Szczerze przyznaję, że dawno nie czytałam kryminału, który dałby mi tyle czytelniczej satysfakcji i przyjemności.
Kraina złotych kłamstw
jest naprawdę doskonałym debiutem, którego na początku mocno się obawiałam ze
względu na objętość, ze względu na fakt, że jest to debiut kobiecy oraz na
prawdopodobieństwo obecności wątków obyczajowych, z którymi mi nie bardzo po
drodze. Znaczy żeby nie było – pasują mi, ale bez przesady. A z własnego
czytelniczego doświadczenia wiem, że polskie autorki kryminałów lubią kiedy
dookoła zbrodni dzieje się dużo, ale mało związanego z kryminałem.
Anna Górna napisała jednak książkę, która podniosła
jeszcze poprzeczkę moich oczekiwań wobec polskich autorów i autorek
kryminalnych. Przez jakiś czas po skończeniu jej książki miałam totalną pustkę
w głowie, a czasami pojawiała się tam tylko myśl, że to było dokładnie to,
czego potrzebowałam i jak chciałam, żeby to wyglądało. Nie przypominam sobie,
żebym kiedykolwiek po skończeniu jakiejś książki była tak spokojna, zadowolona
i wyluzowana – totalnie dziwne uczucie, bo zazwyczaj coś mi nie pasuje, coś do
końca nie gra i gdzieś ostatecznie do czegoś się przyczepiam. Tu na upartego
mogłabym się przyczepić do objętości, która straszy na pierwszy rzut oka, ale
byłoby to zupełnie bezpodstawne, bo fabuła wcale się nie ciągnie i w zasadzie
nawet nie ma tam momentów przegadanych.
Jak dla mnie Kraina złotych kłamstw jest przykładem
powieści idealnej pod względem balansu między wątkami kryminalnymi a obyczajowymi.
Powiedzmy sobie szczerze – najważniejsze w niej jest odkrycie o co właściwie
chodzi z Jackiem Harfordem i dlaczego już druga jego partnerka zaginęła. Głównym
motywem jest zaginięcie i poszukiwania, a do tego dochodzą wątki poboczne,
które w tym przypadku są często związane ze strefą prywatną, osobistą
poszczególnych bohaterów. Dzieje się dużo, jest dynamicznie, chociaż nie w taki
sensacyjny sposób, ale ewidentne jest, że knucie intryg to domena Górnej!
To złożona pod wieloma względami powieść, przez którą
przechodzi się bardzo naturalnie. Jest ciekawa już od samego początku, kiedy
okazuje się, że wydarzenia wcale nie mają miejsca w Polsce, że to wszystko jest
znacznie bardziej międzynarodowe, a nadal doskonale dopracowane. Przy tym jej klasyczny schemat nadaje jej
specyficznego uroku i jednocześnie trochę udowadnia, że do stworzenia
doskonałej powieści wcale nie potrzeba mnóstwa trupów i morza krwi czy pościgów
z bronią w ręku (chociaż osobiście takie też lubię i doceniam). Wątki
obyczajowe sprawiają, że postaci stają się bardziej ludzkie, że łatwiej wejść z
nimi w lepsze relacje i ostatecznie oczekiwać w napięciu na kolejny tom serii i
pociągnięcie ich przygód. A to, co najbardziej zapadło mi w pamięć to
przedstawienie przez autorkę świata wirtualnego jako miejsca, które nie jest do
końca bezpieczne, jeżeli nie dba się o własną prywatność w odpowiedni sposób.
Po prostu przeczytajcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz