Opis:
Błyskotliwa, podszyta absurdalnym humorem powieść w Kafkowskim stylu.
Ponad pięć i pół miliona koron. Suma tak absurdalnie wysoka, że aż zabawna. Ktoś chciał z niego zakpić? Oszukać go? Rachunek wyglądał na autentyczny, ale przecież nie mógł być prawdziwy.
Nie ma wielkich ambicji ani oczekiwań wobec życia. Ma mieszkanie, ale wynajęte. Pracuje w starej wypożyczalni video, ale tylko na pół etatu. Miał dziewczynę, ale ich związek się rozpadł. Jest outsiderem, któremu wygodnie jest w jego małym, zamkniętym świecie. Kiedy otrzymuje wystawiony przez tajemnicze ministerstwo rachunek za całe dobro, którego w życiu doświadczył, jest w szoku, że musi aż tyle zapłacić. Dlaczego inni otrzymali dużo niższe rachunki? Dlaczego jego szczęście zostało wycenione tak wysoko?
Zabawna i zarazem gorzka refleksja nad znaczeniem tego, co nazywamy szczęściem. Paraboliczna opowieść, w której niczym w krzywym zwierciadle przegląda się nasza współczesność.
Moja opinia o książce:
Sięgając po książkę Rachunek
autorstwa Jonasa Karlssona, nie wiedziałam czego się spodziewać. Okładka w
żaden szczególny sposób nie przyciągnęła mojej uwagi, ale coś zaczęło się
dziać, kiedy przeczytałam opis zamieszczony na jej tylnej części.
Niejednokrotnie spotykałam się
z próbami określenia i opisania szczęścia przez różnych autorów, zapewne
jeszcze nie raz spotkam się z interpretacjami tego, bądź co bądź, dziwnego
zjawiska. Karlsson jest jedynym z autorów, którego opowieść w tak znacznym stopniu
mnie zachwyciła – była to jedna z tych pozycji, które pochłonęłam w mgnieniu
oka, i które przez długi czas będę teraz wspominać.
Główny bohater otrzymuje od
tajemniczego ministerstwa rachunek opiewający na kwotę przekraczającą pięć i
pół miliona koron. Ten, początkowo myśląc, że to jakiś żart lub pomyłka,
ignoruje wyliczenie. Po miesiącu, odbierając nowy rachunek z doliczonymi
odsetkami za zwłokę, zdaje sobie sprawę, że coś jest nie tak i nie przeciągając
dłużej tej niewygodnej sytuacji kontaktuje się z tajemniczym ministerstwem,
gdzie zostaje uświadomiony o naliczaniu opłat z jakość życia.
Historia opisana na kartach
powieści jest bardzo błaha. Autor nie pokusił się o wykreowanie bohaterów o
szczególnych i wyjątkowych cechach charakteru, nie znajdziemy też praktycznie
żadnych opisów otoczenia – ani architektury, ani przyrody. Mniej znaczy więcej –
a w tym przypadku sprawdza się to idealnie. Przez brak urozmaiceń i rozpraszania
skupienia czytelnika bardzo bogatymi opisami i kolorowymi bohaterami, autor
umożliwia skupienie się na tym co najważniejsze – na docenieniu tego co mamy i
co mieliśmy okazję przeżyć.
Mam wrażenie, że ta pozycja
podnosi świadomość życia u czytelnika, jednocześnie wprawiając go w
zakłopotanie i osłupienie przez wytykanie palcem tego, na co prawdopodobnie
większość z narzeka. A przynajmniej ja się tak poczułam – niemal zmieszana z
błotem i to przez własną głupotę.
U mnie wywołała lawinę
wspomnień, przypomniała najróżniejsze wydarzenia, za które żyjąc w świecie, w
którym naliczano opłaty za szczęście, musiałabym słono zapłacić.
Sięgnijcie po tę książkę,
szczególnie jeżeli jesteście
osobami, które często marudzą i
narzekają na swoje życie,
osobami, które przeżyły
traumatyczne rozstanie,
osobami, którym wiecznie
dostają od życia za mało
lub najzwyczajniej ciekawi Was
ta pozycja.
Ona taka krótka? Uwielbiam te Twoje zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałem o tym tytule, a wydaje się być naprawdę interesujący. Dawno nie czytałem tego typu powieści, dlatego chętnie sięgnę po "Rachunek" :)
OdpowiedzUsuńhttp://mybooktown.blogspot.com/
Nie miałam chęci na tę książkę, ale Twoja recenzja sprawiła, że zmieniłam zdanie. Jestem ciekawa czym jest szczęście według autora i czy ja również musiałabym zapłacić tak wysoki rachunek.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że pierwsze słyszę o tym tytule, ale po Twojej recenzji postaram się go zdobyć ;)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie. Jestem jednak osobą, że tak powiem - lubiącą - życie, ale mam nadzieję, że i tak mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuń