Źródło |
Opis książki:
Stanisław Piechocki w swojej książce odkrywa nieznaną przez większość mieszkańców Olsztyna mroczną historię spokojnego uniwersyteckiego miasteczka, na terenie którego, w latach 1886-1945 mieścił się zakład psychiatryczny. Wydana w roku 1993, przez olsztyńską "Książnicę Polską", książka Stanisława Piechockiego z gatunku literatury faktu pt. "Czyściec zwany Kortau", wzbudziła ogromne emocje i zainteresowanie. Dotychczas stanowiła rarytas wydawniczy w bibliotekach i antykwariatach. Dlatego też "Książnica Polska" ponownie wznowiła edycję tej publikacji, przywracając pamięć o Autorze.
Moja opinia o książce:
O książce „Czyściec zwany Kortau” dowiedziałam się już spory
kawał czasu temu, jednak pozycja ta jest na ciężko dostępna, że długo odwlekałam jej przeczytanie.
Na wstępie przyznaję też, że poniżej znajdziecie dużo spoilerów,
więc jeżeli macie ochotę na tę książkę zastanówcie się, czy warto kontynuować
czytanie tej recenzji (chociaż w tym przypadku nie uważam, żeby spoilery były
czymś bardzo złym – książka wnosi o wiele więcej niż mój krótki opis).
Olsztyn jest miastem kojarzącym się z wakacjami, latem,
ciepłem i oczywiście z jeziorami – a przynajmniej takie było moje przekonanie –
dlatego też zdecydowałam się na przeprowadzkę właśnie do tego miasta. Narzekać
nie mogę, bo w ciągu lata jest cudownie. Trochę gorzej zimą, bo jest zdecydowanie
zimniej niż w mieście, w którym wcześniej mieszkałam. Studenci przybywający do
Olsztyna nie zdają sobie sprawy o miejscu, w którym aktualnie znajduje się
miasteczko studenckie (ja też sobie z tego sprawy nie zdawałam). Historię ma
dość przerażającą, nigdy nie pomyślałabym, że miejsce aktualnie tętniące życiem
i radością mogło być kiedyś cmentarzyskiem niewinnych osób.
Stanisław Piechocki w swojej książce prezentuje incydenty z
czasów nie tak bardzo odległych, które bezpośrednio dotknęły mieszkańców
Olsztyna, jednocześnie uwzględniając istotny zarys historyczny i podłoże poszczególnych
wydarzeń. Kortowski Szpital Psychiatryczny, bo on jest głównym bohaterem tej
pozycji, istniał około 60 lat, w czasie których między jego murami mieszkało
blisko 25 tysięcy pacjentów. Na początku funkcjonowania Szpitala ilość łóżek
nie przekraczała 500, natomiast w latach jego świetności wygospodarowano
znacznie więcej miejsca i mógł on pomieścić około 2 000 osób.
Do Szpitala trafiali zarówno zwykli mieszkańcy Olsztyna, u
których wykryto różnego rodzaju uszczerbki na zdrowiu, kategoryzowane (często
niesłusznie) jako choroby psychiczne, jak również ranni niemieccy żołnierze.
Stosunek władz i pracowników szpitala do pacjentów był przerażający – ludzie traktowani
byli przedmiotowo i często wykorzystywani jako tania (powiedziałabym, że
bardziej bezpłatna) siła robocza przy pracach na polu bądź w przyszpitalnej kotłowni.
Izolowanie niektórych, względnie zdrowych kuracjuszy doprowadzało ich w
rzeczywistości do obłędu, przez co później traktowani byli jako jednostki
gorsze i poddawani byli eutanazji.
Znaczny wpływ na wzrost liczby zgonów i tajemniczych zaginięć
miał wpływ sam Hitler i założony przez niego Komitet Eutanazji. Do zadań
Komitetu należało wytypowanie najgorszych, najbardziej chorych jednostek i
poddanie ich eutanazji. Wybrane już osoby przewożone były do innych placówek, w
których wszyscy wprowadzani byli do komory gazowej. Czasami stosowano również
mobilne komory gazowe. Zgazowaniu poddawani byli zarówno mieszkańcy Olsztyna,
jak i ranni na froncie Niemcy. Dokładnemu przedstawieniu działań nazistów
towarzyszyło nakreślenie przez autora podstaw eugeniki i wykorzystywania
zarówno sterylizacji i eutanazji do oczyszczenia społeczeństwa z jednostek
gorszych i słabszych. Warto wspomnieć też o wykorzystywaniu podawania pacjentom
toksycznych związków, co prowadziło do wyniszczenia organizmu i późniejszej
śmierci, która wyglądała jakby zaszła w sposób naturalny. Zmarli chowani byli w
masowych grobach, często bez żadnych tablic nagrobkowych, czasami pojawiały się
drewniane tabliczki z numerem pacjenta.
Nie wiadomo ile osób zginęło w Kortowskim Szpitalu, nie
wiadomo ilu osobom udało się przeżyć.
Książka nie jest przeznaczona dla osób o słabych nerwach –
przedstawia oburzające i dramatyczne wydarzenia, które niejednokrotnie
doprowadziły mnie (osobę o dość silnych nerwach) do zwątpienia w ludzkość.
Jednocześnie zmieniło się moje spojrzenie na olsztyńskie miasteczko studenckie –
jedno z najpiękniejszych w Polsce, a wybudowane na cmentarzysku niewinnych i nieświadomych
ludzi. Kortowska masakra jest czymś zapomnianym, co moim zdaniem stanowi
pewnego rodzaju tabu, szczególnie na terenie samego kampusu studenckiego.
W książce znajdują się również zdjęcia i ilustracje, dzięki którym możliwe jest
skojarzenie budynków i miejsc prezentowanych na nich w odniesieniu do rzeczywistości.
Źródło |
Źródło |
Mocna pozycja, chętnie poszukam.
OdpowiedzUsuńZ chęcią zapoznam się z tą książką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.