnie
to w przekonaniu, że męski punkt widzenia, męski sposób interpretacji i
opisywania wydarzeń to jest właśnie to, czego przeważnie w kryminałach szukam. Oczywiście
zdarza się, że potrzebuję też książek z miłostkami w tle, ale jednak te mocne
kryminały u mnie królują. Krótko, treściwie i na temat. Bez żadnego rozwodzenia
się na boki, bez wchodzenia w warstwy obyczajowe i nadmiernego rozbudowywania życia
bohaterów. Paradoksalne jest to, że mimo że tak stosunkowo niewiele dowiadujemy
się o ich życiu, to nadal jesteśmy w stanie się z nimi polubić. Mam wrażenie,
że Szymańczak przy kreowaniu swoich bohaterów jednak znacznie większy nacisk
kładzie na zbudowanie relacji z czytelnikiem przez nadawanie na tych samych
falach i podobne podejście do niektórych tematów. Teraz, jak tak na spokojnie
sobie o tym myślę, to jednak większość postaci raczej buduje swoje znajomości z
czytelnikami na podstawie podobnych doświadczeń lub wywoływania konkretnych
uczuć przez wydarzenia z przeszłości lub teraźniejszości. Czasami oczywiście
dochodzą do tego podobne zachowania czy sposób myślenia, ale jak widać u
Szymańczaka – nie trzeba się zagłębiać w życie bohaterów, żeby ich polubić. Co
ciekawe, wydaje mi się, że w tych bohaterach jest też sporo samego autora.
Fabuła moim zdaniem jest wyjątkowo ciekawa i
jednocześnie taka trochę chwytająca za serce. Zawsze za najgorsze – czyli te
najbardziej zapadające w pamięć i najbardziej przerażające – uważałam
kryminały, w których ofiarami są dzieci. W moim przekonaniu wystarczy napisać
powieść z dziecięcą krzywdą i ona już w moim osobistym rankingu wskakuje półkę wyżej.
Szymańczak wskoczył już dzięki tym dziecięcym samobójstwom dosyć wysoko, ale to
nie wystarczyłoby, żeby utrzymać moje zainteresowanie do końca książki i przede
wszystkim nie sprawiłoby to, że tak chętnie bym wam ją polecała. I chociaż
początkowo myślałam, że opis książki robi jej krzywdę, że za dużo tam
informacji odnośnie samej fabuły, to po przeczytaniu stwierdzam, że tam się
dzieje naprawdę dużo i wchodząc w akcję zapomina się o tym, co pojawiło się w
opisie. Poza tym jest bardzo klimatycznie i tak niepewnie przez co jeszcze
chętniej wchodzi się w te wydarzenia.
Pocieszające jest to, że Szymańczak pojawił się na
tegorocznej Grandzie, gdzie – z tego co mi wiadomo – zainteresował swoją osobą
już kilku nowych czytelników. Cieszę się, że pojawia się gdziekolwiek, ale nadal
mam wrażenie, że to za mało, szczególnie w czasach, gdzie co chwilę wydaje się
kolejną powieść w podobnym stylu i łatwo zapomnieć o konkretnym autorze. Nawet
zupełnie przypadkowo. Jego powieści są świetne, chociaż Virga moim zdaniem jest
jeszcze lepsza, jeszcze bardziej dopracowana i taka też trochę przy okazji
chwytająca za serce. Dużo w niej mroku, dużo w niej krzywdy. Powiedziałabym, że
to taki kryminalny koncentrat, który owszem można rozcieńczyć, ale największą
moc ma właśnie w takiej formie. Dajcie szansę Szymańczakowi, przeczytajcie to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz