Klimatycznych kryminałów nigdy dość.
Nigdy nie byłam przekonana do kryminałów w stylu
retro, a to pewnie wynikało z mojej osobistej niechęci do historii, której w
fabule takiej książki pojawia się jednak sporo. Oczywiście zdarzyło mi się też,
że trafiłam na pozycje w tym klimacie, które w ogóle nie potrafiły mnie
zainteresować, a nawet przeciwnie – ostatecznie doprowadziły, że do tego
gatunku podchodziłam jak pies do jeża. W ostatnim czasie wracam często do tego,
co kiedyś mi się nie sprawdziło. Mój gust czytelniczy bardzo ewoluował na
przestrzeni tych kilku lat, przez co weryfikuję, czy te już wyrobione
uprzedzenia nie są trochę krzywdzące.
Z powieścią Duszyńskiego było podobnie. Z ogromnym
dystansem podeszłam do pierwszych rozdziałów, żeby nie powiedzieć, że nawet z
lekką niechęcią. Ku mojej radości wszelkie uprzedzenia szybko poszły w kąt, a
ja całkowicie zaangażowałam się w historię stworzoną przez autora. I jakie to
było dobre!
Dwie rzeczy urzekły mnie w tej powieści najbardziej i
w zasadzie pozwoliły mi odzyskać wiarę w kryminały w stylu retro. Dla mnie to
naprawdę dużo. Pierwsza to oczywiście fabuła, za sprawą której nie mogłam się
oderwać od książki, a druga to niesamowity klimat, z takim historycznym
nalotem, który nie męczył, a dodawał charakterności. Z jednej strony chciałabym
powiedzieć, że wpadłam w tej powieści na kilka typowych cech dla kryminałów,
ale z drugiej strony dzięki Duszyńskiemu weszłam w zupełnie inny wymiar, który
pozwolił mi odkryć na nowo pewne cechy gatunkowe, a w szczególności docenić te
związane z samym tłem historycznym. Nie spodziewałam się, że kiedyś powiem, że
doceniam zaangażowanie autora w stworzenie historii, która pod pewnymi
względami tak klimatycznie i rzeczywiście oddaje przeszłość dolnośląskiego
miasta. Jako historyczna noga zajrzałam do źródeł, żeby poczytać nieco więcej,
nie wspominając o oglądaniu starych zdjęć, bo tak mnie to wciągnęło! Jeżeli
chodzi o fabułę, to zaczęło się dość klasycznie, bo od odnalezienia zwłok,
wokół których w dalszych rozdziałach mocno krążymy. Im dalej, tym więcej mroku,
zawirowań, niedopowiedzeń, które genialnie komponują się z powojennym napięciem
i znowu z przedwojenną niepewnością. Jest w tej powieści coś, co mnie totalnie
urzeka i przyznam, że czytając ją miałam w głowie wyobrażenie, jakby to
wyglądało w czarno białej wersji filmowej.
Zaczęłam przygodę z Duszyńskim od drugiego tomu serii
i w zasadzie nie odczułam większych przeszkód w zrozumieniu wszystkiego. Wydawało
mi się, że to pojedyncza powieść, ale wyszło jak zwykle. Jednak totalnie zaintrygowana
wrócę do pierwszego tomu i w napięciu będę czekać na kolejny.
Glatz. Kraj
Pana Boga to powieść, która z całą pewnością zadowoli wszystkich fanów
wątków retro w książkach kryminalnych. Mimo że zaczyna się niepozornie, to nie
warto skreślać jej już na samym początku. Obiecuję, że później jest już tylko
bardziej intensywnie i tajemniczo. Autor znakomicie poradził sobie z
poprowadzeniem fabuły, z przeplataniem wątków, ze zrzucaniem na czytelnika
kolejnych niedopowiedzeń, które ostatecznie wyprowadzają jeszcze bardziej w
las. Dużo się tutaj dzieje, a co równie ważne – wszystko utrzymane jest w
klimacie międzywojnia i sprawia, że wszystkie te wydarzenia nabierają
charakterystycznego wyrazu. Mam wrażenie, że jest to też znakomita powieść dla
tych, którzy z takim gatunkiem nie mieli jeszcze zbyt wiele wspólnego.
Chciałabym od niej zacząć i nie zrażać się do tych historycznych naleciałości –
jest idealna na początek przygody. Nie męczy ilością około-historycznych faktów,
ma przemyślany i intrygujący wątek kryminalny, ale nie brakuje też zwrotów
akcji, które sprawiają, że jeszcze chętniej chce się to czytać.
Dajcie Duszyńskiemu szansę, zasługuje na to.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 3 czerwca 2020
Moja ocena: 8/10
Dla mnie rys historyczny dodaje smaczku i tworzy klimat powieści. Tak jest w tym kryminale retro od pierwszych stron. Mnie najbardziej zainteresowały sanatoria. Autor wiernie je opisał i pobyt w nich. Już wiem, jak to dawniej bywało... Mentalność ludzka się nie zmieniła, tylko stroje i data w kalendarzu.
OdpowiedzUsuń