Głusza jest totalnie idealnym thrillerem do zabrania na majówkę!
Szczerze przyznam, że książka Marka Edwardsa jest jedną z niewielu, z którymi poczułam wspólny vibe już po pierwszych kilku stronach. Dużą rolę w tym na pewno odegrała sama fabuła, ale też styl, z jakim napisana jest ta książka, za co podziękowania jednak należą się tłumaczce Agacie Suchockiej, która zdecydowanie zrobiła dobrą robotę. No ale! Mamy wczasowy ośrodek świeżo po rewitalizacji, położony pośrodku niczego, w leśnej gęstwinie, gdzieś nad jeziorem. Dla mnie brzmi idealnie. To jest miejsce, do którego od razu mogłabym się spakować i pojechać. Ale przecież nie mogło być tak idealnie, co właściwie się tam wydarzyło?
Ostatnio wyjątkowo często czytam powieści o
nawiedzonych, przeklętych miejscach i w sumie spodziewałam się trochę tego, że
przy kolejnych książkach już będę miała przesyt, że już nie będę wczuwać się w
te historie. Jednak Edwards stworzył tak dziwną atmosferę wokół Płytkich
Zdrojów, że nie było możliwości, żebym się w tym nie zatraciła. Jestem totalną
fanką wykorzystywania okoliczności natury do budowania klimatu. I chociaż
myślę, że mogło być trochę lepiej, w fabule mogło być więcej plastycznych
opisów, które wymuszałyby kreatywne myślenie na jeszcze wyższym poziomie, to
nadal jestem usatysfakcjonowana tym, co Edwards mi zaserwował. Druga sprawa, że
to wszystko, co stworzył Edwards, to chyba trochę ukłon w stronę takich
klasycznych horrorów. Mamy ten ośrodek, który niby jest świeży i idealny na
wypoczynek, a jednak z jakąś skazą, mamy w okolicy mroczne miasteczko z
totalnie zdziczałymi mieszkańcami, no i odgłosy, wydarzenia, które mogłyby
wskazywać na jakieś paranormalne mocne i które potwierdzałyby, że to miejsce
jest nawiedzone. I niby wszyscy wiemy, czego po takim wstępie możemy się
spodziewać, bo to kolejny schemat, ale czy na pewno?
Akcja w tym thrillerze jest dość powolna, co w tym
przypadku wcale nie jest wadą. Na spokojnie możemy wchodzić w fabułę, rozglądać
się po okolicy i poznawać bohaterów. Mamy na wszystko czas, a szczególnie na
to, żeby stopniowo wchodzić w ten budowany klimat. Myślę, że to też sprawiło,
że ostatecznie czułam się trochę jak uczestnik wydarzeń i momentami nie
wyrabiałam z tempem klikania na czytniku kolejnej strony. Były chwile, że
ciekawość mnie zżerała, ale nie brakowało też tych, gdzie na ciele wyskakiwały
mi ciary! Mocno się w to wszystko wczułam i zdecydowanie długo będę wspominać
Głuszę.
Z jednej strony Głusza to thriller, który mocno
chciałabym Wam polecić na majówkę, głównie ze względu na ten leśny klimat, ale
z drugiej strony, jeżeli już zdecydujecie się na wyjazd w takie okoliczności
przyrody, to chyba lepiej, żebyście go nie czytali. No chyba, że lubicie
porządny dreszcz niepokoju. Żeby nie było, że nie uprzedziłam.
Ten rok jest dla mnie książkowo cudowny, bo czytam
mnóstwo świetnych książek, ale podsumowanie roku i jakiś osobisty ranking
będzie prawdziwym wyzwaniem. Myślę, że to kolejna książka, która powinna
znaleźć się w mojej topce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz