Tytuł: Dom na wzgórzu
Tytuł oryginału: The House on Cold Hill
Autor: Peter James
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 384
Data wydania: 13 kwietnia 2016
Cena katalogowa: 34,90 zł
Na dobry, taki porządnie straszny, książkowy horror jest mi bardzo
ciężko trafić. Przeważnie początek jest bardzo obiecujący, środek to punk
kulminacyjny fabuły, a koniec to koniec – i fabuły i pomysłu, nie wspominając o
strachu. Dlatego też do Domu na wzgórzu, mimo że zapowiadał się bardzo
ciekawie, podeszłam z dość dużą rezerwą, tak na wszelki wypadek, żeby nie przeżyć
kolejnego książkowego zawodu.
Cała historia kręci się wokół starego, opuszczonego i zaniedbanego
domu Cold Hill położonego na obrzeżach małej, dosyć odludnej mieścinki. Dom
zostaje kupiony przez trzyosobową rodzinę, której zamiarem jest odremontowanie
go, przywrócenie mu jego dawnej świetności i odpowiednie przygotowanie do późniejszego ewentualnego odsprzedania. Harcourtowie
inwestują w odnowienie budynku całe swoje oszczędności, jednak cały czas pojawiają
się kolejne problemy, które skutecznie wyszczuplają zapasy pieniędzy, jakimi
dysponuje rodzina. Przeprowadzka do nowego miejsca bardzo dużo ich kosztowała,
a ze zmiany miejsca zamieszczania szczególnie niezadowolona jest ich córka –
Jade, tym bardziej, że cały czas wszystko się sypie.
Cold Hill House jest zamieszkiwany przez kogoś jeszcze…
Opuszczone budynki, szczególnie te wybudowane jeszcze w starym
budownictwie, z powybijanymi szybami, które z daleka straszą swoją surowością i
bezludnością, budzą we mnie ogromną ciekawość. Im bardziej obszar jest
zagrodzony i niedostępny, tym prędzej będę chciała się do niego dostać – czy będzie
to fabryka, czy porzucony dom. Uwielbiam kiedy w takich wyprawach towarzyszy mi
dreszczyk emocji, a na plecach czuję gęsią skórkę. Odwiedzając tego typu
miejsce czasami czuje się coś dziwnego, co nawet ciężko bliżej określić – tak jakby
odczuwało się tam czyjąś obecność mimo świadomości, że nikogo tam nie ma.
Sięgając po horrory, w których autor lokuje fabułę w nawiedzonej posiadłości,
oczekuję tego samego – niepokoju, dreszczyku emocji i grozy bijącej ze stron
powieści. Jamesowi zdecydowanie udało
się wprowadzić mnie w stan czujności i trwogi.
Umiejscawiając wydarzenia książki w mieścince położonej na odludziu –
zasiedlonej przez podstarzałe społeczeństwo – której mieszkańcy nagle pojawiają
się i znikają, stroniąc jednocześnie od nowych osób pojawiających się na ich
terenie, autor stopniowo wprowadza czytelnika w wykreowany przez siebie świat,
gdzie nie do końca wiadomo co jest prawdą, a co złudzeniem. Wykorzystana w
powieści posiadłość, wzniesiona w stylu gotyckim i połączona z aktualną
surowością budowli związaną z niezamieszkiwaniem jej przez nikogo przez długi
czas, już wywołuje u czytelnika niepokój i niepewność. James cały koszmar
buduje na wydarzeniach związanych z obecnością duchów – nie pojawiają się
elementy masakry, czyli mordowania kogo i gdzie popadnie, chociaż śmierć w tym
nawiedzonym domu jest wszechobecna. Wydarzenia z przeszłości, za czasów budowy
tego nieszczęsnego domu, odgrywają bardzo istotną rolę w odniesieniu do
rzeczywistych wydarzeń w posiadłości.
Rodzina wprowadzająca się do domu Cold Hill zupełnie nie zdaje sobie
sprawy z przeszłości tego domu. Początkowo Ollie i Caro wydają się być osobami
twardo stąpającymi po ziemi, które nie dość, że nie wierzą w duchy, to
dodatkowo wcale się ich nie obawiają. Jednak po kilku dniach ciągłego
przebywania w Cold Hill House ich nastawienie ulega zmianie. Jade, jako
nastolatka, w przeciwieństwie do rodziców, jest otwarta na wszelkie nowe
życiowe doświadczenia, początkowo czując się niepewnie i stopniowo, z czasem,
przyzwyczajając się do nowej sytuacji. Na kartach tej powieści widoczna jest
zmiana stosunku bohaterów do elementów nadprzyrodzonych, pojawia się ogrom
niepewności, strachu o własne życie oraz próby wyjaśnienia niektórych wydarzeń
w racjonalny sposób.
Książka
Petera Jamesa jest najlepszym horrorem, który do tej pory miałam okazję czytać.
Mimo drobnych wad i kilku niedociągnięć jest pozycją, która z całą pewnością
wywoła u czytelników niepokój i niepewność. Jest to książka, która intryguje
już od pierwszej strony, a mroczny i tajemniczy klimat zachowany został do
samego końca powieści tak, że nie staje się ona nudna. Mimo że nie wierzę w
duchy, to Dom na wzgórzu sprawił, że następnym razem wchodząc do opuszczonej
posiadłości będę czuła się jeszcze bardziej niepewnie niż zazwyczaj.
Coś zdecydowanie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńTo coś dla mnie, trudno mnie przestraszyć i prawie zawsze książki utrzymane w podobnym klimacie okazują się czytelniczym rozczarowaniem. Zapisuję tytuł! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ta książka przypadnie Ci do gustu :) Polecam też Nocny film, właśnie skończyłam czytać i jest bardzo fajną mieszanką horroru i kryminału :) Na dniach pojawi się recenzja!
UsuńOjejku, tuż po słowie horror, moja ochota na tą książkę gwałtownie zmalała, ale nie mówię nie, może kiedyś się przekonam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
gabRysiek recenzuje
Wrażliwi raczej powinni omijać ten tytuł :)
UsuńKsiążka w każdym calu dla mnie! Na pewno jak tylko będę miała okazję to po nią sięgnę, uwielbiam takie pozycje :)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Polecam, mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
UsuńSolidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuń