27 kwietnia

#562. Echo Man | Sam Holland

 

A to po prostu musicie przeczytać.

Zupełnie nie spodziewałam się, że Echo Man tak bardzo przypadnie mi do gustu, że tak mocno będę wszystkim dookoła wpychać tę książkę bezpośrednio do gardeł, ale też do lodówki, żeby wyskakiwała znienacka i żeby jednak nie zapomnieli o jej przeczytaniu. Takiego hitu już dawno nie było, a przed premierą nie spotkałam się z żadną negatywną opinią o tym tytule. I pewnie znajdzie się ktoś, kto powie, że jej nie przeczyta, bo te opinie to pewnie kupione, pewnie niewiarygodne, albo po prostu nie, bo nie. I okej – to jego strata.

 

Jak wywołać u mnie ciary? Przedstawić mi bohatera, który na oczach czytelników rekonstruuje zbrodnie najsłynniejszych seryjnych morderców. Przy czym to są z jednej strony ciary przerażenia, bo jak tak można, ale z drugiej strony, to jest totalna podnieta! Mam słabość do literackich seryjniaków, a po tym bestialskim popisie Echo Man bezkonkurencyjnie wskakuje na pierwsze miejsce na mojej liście. To było tak dobre, że najchętniej rzuciłabym wszystko i przeczytała to jeszcze raz w poszukiwaniu czegokolwiek, do czego mogłabym się przyczepić, bo aż mi głupio, że tak się w tej brutalności zatraciłam.

 

W tej historii nie ma czasu na zastanawianie się o co chodzi, co się dzieje i kto za tym wszystkim stoi. Akcja jest niesamowicie dynamiczna i bardzo rytmiczna – każdy rozdział ucina wydarzenia w najmniej oczekiwanym momencie, a te z kolejnego nabierają rozpędu, żeby zaraz znowu zostać uciętymi. Nie pamiętam już kiedy i przy jakiej książce przeżyłam tyle frustracji, że ta odpowiedź na pytania – która w zasadzie jest na wyciągnięcie ręki – znowu została przerzucona jednak gdzieś dalej. Jestem strasznie niecierpliwym czytelnikiem, szczególnie przy tak doskonałych książkach, i przyznaję, że kilka razy myślałam o tym, żeby przerzucić na ostatnią stronę i poznać finał, bo czułam, że osiwieję zanim tam dojdę. Oczywiście nie zrobiłam tego ze względu na emocje, których potrzebowałam doświadczyć, które chciałam przeżyć, żeby ostatecznie nie zapomnieć zaraz o tej książce. I nie zapomnę o niej bardzo długo.

 

I kto by w ogóle pomyślał, że kobieta stworzy tak dramatyczną, tak przerażającą i jednocześnie ocierającą się o prawdę historię. Z mojego czytelniczego doświadczenia wynika, że to jednak mężczyźni mają większe skłonności do takich literackich brutalności, więc ten wybryk Holland już na tym etapie mocno kusi i niepokoi. A dokładkę do tego wszystkiego stanowi informacja, że to jej debiut. Postawiła sobie dramatycznie wysoko poprzeczkę, którą (mam nadzieję, że już niedługo) spokojnie przeskoczy, a nawet podniesie jeszcze wyżej.

 

To pozycja obowiązkowa dla tych, którzy lubią mocniejsze i bardziej brutalne thrillery. Fani true crime odnajdą na stronach tej książki swoich morderczych ulubieńców z fikcyjną dokładką. Po prostu przeczytajcie, przekonajcie się sami, o co tyle szumu i po cichu liczę, że przepadniecie w tej historii równie mocno jak ja. Echo Man na mojej prywatnej liście książek przeczytanych w tym roku zajmuje pierwsze miejsce.






Tytuł oryginału: The Echo Man
Tłumaczenie: Radosław Madejski
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 27 kwietnia 2022
Moja ocena: 10/10
Za udostępnienie egzemplarza dziękuję Wydawnictwu Muza



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.