Tytuł: Ch...owa Pani Domu
Autor: Magdalena Kostyszyn
Wydawnictwo: Flow books
Liczba stron: 288
Data wydania: 19 września
Cena katalogowa: 36,90 zł
Spodziewałam się książki, która została napisana tylko po to, aby
nakręcić autorce trochę sławy i zapewnić finansowe wsparcie w cięższych
chwilach. Niemal oczekiwałam zlepku bzdur połączonych z wodolejstwem.
Przewidywałam, że suchej nitki nie pozostawię na autorce, wydawnictwie i samej
książce. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy trzy godziny po otrzymaniu
paczki od listonosza, skończyłam czytać tę pozycję. Szczęśliwsza niż
kiedykolwiek, radosna, ogłaszając znajomym, że ta książka jest po prostu
świetna.
Obraz życia, który serwują nam media społecznościowe – wszystkie
instagramy i fejsbuki – gdzie jedzenie jest za każdym razem estetycznie podane,
kawa ma piankę z cudownymi wzorkami, gdzie widok okna zawsze zapiera dech w
piersiach, a w mieszkaniu nigdy nic nie leży nie na swoim miejscu, zawsze
wprawiały mnie w zakłopotanie. Moje mieszkanie, które od lat wynajmuję, w
porównaniu do tych z internetu, wygląda jak mały chlewik, chociaż panuje w nim
jako taki porządek i żyje się w nim dobrze. Zawsze chciałam coś w nim zmienić –
zaczynając o przemalowania ścian na biało (bo jakżeby inaczej), na zmianie
mebli kończąc – ale nigdy tego nie zrobiłam, bo właściciele bardzo sceptycznie
do tego podchodzą. Książka Kostyszyn przywróciła mnie do życia, otworzyła mi
oczy na to, że nie każde mieszkanie musi być idealne, a nawet uświadomiła, że
przeważnie „normalne życie” wygląda trochę inaczej niż to, pokazywane w mediach
społecznościowych. Ostatecznie po jej książce dałam sobie spokój na stworzenie
mieszkaniowego raju i doceniłam to co mam.
Autorka w niesamowicie rzeczywisty i zabawny sposób uświadamia czytelniczkom,
bo głównie do kobiet skierowana jest ta pozycja, że ich życie stało się pogonią
za białym króliczkiem w dążeniu do doskonałości. Ciągle chcemy być lepsze, mieć
wszystko lepsze, podążać za trendami, być tymi, z których inni będą brać
przykład. Chcemy otaczać się pięknymi ludźmi, mieszkać w cudownych miejscach, w
jasnych mieszkaniach z nowoczesnymi meblami, w minimalistycznym stylu, chcemy
żeby nasze dzieci były najładniejsze, najmądrzejsze i w ogóle, żeby wszystko
było naj. Ale w zasadzie po co to wszystko? Dlaczego nie możemy docenić tego co
mamy i cieszyć się swoją aktualną sytuacją?
Kostyszyn na każdym kroku ironizuje, a po jej tekstach widać, że
podchodzi do życia z ogromnym dystansem i humor nigdy jej nie opuszcza. Jej
książkę czytałam z ogromnym zaangażowaniem, z radością i uśmiechem na twarzy.
Pozycja okazała się jedną z niewielu, które pochłonęłam w tak krótkim czasie, a
to wszystko za sprawą tego, że miałam wrażenie, jakbym czytała swój pamiętnik z
życia – o niespełnionych marzeniach, noworocznych planach, licznych pomyłkach i
lenistwie.
Przede wszystkim jest to książka, która pomoże zagubionym duszom
odnaleźć życiowy spokój. Wszyscy ci, który chcieliby zmienić swoje mieszkanie w
ósmy cud świata i chcieliby żeby ich życie wyglądało jak wyjęte z francuskiego
żurnala, pójdą po rozum do głowy, zejdą wreszcie na ziemię. To pozycja dla
osób, które żyją w normalności, a nie przesadnym dostatku – która uzmysławia,
że większa część społeczeństwa żyje w bardzo podobnych warunkach, a to
zdecydowanie nie jest powód do wstydu. Zacznijmy doceniać to, co mamy, a nie
ślepo podążać za modą i trendami. Bycie ch***wą panią domu to nie wstyd.
Książka głównie skierowana jest do kobiet, ale mężczyźni też
prawdopodobnie będą czerpać ogromną przyjemność z jej lektury.
Już sam tytuł mnie intryguje. A ironię i sarkazm bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńOstatnio oglądałam wywiad z autorką i dziewczyna dość słabo wypadła, a przecież prowadzona przez nią strona jest świetna. Może miała gorszy dzień. Co do książki, to mam zamiar przeczytać, by się uświadomić, że czasami lepiej być ch....ą niż perfekcyjną panią domu ;)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zainteresowana tą książką :) Jedyne co mi pozostaje, to jak najszybciej ją zdobyć :D
OdpowiedzUsuńŚledzę profil autorki na fp i powiem Ci, że nie raz mi kobieta uratowała dzień :) A Ty mi jeszcze dokładasz powody, by jednak kupić tę książkę. A tytuł jakoś zalepię, żeby dziecko nie czytało :D
OdpowiedzUsuńMam podobne zdanie do Twojego na temat tej książki, biorąc pod uwagę idealne "wszystko", które bombarduje nas w Internecie na każdym kroku. Oby tylko ktoś nie wziął jej na poważnie, uzasadniając w ten sposób swoje lenistwo :D
OdpowiedzUsuńA mnie sie nie podobala. Na poczatku czytalo sie swietnie, a gdzies w polowie zaczelo sie ( za przeproszniem ) o dupie marynie... .
OdpowiedzUsuń