Ta książka kupiła mnie od pierwszych stron.
Liam Dwyer jest technikiem kryminalistyki, który – wraz z ekipą – zostaje wezwany na miejsce zabójstwa. W motelu odnaleziono mocno okaleczone ciało kobiety, której Dwyer początkowo nie poznaje. Okazuje się jednak, że to jego kochanka, którą niedawno porzucił by ratować swoje małżeństwo. Sprawa nabiera tempa i coraz bardziej się komplikuje, a wszystkie ślady wskazują na to, że to właśnie Liam ją zamordował...
Rzadko wpadam na thrillery, w których już od
pierwszych stron podejrzany jest funkcjonariusz policji. I muszę przyznać, że
to było pierwszym charakterystycznym elementem tej powieści, który wyróżnił ją
z morza innych już na samym początku. Thriller Matthew Farrella nie jest bardzo
skomplikowany, a to wiąże się z szybkim dojściem do odnalezienia zabójcy wśród
bohaterów. Mimo wszystko sam motyw zabójstwa i sposób, w jaki dokonywane są
zbrodnie sprawiają, że fabuła nadal jest dynamiczna i interesująca. Bo chociaż
zabójcę potrafiłam odnaleźć, to jednak nie wszystkie wątki potrafiłam zamknąć
na własną rękę. Farrell w swojej powieści opiera się mocno na rodzinnych
powiązaniach i akcja tak naprawdę obraca się cały czas w jednej rodzinie. Co i
rusz wyciągane są kolejne brudy, którymi autor tak naprawdę przerzuca
podejrzenia z jednego bohatera na drugiego, w bardzo ograniczonym kręgu, a to
ułatwia wyciągnięcie wniosków.
Mimo że łatwo poszło mi rozgryzienie zabójcy, to
jednak spędziłam przy tej książce naprawdę miłe chwile. Szybko się ją czyta,
zbrodnie są dość brutalne i charakterystyczne, co sprawiło, że zatrzymałam się
przy nich na dłużej. Nie oczekujcie od niej niczego spektakularnego, bardziej
polecałabym ją jako taki przyjemny i trzymający w napięciu, mimo tej przewidywalności,
thriller. Co prawda można znaleźć w nim kilka wyróżniających go elementów, a to
jest oczywiście ogromną zaletą, to jednak trochę zabrakło mi tego
skomplikowania.
Po twoim wpisie chyba zdecyduje się na wybór tej książki. To jak ją opisałaś naprawdę mnie przekonuje do tego, żeby po nią sięgnąć. Lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuń