Serce Szczygielskiego podane na tacy. Smacznego.
Na Serce Szczygielskiego czekałam długo i
niecierpliwie, a jeszcze gorzej znosiłam to oczekiwanie przez myśl, że to już
koniec, że to ostatni tom trylogii, którą tak bardzo polubiłam. Rzadko zdarza
mi się, żeby fabuła książek i same postaci tam bardzo zapadały mi w pamięć, jak
było w przypadku tej pruszkowskiej trylogii. Szczygielski jednak nie próżnował
w czasie, kiedy większość jego czytelników obgryzało paznokcie z
niecierpliwości i stworzył znakomitą powieść, która jest też idealnym
zwieńczeniem całej tej pruszkowskiej awantury. Tym razem losy Bysia i Kaśki
jeszcze bardziej się skomplikują, a przeznaczenie jakby trochę z nich drwi i
rzuca kolejne kłody pod nogi, mimo wszystkich przeciwności, którym już stawili
czoło.
Dla mnie Szczygielski jest niekwestionowanym numerem
jeden jeżeli chodzi o polskie kryminały, a zwieńczenie pruszkowskiej trylogii tylko
utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Mam wrażenie, że nic nowego w temacie jego
książek powiedzieć nie dam rady tym bardziej, że moje zafascynowanie
umiejętnością kreowania klimatu noir przeplatanego z brutalnością oraz
tworzeniem wyrazistych i rzeczywistych postaci, ciągnie się od debiutanckiej
powieści Szczygielskiego. Mam wrażenie, że tym razem autor faktycznie oddaje
czytelnikom swoje serce, a poza zakończeniem wszystkich napoczętych wątków,
robi też pewnego rodzaju rachunek sumienia – podsumowuje swój dorobek i
popisuje się umiejętnościami, które doszlifował w ciągu tych kilku lat.
Pokazuje też jak bardzo grał na emocjach czytelników już przy pierwszym
spotkaniu, wzbudzając w nich skrajnie różne emocje w stosunku do swoich
bohaterów. Zaczynając od sympatii, bo Bysia i Kaśki nie da się nie lubić, przez
niedowierzanie przechodzące w przerażenie, aż po złość, w stosunku do tych,
którzy nic dobrego nie wnieśli w całej tej historii. Jednak w Sercu w jego
bohaterach, porównując ich postawy do zachowań z poprzednich dwóch powieści,
krew zaczyna dosłownie wrzeć, a wszystkie niedokończone sprawy przyprawiają ich
o frustrację, zawiść i niesamowitą agresję. Czyta się to wyjątkowo dobrze, bo Szczygielski
jest znakomitym obserwatorem rzeczywistości, a równie umiejętnie przelewa swoje
myśli i spostrzeżenia na papier.
Mam wrażenie, że tym razem Szczygielski nigdzie się
nie spieszy i powoli dochodzi do nieuniknionego i dramatycznego zamknięcia
trylogii. Ciężko jednak mówić o spokoju, bo co chwilę zaskakuje czytelnika
kolejnymi elementami kryminalnej układanki, które od początku trzymał w
tajemnicy. Miesza, kombinuje i zaskakuje, ale jak zawsze z dobrym skutkiem dla
całej historii. Ze strony na stronę coraz energiczniej pociąga za sznurki,
dochodząc wreszcie do wstrząsającego wielkiego finału, który z pewnością
zaskoczy czytelników pozostawiając w nich znowu różne emocje.
Czytanie książek Szczygielskiego sprawia mi mnóstwo
radości, mimo że historia spisana na kartach jego powieści wcale nie jest
pozytywna, ciężko też mówić o tym, żeby poszczególne wątki kończyły się
szczęśliwym zakończeniem. Jednak już trzeci raz znalazłam w kryminale to, co
najbardziej w tym gatunku cenię, co mnie osobiście najbardziej urzeka, a jednocześnie
dostrzegam dodatkowe smaczki, tak bardzo nieprzeciętne dla polskich powieści.
Zaczynając od tego, że konstrukcja książki jest bardzo przemyślana, a w fabule
regularnie pojawiają się intrygi i zwroty akcji, które nieustannie trzymają w
napięciu, kończąc na tym niepowtarzalnym klimacie. Historie Szczygielskiego to
prawdziwa uczta dla czytelników, którzy doceniają pochłanianie książek
wszystkimi zmysłami. To powieści, w których nie brakuje określeń wpływających
na wyobraźnię, dzięki którym przenosimy się bezpośrednio do świata bohaterów.
Czuć smród papierów, dym szczypie w oczy i gryzie w gardło, a atmosfera jest
tak gęsta, że można ją kroić nożem.
Tytuł: Serce
Autor: Bartosz Szczygielski
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 384
Data wydania: 13 lutego 2019
Cena katalogowa: 37,99 zł
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz