Marisa Merico jest postacią o bogatej przeszłości i
ciekawych powiązaniach rodzinnych. Wiele mówiono o niej i jej krewnych we
włoskiej prasie, sporo informacji można znaleźć na stronach anglojęzycznych, a
wśród polskich stron znalazłam jedynie dwa dłuższe artykuły. Po przeczytaniu
książki mogę stwierdzić, że zostały napisane na jej podstawie i są pewnego
rodzaju streszczeniem.
Sama Merico określa się jako księżniczka mafii i
jeżeli rzeczywiście w napisanej przez nią książce znajdują się prawdziwe informacje,
to ten tytuł byłby trafny. Informacje niestety ciężko zweryfikować – większość reportaży
i filmów dokumentalnych jest po włosku. Marisa urodziła się w jednym z klanów
mafii kalabryjskiej, o której w ostatnim czasie zrobiło się wyjątkowo głośno. 'Ndrangheta,
jak opisuje polskatimes.pl, działa w 120
krajach, kontroluje 80 proc. rynku twardych narkotyków w Europie i uznawana
jest najpotężniejszą mafię świata. Myślę jednak, że nie ona pierwsza i nie
ostatnia znalazła się w takiej sytuacji, a biorąc pod uwagę rozległy obszar
działań mafii kalabryjskiej zakładam, że takich księżniczek jest na pęczki.
Kiedy dorastałam, rodzina prowadziła niebezpieczne interesy ściśle związane z bronią, narkotykami i śmiercią. Dla rodziny mojego ojca było to normalne.
(…) moje dzieciństwo przypominało poligon wojskowy, a moja kariera kryminalistki zaczęła się, gdy miałam kilka miesięcy. Wtedy pojechałam na pierwszą misję szmuglerską.
Stałam się częścią tego wszystkiego przez więzy krwi, a to więź na całe życie. Za moim pośrednictwem włączona w to była też mama.
Przyznam szczerze, że Księżniczka mafii to jedna z lepszych książek o tematyce mafijnej, jakie miałam okazję czytać. Nie chodzi tu już o wiarygodność treści, a sposób ich przedstawienia. Przede wszystkim historia została opowiedziana z perspektywy kobiety, która w tych wspomnieniach nie próbuje się jakoś szczególnie wywyższać. Ciekawym zabiegiem było przestawienie sytuacji praktycznie od momentu jej narodzin. We wspomnieniach opisuje jak była wykorzystywania jej jako niemowlak przez rodziców do przewożenia różnych towarów przez granicę, bo nikt nie podejrzewał o nielegalną działalność pary z nowonarodzonym dzieckiem. Opowiada o dorastaniu wśród agresji i machlojek, o nasiąkaniu pewnymi zachowaniami i nabieraniu złych zwyczajów. Jej historia wydała mi się też ciekawsza ze względu na bardziej brutalne, w porównaniu do naszej rodzimej mafii, działania i pozytywnym nastawieniem do życia z dnia na dzień.
Babcia nie miała żadnego wykształcenia, nie umiała czytać ani pisać, ale potrafiła liczyć pieniądze. Bardzo dobrze i szybko. Była Matką Chrzestną. Ludzie przychodzili do niej ze swoimi problemami, a ona pomagała. To zapewniło jej lojalność i kontakty.
Z wspomnień spisanych przez Merico widać jak ogromne
znaczenie miały, i podejrzewam, że nadal mają, więzy rodzinne. Jednak na
przykładzie jej krewnych pokazała jak niewiele trzeba, żeby zdradzić swoich
najbliższych i jakie mogą być tego konsekwencje. Z jej opowieści dostrzegamy
też obraz Włoch na kilkanaście lat wstecz, gdzie władze państwa kompletnie nie
radzą sobie z nielegalnymi działaniami grup zorganizowanych. To, że sobie nie
radzą to jedno, ale drugie to ma się wrażenie, że wcale nie chcą sobie radzić.
Autorka przeprowadza czytelnika przez kolejne lata ukazując drobne zmiany w państwie,
ale również w swojej osobowości – od buntowniczki, która chętnie przejmie
niektóre rodzinne interesy, po dorosłą kobietę ponoszącą konsekwencje swoich
wybryków.
Z jednej strony odnosiłam wrażenie, że żałuje tego,
czego się dopuściła, ale z drugiej strony miałam wrażenie, że mocno chciała się
podzielić historią swojego życia ze światem. Widać, że dobrze się do tego
przygotowała, bo w książce znajdziemy mnóstwo fotografii, na których poza samą
Merico widzimy członków jej rodziny – i tych najbliższych, ale też tych
dalszych.
Lepiej żyć jak lew choćby przez jeden dzień (…) niż przez sto lat jak owca.
Obowiązywała naczelna zasada: Niech się ciebie boją, wtedy będą cię szanować.
Mam wrażenie, że Merico aktualnie była lub próbowała być pewnego rodzaju mafijną celebrytką, którą rozpiera duma przez to czym sama zajmowała się w młodości, kim byli jej krewni i czego się dopuszczali. Wrażenie oczywiście może być mylne, bo nigdy nie miałam okazji rozmawiać z tą kobietą, jednak mimo wszystko obserwując od czasu do czasu jej działania w internecie stwierdzam, że albo jest to dobrze przemyślana autoreklama, albo jakaś pomyłka.
Mimo kilku uszczypliwości z mojej strony polecam
przeczytanie tej książki, szczególnie fanom gatunków gangstersko-mafijnych.
Warto jednak pamiętać o tym, że ciężko będzie potwierdzić wszystkie wydarzenia
opisywane w książce, dlatego raczej polecam podchodzić do niej z dystansem.
Wiem, że brałam udział w potwornych rzeczach. Żałuję, że skrzywdziłam ludzi, nawet jeśli nie bezpośrednio – ludzi, którzy brali narkotyki i umierali, ludzi ginących od strzałów z broni, którą przewoziłam pod siedzeniem auta. Żałuję tego z całego serca i wciąż za to płacę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz