Jeżeli Szeptacz was zachwycił, to W cieniu zła zrobi
na was jeszcze większe wrażenie!
Doszukuję się oniryzmu w thrillerach. Okazuje się, że te, których do końca nie potrafię połączyć ani z rzeczywistością, ani ze snem, stają się moimi ulubionymi. Pierwszy raz trafiłam na taki klimat w Nocnym filmie, później znalazłam go trochę w powieściach Bartosza Szczygielskiego, Outsider Kinga też go trochę miał, chociaż tam główne skrzypce grały też elementy mocno nadprzyrodzone. Ale teraz przyszedł czas na W cieniu zła…
Mam wrażenie, że te mocno senne thrillery często
wydają się być takie niepewne, a co za tym idzie – często są dość powolne,
monotonne w dążeniu do sedna sprawy i ostatecznego rozwiązania. I nie zrozumcie
mnie źle – w tym przypadku to ogromna zaleta tej książki! A przynajmniej ja to
tak odbieram, bo nie zawsze muszę trafić na książkę, w której od początku do
samego końca jest akcja, akcja i jeszcze więcej akcji. W cieniu zła jakby
trochę się na początku wlekło, North powoli wprowadza czytelników w historię,
pozwala na swój sposób i w swoim tempie wejść w tę niepewność. Dzięki tej
nastrojowości ostatecznie nie skupiamy się tylko i wyłącznie na wątku
kryminalnym, a odczuwamy mnóstwo bodźców z różnych stron, które ostatecznie
wpływają na to, że czytając tę powieść w nocy można nabawić się co najmniej gęsiej
skórki. Ci bardziej wrażliwi, albo podatni na mroczne historie, pewnie mogą nie
przespać nocy.
Chociaż ostatnio chwalę masę książek za ich
rzeczywistość, to każda jest zupełnie inna i co innego wpływa na tę jej
namacalność. North tutaj połączył takie niepewne stąpanie po glebie z
elementami nadprzyrodzonymi, które są, ale jakby ich nie było. Wszystko jest
rzeczywiste, ale no tak jakby nie do końca. Dużo w tej powieści takich
sprzecznych doznań, które totalnie podbijają czytelnicze emocje. Nie chcę za
dużo zdradzać, żeby nikomu ostatecznie nie popsuć przygody z książką, ale
jeżeli lubicie takie niepewne klimaty, a nie zawsze thrillery muszą pędzić z
akcją od samego początku, to przeczytajcie W cieniu zła.
Tym razem North zapewnił czytelnikom balans na
krawędzi jawy i snu, ale też przeszłości i teraźniejszości. Dzieje się dużo,
jest intensywniej niż w Szeptaczu, a przy tym mroczniej i z nutą tego niepowtarzalnego
oniryzmu. Uważaj, bo śniąc możesz doświadczać wszystkiego, jeżeli tylko
potrafisz odpowiednio kontrolować i wpływać na swoje sny... Jestem bardzo
ciekawa, czy po takiej lekturze spokojnie zaśniesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz