05 października

#173. Naczelne z Park Avenue - Wednesday Martin


Tytuł: Naczelne z Park Avenue
Tytuł oryginału: Primates of Park Avenue
Autor: Wednesday Martin
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 288
Data wydania: 5 września 2016
Cena katalogowa: 36,90 zł


Manhattan, od czasu pojawienia się serialu młodzieżowego Plotkara (Gossip Girl), stał się moim wyimaginowanym drugim domem. Bo kto nie chciałby żyć w luksusie i dostatku, w jednym z najpiękniejszych miejsc świata, gdzie dosłownie wszystko dostępne jest na wyciągnięcie ręki. Jednak, jak to zazwyczaj bywa z różnego rodzaju produkcjami, serial został trochę podrasowany – oczywiście na korzyść oglądalności, żeby miliony innych dziewczyn zakochały się w jego bohaterach, w ich życiu i w otoczeniu – więc zbliżając się coraz bardziej ku dorosłości dochodziłam do wniosku, że ta cudowność to pic na wodę, fotomontaż. Ale przyznaję, że nie miałam pojęcia o podziałach na Górną, Dolną, Prawą i Lewą.

Wednesday Martin wraz z rodziną przeprowadza się z zachodniej części wyspy na wschodnią i ostatnie czego kobieta się spodziewa to utrudnienia. Okazuje się, że mieszkance zachodniego Manhattanu wcale nie jest tak łatwo znaleźć mieszkanie w tej lokalizacji, a właściwie je kupić. Ludzie po wschodniej stronie wyspy wydają się być też zdecydowanie inni – bardziej nadęci – od tych, wśród których przez długi czas żyła. Tak niedaleka odległość dzieli te „społeczności”, a różnice w zachowaniu są niesamowicie wielkie.


Okładka i opis książki odegrały główne skrzypce, przez które zdecydowałam się sięgnąć po tę pozycję. Teraz mogę oficjalnie przyznać, że warto było zaryzykować, bo autorka zupełnie mnie nie zawiodła – a nawet delikatnie zaskoczyła. Świat, który przedstawia Martin jest bardzo zawiły, a na każdego, kto zdecyduje się do niego wejść, czeka wiele pułapek i przeszkód, szczególnie jeżeli planujesz mieć tutaj dziecko. Ukazuje ona prawdziwą twarz mieszkanek Manhattanu, dla których najważniejsze są pieniądze, prestiż i dominacja, które przed niczym się nie cofną dopóki nie dostaną tego, czego chcą. Autorka w bardzo zgrabny i zaradny sposób przedstawia swoje spostrzeżenia i spisuje je w taki sposób, że czytając je, czytelnik czuje się jakby odkrywał nawyki nowego, dzikiego plemienia. Zaskakuje na każdym kroku, szczególnie  swoją spostrzegawczością i umiejętnością ujęcia wszystkiego w słowa, które stają się podstawą do bardzo trafionych wyobrażeń. 
Jest to jedna z tych książek, przy których z twarzy uśmiech Ci nie zniknie. Sposób w jaki Martin opisuje poszczególne wydarzenia, sytuacje i nawyki mieszkanek Upper East Side jest tak niesamowicie zabawny i delikatnie arogancki, że trzeba być ogromnym sztywniakiem, żeby chociaż w duchu się nie zaśmiać. Autorka zdejmuje różowe okulary i w ironiczny sposób nabija się z tamtejszego społeczeństwa. To idealna pozycja dla tych, którzy Manhattan uważają za najlepsze miejsce na świecie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.