Tytuł: Wyspa powrotów
Tytuł oryginału: Entry Island
Autor: Peter May
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 372
Data wydania: 2 marca 2016
Cena katalogowa: 37,90 zł
Wyspa powrotów przyciągnęła mnie do siebie mega klimatyczną okładką i
wydawnictwem. Większość książek z Albatrosa, po które już zdecyduję się
sięgnąć, okazują się strzałem w moją czytelniczą dziesiątkę. Tak było i tym
razem.
Na wyspie w Zatoce Świętego Wawrzyńca popełniono morderstwo. Zabity
zostaje jeden z najbogatszych mieszkańców wyspy (liczącej zaledwie około 130
osób), a główne podejrzenie spada na jego żonę, która rzekomo miałaby dostać
całkiem spory spadek po nieboszczyku. Śledztwem zajmuje się grupa ośmiu osób, w
skład której wchodzi detektyw Sime Mackenzie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi
wskazują, że wdowa jest winna, brakuje dodatkowych poszlak, w skutek czego
kobieta wreszcie trafia do aresztu. Jednak Mackenzie ma nieodparte wrażenie, że
coś jest tu nie tak i to nie ona stoi za śmiercią małżonka.
Przyznam się Wam, że pierwsze strony tego kryminału wystraszyły mnie,
myślałam już, że mimo dobrych chęci i ogromnej nadziei, ta książka okaże się
klapą. Schemat książki na samym początku jest bardzo oklepany – mamy morderstwo
faceta, główną podejrzaną jest jego żona, no i zaczyna się dochodzenie. Na
początku nic szczególnego się nie dzieje, rozdziały dotyczące dochodzenia są
rozdzielane innymi, w których do końca nie wiadomo o co chodzi – ogólnie panuje
lekki bałagan. Jednak długo nie trzeba było czekać, żeby akcja zaczęła się
rozkręcać, żeby wszystkie elementy układanki zaczęły do siebie pasować i żeby
całkowicie zaangażować się w poszukiwanie mordercy. Wyspa powrotów nie jest
klasycznym kryminałem. Poza przedstawieniem teraźniejszości i aktualnych wydarzeń
mających miejsce na wyspie, ważną częścią powieści jest jej przeszłość. Okazuje
się, że historia lubi się powtarzać, a piętno przeszłości możemy nieświadomie nosić
na barkach przez bardzo długi czas. Największą zaletą tej książki była jej
rzeczywistość, a dodatkowo autor ma niesamowity dar przekazywania informacji
historycznych bezpośrednio wplatając je w fabułę powieści. Niejednokrotnie
poruszyły mnie wydarzenia w niej opisane, chociaż nie wywołały łez, a bardziej szok
i zadumę. Styl autora jest bardzo lekki i przyjemny, przez co książkę pożera
się dosłownie w oka mgnieniu – oczywiście jeżeli bardzo zaangażujecie się w jej
historię.
Głównym bohaterem jest Sime Mackenzie, detektyw, który został
oddelegowany do morderstwa na wyspie w Zatoce Świętego Wawrzyńca. Ma nadzieję,
że ten wyjazd pozwoli mu się pozbierać, bo mimo że jest twardym detektywem,
boryka się z wewnętrznymi rozterkami i osobistymi problemami. Najpierw wydaje
mu się, że miał okazję poznać już żonę zamordowanego. Później, w czasie
śledztwa dopada go bezsenność, a kiedy już uda mu się zmrużyć oko prześladują
go dziwne sny, przedstawiające wydarzenia, które rozgrywały się na jednej z
szkockich wysp spory kawał czasu temu. Nie bardzo wie, jak sobie z tym poradzić,
jego podświadomość próbuje mu coś przekazać, jednak on nie potrafi rozszyfrować
swoich myśli czy snów. Sime został przedstawiony jako osoba, która ulega swojej
naturze – jest porywczy i agresywny – przez wycieńczenie organizmu związane z
bezsennością i koniecznością ciągłej pracy. Mimo że bywał niemiły, polubiłam go
i zdecydowanie kibicowałam mu, żeby udało mu się dojść do rozwiązania zagadki i
żeby udało mu się rozwiązać osobiste problemy.
Zdecydowanie jest to książka, którą będę polecać znajomym.
Niesamowicie mnie urzekła swoją odmiennością i odpowiednim zbalansowaniem
teraźniejszości z przeszłością. Wątki historyczne zazwyczaj mnie nudzą, jednak
w tym przypadku jeszcze bardziej zachęciły do szybszego przebrnięcia przez tą
pozycję. Do wątku kryminalnego nie mam żadnych uwag – jak dla mnie poprawne
wytypowanie mordercy i odgadnięcie jego motywów jest niemożliwe. Zaczynam już
polowanie na kolejne książki tego autora!
Strzał w dziesiątkę jeśli chodzi o moje gusta, a ostatnio szukam jakiegoś ciekawego kryminału, thrilleru. Ten element przeszłości kojarzy mi się z książkami Lackberg, ale mam nadzieję, że tutaj to wypadnie lepiej. No i okładka rzeczywiście klimatyczna.
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie, szczególnie, że to coś w moim klimacie. :) Z pewnością po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wybierasz ciekawe książki i przyjemnie się Ciebie czyta, jednak trochę uwiera mnie nazwa Twojego bloga, tak bardzo podobna do mojej i przypominająca mi o tym za każdym razem, kiedy tu jestem.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tym autorze, ale mnie zaciekawiłaś i to bardzo. Będę pamiętać o tym tytule.
OdpowiedzUsuńPowiem Ciu ,że będę poszukiwała. Jak przeczytam to ocenię. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttps://plus.google.com/u/0/100171142089665156203
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Ta książka jest na mojej czytelniczej liście. Teraz nie mam wątpliwości do jej przeczytania:) Świetna recenzja! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo książka zdecydowanie dla mnie. Odizolowana wyspa sama stwarza świetny klimat dla kryminału. Dzięki za tę rekomendację!
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. Chociaż po opisie główny bohater nie bardzo przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńCzytałam jeden z kryminałów Maya, dokładniej "Jezioro tajemnic". Nie rzuciło mnie na kolana, nie czułam wielkiego zainteresowania, ale momentami trzymało klimat. Nie rzucę się na "Wyspę powrotów", ale tytuł zapamiętam :)
OdpowiedzUsuń