Pierwszy kryminał z jasnowidzem w roli głównej.
Z placu zabaw w
Poznaniu znika mała dziewczynka. Policja próbuje ustalić, czy dziecko zostało
porwane, ale niespodziewanie, dowody doprowadzają śledczych do morderstwa
sprzed lat. W tym czasie w mieście zaś dochodzi do kolejnego zaginięcia.
Bezsilna policja angażuje do sprawy jasnowidza…
Przyznam
szczerze, że Telepata Adriana Ksyckiego zaskoczył mnie pod wieloma względami.
Przede wszystkim sporym zaskoczeniem było wykorzystanie postaci telepaty do
roli bohatera pierwszoplanowego. Spodziewałam się go w powieści, ale nie w tak
wyraźnym przekazie. Tak naprawdę pierwszy raz spotkałam się z taką postacią w książce
fabularnej, przez co miałam mnóstwo wątpliwości, bo z góry założyłam, że
wszystko – dzięki umiejętnościom jasnowidzenia – rozwiąże się szybko i łatwo. To
na szczęście się nie wydarzyło. Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron
czuć, że do stworzenia Pakulskiego i jego aury autor mocno inspirował się
Krzysztofem Jackowskim i jego różnymi przebojami z Polską Policją. Generalnie
nie jestem osobą, która wierzy w takie nadprzyrodzone widzenia, ale jest to dla
mnie dość ciekawe doświadczenie, a jeszcze ciekawiej obserwuje się to w powieści
takiej jak Telepata. Co prawda miałam czasami wrażenie, że niektóre fragmenty
to laurki dla Jackowskiego, które czytało się aż trochę dziwnie i niezręcznie,
szczególnie jeżeli ma się do niego dość sceptyczne podejście.
Kolejnym
zaskoczeniem było to, że świeży autor, stworzył tak bogaty w smaczki i
nieoczywisty kryminał. Spodziewałam się takiego sztywnego podejścia do tematu –
porwanie, śledztwo i rozwiązanie (którego wcale nie krytykuję, żeby nie było),
a Ksycki jednak przemycił tu coś jeszcze. Poza dość mocno rozbudowanym tematem
dotyczącym jasnowidzenia, znalazłam w Telepacie mnóstwo emocjonalnych treści,
które bezpośrednio dotyczyły dramatów rodzin i dzieci. Mam wrażenie, że kiedyś
takie wątki nie ruszały mnie tak jak dzisiaj.
Ksycki
zadebiutował w Czarnej Owcy naprawdę nieźle. Chociaż Telepata ma swoje lepsze i
gorsze momenty (a może powiedziałabym nawet, że jest dość nierówny), to
ostatecznie to dobry kryminał, na którym warto zawiesić oko. Ma kilka
elementów, które zdecydowanie wyróżniają go na tle innych z tej samej półki
gatunkowej. Fabuła jest ciekawa i bardzo emocjonująca, a Pakulski zapada w
pamięć. Samo śledztwo też jest ciekawe, z dużym zainteresowaniem śledziłam
kolejne losy bohaterów, które doprowadziły mnie wreszcie do rozwiązania. To
dobra książka, chociaż wyczuwałam w niej sporo cringu.
Przeczytajcie!
Gwarantowane ciekawe doświadczenia i mnóstwo emocji!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz