O szczerości
wobec odbiorcy, doświadczeniach literackich, rozstrzale gatunkowym i
przeczesywaniu zasobów archiwalnych.
Tomasz
Duszyński - dziennikarz
(pracował w RMF FM i Radiu Aplauz), pisarz, scenarzysta gier komputerowych. Debiutował
zbiorem opowiadań „produkt uboczny” w Wydawnictwie Fabryka Słów. Od tamtej pory
opublikował kilka powieści i kilkanaście opowiadań z gatunku fantastyki. Jest
także autorem książek dla dzieci i młodzieży oraz legend związanych z regionem,
w którym mieszka. W ostatnim czasie nakładem Wydawnictwa Czwarta Strona ukazała
się jego powieść z gatunku urban fantasy, „Droga do Nawi”, nakładem Wydawnictwa
SQN „Impuls”. W listopadzie 2018 roku ukazał się jego serial audio „Fenomen z Warszawy”,
napisany dla Storytel polska. Na początku 2019 roku, Wydawnictwo SQN wydało
kryminał retro „Glatz”. Pod koniec 2019 kryminał „Toksyczni”. W czerwcu 2020 „Glatz.
Kraj pana boga”.
Na początek
prosiłabym o skrótowe przedstawienie fabuły Glatz. Kraj Pana Boga.
Jestem bardzo słaby w streszczeniach. Można
spodziewać się po mnie mnóstwa spoilerów, a nie chcę psuć odbioru czytelnikom
;) To kryminał retro. 1921 rok, w okolicach Zieleńca odnalezione zostają zwłoki
Sabine Hunfeld, córki kłodzkiego importera cygar. Dziewczyna zaginęła 5 lat
wcześniej, ktoś przez ten czas starał się zacierać ślady związane z jej
zaginięciem…
Jest Pan autorem
powieści kryminalnych, książek dla najmłodszych, ale też powieści i opowiadań z
gatunku fantastyki. Skąd taki twórczy rozstrzał gatunkowy?
Ma to zapewne związek z literaturą, z którą miałem
styczność jako dziecko. W moim domu zawsze byłem otoczony książkami. Sięgałem
po książki przygodowe i fantastykę. Dlatego zapewne moje pierwsze próby
pisarskie, a potem pierwsze opowiadania i powieści związane były z tymi
gatunkami. Pisałem to, o czym sam lubiłem czytać. Alfred Szklarski, Robert
Sheckley, Philip. K. Dick, Stanisław Lem, Henryk Sienkiewicz to pierwsi
pisarze, którzy towarzyszyli mi w każdej wolnej chwili. W ten sposób, gdy sam
zacząłem pisać powstały najpierw liczne opowiadania, a potem powieści, takie
jak Staszek i straszliwie pomocna szafa, space opera dla młodzieży Tam i z
powrotem, a w końcu Droga do Nawi czy Impuls. Zmiana gatunku na kryminał
przyszła dosyć nieoczekiwanie dla mnie samego. Chociaż już Impuls był pewnym
sygnałem rozpychania się łokciami, szukania nowych wyzwań czy po prostu poszukiwań
autorskich. Fabuła pierwszej części kryminały retro Glatz powstała dosyć
szybko. Przyszła mi do głowy historia, którą musiałem opisać, a że w tej
historii pojawiło się kilka trupów i kilku barwnych bohaterów próbujących
rozwikłać zagadkę ich śmierci, naturalnie więc
została zakwalifikowana jako kryminał. Scenografia lat dwudziestych
dodatkowo określiła tę historię jako kryminał retro.
Moje zainteresowania historyczne poprowadziły mnie
także w kierunku kolejnych kryminałów historycznych rozgrywających się w
Warszawie, to dwa sezony Fenomena z Warszawy, serialu audio napisanego dla
Storytel.pl. Praca w stacji radiowej i styczność z kilkoma historiami z tamtego
czasu zaowocowała z kolei kryminałem współczesnym Toksyczni. Ten rozstrzał
wynika więc zapewne z doświadczeń i poszukiwań.
W których
powieściach jako autor lepiej się Pan odnajduje?
W każdej, którą w danej chwili piszę. Gdyby tak nie
było, nie dokończyłbym żadnej historii. Gdy jako pisarz męczyłbym się przy
pisaniu powieści, czytelnik zapewne także przeżywałby katusze czytając ją.
Wydaje mi się, że warto być uczciwym wobec odbiorcy. Nie jest ważny gatunek,
który w danym momencie wybrałem, a to jak bardzo żyję daną historią. To jakie
emocje towarzyszą mi przy pisaniu.
Dlaczego
Kłodzko? Dlaczego akurat w tym mieście zdecydował się Pan umiejscowić fabułę
swojej powieści?
Zapewne ma na to wpływ kilka czynników. Pierwszym,
najważniejszym, okazał się sen. Tylko raz przyśniła mi się fabuła powieści.
Pojawił się w niej ubrany elegancko mężczyzna w scenerii kłodzkiego rynku.
Wyszedł nieco chwiejnie z hotelowej restauracji, skierował się w stronę
zamglonej części rynku, a potem w dół jednej z ulic prowadzących w stronę
kamiennego mostu. Na tym moście zatrzymał się na chwilę, spojrzał na postument,
na którym powinna stać figura świętego. Zamiast niej dostrzegł coś, co zmroziło
mu krew w żyłach… To scena otwierająca powieść Glatz. Cała fabuła tego
kryminału retro powstała tej samej nocy,
gdy ów fragment snu wybudził mnie z nocnych majaków.
Nie bez znaczenia jest też zapewne fakt, że w Kłodzku
mieszkałem kilka pierwszych lat życia i często do tego miasta wracałem
odwiedzając swoją babcię i dziadka. Później pojawiałem się tu jako turysta
odwiedzając kłodzką twierdzę czy podziemne miasto, kryjące się pod kłodzką
starówką. Kłodzko i ziemia kłodzka skrywają wiele tajemnic, które postanowiłem
wraz z czytelnikami odkrywać.
Jak wyglądały
przygotowania do napisania tych powieści – zarówno pierwszej jak i drugiej
części serii? Jak dużo czasu spędził Pan w archiwach na zbieraniu informacji?
Dwa pierwsze miesiące przed pisaniem powieści
spędziłem w archiwach państwowych w Kamieńcu Ząbkowickim i Wrocławiu
przeglądając akta kłodzkiej policji. Odwiedziłem także Muzeum Ziemi Kłodzkiej,
gdzie pani kustosz Irena Klimaszewska udzieliła mi wielu wskazówek, rad, a
przede wszystkim zasypała mnie wręcz niezliczoną ilością materiałów i
ciekawostek, które mogłem później wykorzystać.
Ta podróż w czasie jest czymś niezwykłym.
Przeglądanie i czytanie dokumentów, raportów policyjnych zaowocowały
niesamowitymi odkryciami, które później znalazły się w powieści. Odnalezione
akta psiej policji i rodowody policyjnych psów spowodowały, że w mojej powieści
pojawił się pies o imieniu Flora. (W dokumentach występował też pies Pluto, ale
za sprawą Disneya ten pies już jest wystarczająco rozpoznawalny J). W powieści znalazło
się też wiele innych smaczków, których bez kwerendy źródeł nie byłbym w stanie
odnaleźć.
Zawsze w
książkach z taką historyczną nutką ciekawi mnie, czy któraś z postaci została
stworzona na podobieństwo żyjącej osoby? W Glatz. Kraj Pana Boga mamy mnóstwo
postaci, które wydają się bardzo rzeczywiste.
W powieści występują dwie historyczne postaci:
burmistrz Kłodzka Franz Ludwig, któremu to miasto ma naprawdę wiele do
zawdzięczenia oraz hrabianka Gabriele von Magnis. Koniec Wielkiej Wojny
spowodował w Republice Weimarskiej wiele perturbacji, wracający z frontu
żołnierze próbowali przejąć władzę w Kłodzku, rozlewowi krwi zapobiegł właśnie
Franz Ludwig.
Jestem zafascynowany postacią Gabriele von Magnis.
Poświęciła życie pomocy bliźnim. W 1928 roku, w Bytomiu, rozpoczęła pracę w
policji uczestnicząc w przesłuchaniach dzieci i kobiet z nizin społecznych. Po
dojściu do władzy NSDAP opuściła szeregi policji pomagając dalej potrzebującym,
także ludności żydowskiej. W momencie wkroczenia wojsk radzieckich na Śląsk
wróciła do rodzinnego Bożkowa, gdzie zajęła się pomocą miejscowej ludności i wraz
z nią została przesiedlona na teren Niemiec. W Glatz. Kraj Pana Boga pozwoliłem
sobie przedstawić jej postać pokazując własną wizję przemiany, jaką przeszła
Gabriele. Chcę powrócić do niej w przyszłości.
Jestem bardzo
ciekawa, jak wyglądał proces twórczy w przypadku Glatz. Kraj Pana Boga. Czy
najpierw wybrał Pan miejsce do osadzenia fabuły, kreował w głowie wydarzenia,
czy może w ogóle zaczął Pan w innym miejscu?
Zadziało się to wszystko w sposób specyficzny,
Kłodzko, a dokładniej dawny Glatz odszukał mnie sam. Fabuła oczywiście jest
wynikiem mojej własnej kreacji, przemyśleń i poszukiwań. Postaci, które
pojawiają się w powieści pojawiły się w pełni ukształtowane ze swoimi zaletami
i zapewne licznymi wadami. Są na tyle niepokorne, że często żyją własnym życiem
i starają się namieszać w dialogach i fabule, trzymam je jednak w ryzach. No
dobrze, staram się przynajmniej…
Co Pana
zdaniem jest najważniejsze w kreowaniu postaci mordercy?
To zależy od tego jak bardzo dajemy mu dojść do
głosu. Wiele zależy też od jego motywacji. Morderstwo jest czymś złym do
gruntu, czy można je w jakikolwiek sposób usprawiedliwić? Zapewne nie. Czy
można je zrozumieć?
Chciałbym, żeby czytelnik w trakcie lektury zadawał
sobie wiele pytań, ale nie tylko te oczywiste, czy zabił ten, albo tamten
bohater powieści. Chciałbym raczej by zadawał sobie pytanie, jak ja zachowałbym
się w danej sytuacji, czy byłbym zdolny do określonego zachowania, czy sam
siebie znam na tyle, by wiedzieć, że bez względu na okoliczności zawsze będę
postępował w określony sposób?
Co w tworzeniu
tej powieści było dla Pana największym wyzwaniem?
Kryminał retro nie jest prosty w odbiorze. Często
jest wymagający, zwłaszcza ten, w którym występuje wiele postaci o obcych
nazwiskach, wiele miejsc, ulic jak w przypadku powieści Glatz z niemiecko
brzmiącymi nazwami. Piszę o Kłodzku sprzed stu lat, powieść nie może jednak
trącić myszką, to musi być opowieść napisana współczesnym językiem, jednak
pozwalająca przenieść się czytelnikowi wiek wstecz. Scenografia musi być
wiarygodna, ale nie może być to podręcznik do historii, bo byłby wtedy
niestrawny. Odbiorca wkraczający w świat wykreowany przeze autora musi zrobić
to w sposób naturalny, powinien poczuć fascynację tym światem i wgryźć się we
frapującą opowieść, zagadkę, a w postaciach dostrzec cechy, które nie
odróżniają ich rażąco od tych współczesnych. Kryminał retro stanowi wiele
wyzwań dla autora. Nie tylko tych związanych z researchem.
I na koniec
trochę lżejsze pytanie o Pana prywatne literackie upodobania. Jakie książki Pan
czyta? Co Pana w nich najbardziej przyciąga?
Czytam wszystko, co wpadnie mi w rękę. Często z
poleceń znajomych i rodziny, choć sięgam też po ulubionych autorów. Reportaż,
fantastyka, książka młodzieżowa. Potrzebuję rozrywki, emocji, oderwania od
rzeczywistości. Uważam, że książka
powinna spełniać różnorakie funkcje. Nie gardzę tą najprostszą, rozrywką w
czasie wolnym. Podobnie, jeśli moja powieść sprawi, że chwila z książką w
autobusie, tramwaju, na plaży nie będzie stracona, to czuję się spełniony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz