Non-fiction w doskonałym wydaniu!
Nigdy nie byłam dobra z historii. Nigdy nie
potrafiłam nauczyć się na pamięć czegoś, co wydawało mi się nieciekawe, o czym
myślałam jak o wiedzy zupełnie niepraktycznej. Nie trafiłam też nigdy na
żadnego nauczyciela, który w czasie mojej szkolnej przygody przekonałby mnie,
że warto zmienić zdanie, że historia może być fajna, zabawna i przyjemna. Więc
generalnie w stronę książek historycznych nawet raczej nie patrzę. Aż tu nagle
Wydawnictwo Poznańskie podtyka mi pod nos książkę I że ci (nie) odpuszczę. Najbardziej mordercze kobiety w historii Jennifer
Wright, ja ją grzecznie czytam i totalnie się zakochuję!
Gdybym była dzieciakiem i miałabym czytać podręcznik
do historii napisany w takiej formie – no może nie dosłownie, ale chociaż z
takim luźnym, trochę infantylnym i zabawnym wydźwiękiem – to serio, mogłabym to
czytać codziennie. Okazuje się, że historia może być ciekawa, jeżeli przedstawi
się ją w odpowiedni sposób. Jennifer Wright w tej książce akurat mocno skupia
się na temacie śmierci zadawanej przez kobiety, ale z tego co już zdążyłam się
zorientować, to zostały wydane jeszcze dwie jej książki w podobnej formie, już
w nieco innych tematach. Już mam na liście do przeczytania.
Autorka zauroczyła mnie swoim humorem i sprawiła, że
zainteresowałam się nieco mocniej kilkoma kobietami, które pewnie powinnam znać
z lekcji historii. I że ci (nie) odpuszczę to kilkadziesiąt historii o
kobietach, które dokonały zbrodni. Ich motywy były różne, co ostatecznie
sprawiło, że niektóre rozdziały były mimo wszystko trochę bardziej poważne.
Pojawiły się kobiety, które zabijały dla rozrywki, dla własnych korzyści, ale
nie zabrakło też postaci, które zostały zgwałcone i same ostatecznie odgrywały
się na swoich oprawcach, albo które walczyły dla dobra ogółu. Można się
zastanawiać, czy te motywy są dobre i złe, ale mam wrażenie, że ostatecznie w
podświadomości, jesteśmy skłonni jedne tłumaczyć bardziej niż inne. Jako
ciekawostkę z książki rzucę, że Elżbieta Batory mogła zabić 650 aż dziewczyn,
które często torturowała dla rozrywki, ale też dla własnych większych korzyści.
Jakich? A no wykorzystywała chociażby ich krew do przyrządzania balsamów
młodości. To historia, która zdecydowanie najbardziej zapadła mi w pamięć. Jest
to też pierwszy rozdział, więc Wright zaczęła tę książkę z mocnym przytupem.
Takie książki wnoszą tyle świeżości do historycznej wiedzy,
że ja sobie tylko tak marzę, żeby kiedyś ktoś inspirował się nią przy
opracowywaniu programu nauczania z historii. Na początek wystarczy wplatanie
ciekawostek i anegdot, które na pewno na dłużej zapadną w pamięci, a i sprawią,
że cała przyswajana wiedza będzie łatwiejsza, łagodniejsza. A jeżeli chodzi o
książkę, to ja zdecydowanie polecam ją wszystkim, nawet tym, którzy nie często
sięgają po literaturę popularnonaukową. Krótkie rozdziały pisane w lekki i
zabawny sposób sprawiają, że to książka na jedno posiedzenie. Zupełnie nie
mogłam i nawet nie chciałam się od niej odrywać! Cieszę się, że zabrałam ją w
podróż, bo naprawdę umiliła mi prawie 3 godziny w pociągu.
Czytajcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz