Tytuł: Deszcz padający od środka najbardziej
Autor: Krzysztof Szczyciński
Wydawnictwo: Ridero
Liczba stron: 58
Tej jesieni mam coraz większe szczęście do książek bardzo nastrojowych
– melancholijnych i pesymistycznych – które dodatkowo dobijają mnie
psychicznie. Zmianę pogody, deszcz i zimno znoszę na swój sposób, dla jednych
bardzo specyficzny, dla innych normalny – zamykam się w domu na cztery spusty i
mogę spać od rana do nocy, robiąc tylko przerwy na jedzenie i pracę (niestety).
Dodatkowe dobijanie mnie książkami czy serialami nie jest fajne, dlatego na
jakiś czas odcięłam się od wszelkich zewnętrznych rozrywek.
To trzyminutowa podróż po duszy Sorana, którzy zdaje się gubić rachubę
w rzeczywistości i przeszłości, który szuka sensu życia.
Deszcz padający od środka
najbardziej to niepozorne 52 stronicowe opowiadanie, które jest
niesamowicie nafaszerowane smutkiem i rozpaczą, z którego wszystkie negatywne
emocje wylewają się zalewając niczym powódź czytelnika. To książka, o której w
zasadzie nie wiem co napisać, znowu. Wywołała u mnie czytelniczą zgagę – wiecie
jak to jest, jak czasami przesadzicie z jedzeniem wszystkich możliwych
smakołyków, a później pali Was przełyk – dokładnie ja tak miałam z tą książką.
To doba pozycja, w której autor zawarł całą kwintesencję smutku, która niesamowicie
na mnie podziałała – na tyle, że pozostawiła później nieprzyjemne uczucie
kwitnące gdzieś na dnie mojego żołądka. Bardzo łatwo pochłaniam emocję z
wszelkich źródeł pojawiających się wokół mnie, więc smutek zasiany przez Szczycińskiego
zaczął kiełkować we mnie, odcinając mnie znów od rzeczywistości. Ta podróż
przypominała bardziej tułaczkę, błąkanie się bez sensu po zakamarkach duszy, na
pograniczu jawy i snu. Chaotycznie, trochę mrocznie i bardzo depresyjnie.
Lekkie pióro autora pozwala szybko przebrnąć przez tą pozornie łatwe
opowiadanie. Jego styl jest specyficzny i charakterystyczny, jego myśli są
chaotyczne, czasami urywane i porzucane bez pamięci.
To książka, którą czyta się w jedną chwilę, ale pozostaje ona na
dłużej gdzieś we wnętrzu, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Nie wszystkim się
ona spodoba, ale ci, którzy preferują jesienną zamułkę z bardzo depresyjną
książką, szczególnie powinni zwrócić uwagę na ten tytuł.
Za książkę dziękuję autorowi!
Kompletnie nie mój styl,ale kto wie :)
OdpowiedzUsuńKurczę, mam wrażenie, że to coś dla mnie. Bo chociaż to pełne smutku, to jednocześnie emocjonalne, a to jest dla mnie ważne w książkach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ania.
http://chaosmysli.blogspot.com
Tym razem nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuń