Powiem tylko, że w tym roku nie została wydana żadna
inna książka polskiego autora, która przebiłaby Cheruba.
Piotrowski to moje totalne odkrycie tego roku, co
wspominam wszędzie i przy każdej możliwej okazji. Żałuję, że wcześniej nie
czytałam jego książek (wydane małym nakładem w małym wydawnictwie wcale mnie do
siebie nie przekonywały), ale niesamowicie cieszę się, że ostatecznie przejęło
go jedno z większych wydawnictw w Polsce i że dzięki temu wreszcie na niego
wpadłam. Bo nie oszukujmy się, ale wydawnictwo też swoje robi, kiedy decydujemy
się na przeczytanie konkretnej książki, jeżeli nie znamy jej autora. No i tutaj
zaczęło się od Piętna, które zrobiło na mnie gigantyczne wrażenie. To książka,
która prawie całkowicie spełnia moje wymagania odnośnie thrillerów. Wysoko
postawiona poprzeczka przy pierwszej części wcale nie sprawiła Piotrowskiemu
problemów, żeby utrzymać niesamowity klimat, zagadkowość i akcję do samego
końca serii! I niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że Polacy nie potrafią pisać
fenomenalnych książek.
Cherub to doskonałe zakończenie trylogii z Igorem Brudnym
w roli głównej. To thriller na najwyższym poziomie, który zapewnia czytelnikowi
już od samego początku cały przekrój emocji – podobnie zresztą jak poprzednie
dwie części. I tym razem akcja rozkręca się już na pierwszych stronach powieści
i kończy się na ostatnich, a w międzyczasie autor nie daje czytelnikowi nawet
momentu na wytchnienie. Jest brutalnie, a klimat jest duszny i mam wrażenie, że
jeszcze bardziej mroczny niż w poprzednich częściach. Pojawia się mnóstwo
trupów, przelewają się litry krwi, a fabuła jest skomplikowana na tyle, że rozwiązanie
zagadki kryminalnej graniczy z cudem. Mnie się nie udało przewidzieć
zakończenia, ale też za bardzo się nie wysilałam, bo po prostu bardzo doceniam
styl Piotrowskiego i daje mu się całkowicie ponieść. To jeden z niewielu autorów, do którego mam
takie podejście, któremu od pierwszego spotkania zaczęłam bezgranicznie ufać. I
chociaż mogłabym się przyczepić do zakończenia, to ta książka ma wszystko,
czego życzyłabym sobie od takiego prawdziwego, mocnego thrillera.
Tematycznie Piotrowski wszedł w strefę tabu i do
budowania klimatu wykorzystał zabawy seksualne BDSM. Nie zabrakło też odniesień
do darknetu i takich mocno cybernetycznych wątków. I robi się przez to jeszcze
bardziej niepokojąco, momentami wydaje się być mocno rzeczywiście, ale tylko
momentami. Ta brutalność i wszelkie komplikacje nie pozwalały mi do końca
sądzić, że to wszystko mogłoby się wydarzyć. Chociaż tutaj mogłam odsapnąć. Dużym
plusem tej powieści jest to, że śledztwo nadal prowadzone jest na takim
rzeczywistym poziomie. Nie wszystko idzie po myśli śledczych, nie wszystkie
wątki rozwiązują się same, ale też ich sprawy osobiste nie zawsze idą tak, jak
powinny. Kolejna sprawa, że sami bohaterowie, mimo schematycznych naleciałości,
to raczej jednak wyróżniają się z tłumu postaci w innych książkach tego typu.
Fabuła ostatniej części mocno jest powiązana z
poprzednimi tomami, więc żeby nie zepsuć sobie tej kryminalnej uczty warto
zapoznać się najpierw z Piętnem i Sforą, według chronologii. Rozchodzi się
tutaj o życie i relacje bohaterów, które mają mocny wpływ na rozgrywki
fabularne w tej części. Niby można przeczytać osobno, ale gwarantuję wam, że
nie wszystko będzie miało sens i ostatecznie nie zrobi takiego wrażenia na
czytelniku, jakie powinno. Poza główną sprawą, która pojawia się już na
pierwszych stronach, w międzyczasie wpadają też sprawy i wątki poboczne, które jeszcze
bardziej komplikują śledztwo. Trzeba mieć łeb na karku, żeby wykreować taką
historię i wpasowywać w nią kolejne cegiełki, które mają w tym wszystkim ręce i
nogi. A druga sprawa, żeby nad tym wszystkim zapanować i wszystkie wątki
doprowadzić do końca. Wielkie brawa dla Piotrowskiego.
Jeżeli jeszcze nie znacie Piotrowskiego, to to
zdecydowanie najlepsza pora na nadrobienie zaległości. Szczególnie jeżeli
lubicie mocne i krwiste thrillery, które momentami mogą aż obrzydzać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz