Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Marcin Wicha powraca z kolejną książką, która zmusza czytelnika do zatrzymania się. "Niepokój przychodzi nocą" to refleksyjna podróż przez czas, pamięć i egzystencjalne lęki, ubrana w charakterystyczny dla autora styl – pełen ironii, minimalizmu i treści ukrytych między wierszami.
Choć trudno jednoznacznie przypisać "Niepokój przychodzi nocą" do jednego gatunku literackiego, książka wyraźnie osadzona jest gdzieś na pograniczu eseju, autobiografii i literatury pięknej. Marcin Wicha po raz kolejny sięga po formę, która pozwala mu swobodnie dryfować między tym, co osobiste, a tym, co uniwersalne.
Autor słynie z oszczędności środków – krótkie zdania, pozornie luźno powiązane akapity i subtelna narracja. W tym zwięzłym stylu zawiera jednak więcej niż wielu autorów w szeroko rozbudowanych monologach. To właśnie ta minimalistyczna forma buduje atmosferę napięcia i niepokoju, który – jak sugeruje tytuł – narasta nocą.
Od pierwszych stron wiadomo, że tytułowy niepokój nie odnosi się wyłącznie do pory dnia. Noc jest tutaj symbolem ciemności w nas samych, braku kontroli, samotności i wyzwań psychicznych, które nawiedzają człowieka w ciszy, gdy codzienne rozpraszacze znikają.
Wicha portretuje swoich bohaterów – a często samego siebie – jako ludzi zmagających się z niedopowiedzeniami świata. Im bardziej próbują zrozumieć codzienne absurdy, tym bardziej zanurzają się w lęku, który z czasem przestaje być chwilowym przypływem emocji, a staje się czymś obecnym na stałe – cieniem towarzyszącym każdej czynności.
Choć treść ma osobisty ton, motywy poruszane przez autora są zaskakująco uniwersalne – niepokój egzystencjalny, lęk przed przemijaniem, poczucie oderwania od rzeczywistości, niezrozumienia i nieprzeżytej żałoby. To wszystko sprawia, że czytelnik łatwo odnajduje siebie w refleksjach autora.
Wicha nie moralizuje, nie stara się niczego nauczyć. Zamiast tego proponuje wgląd w ludzkie doświadczenie, z całą jego złożonością i niejednoznacznością. To, co dla jednych może wydawać się pesymistyczne, dla innych będzie po prostu głębokim portretem emocji, których nie wypowiada się na głos.
Ci, którzy znają wcześniejsze książki autora, od razu rozpoznają jego styl. Krótkie, często oderwane myśli, które łączą się ze sobą dzięki talentowi narracyjnemu, tworząc spójną opowieść. Nie ma tu nadmiaru – każde słowo zostało dokładnie przemyślane, a każdy dialog wydaje się być echem prawdziwej rozmowy odbywanej w mniej pewnych chwilach życia.
Styl ten skutecznie oddaje ulotność ludzkiej pamięci i sposób, w jaki funkcjonują nasze emocje. Wicha pisze tak, jakby opowiadał swoje myśli komuś, kogo się nie zna zbyt dobrze – z dystansem, ale i szczerością. To zaprasza czytelnika do aktywnej refleksji, do wypełniania pominiętych szczegółów własnymi przeżyciami.
Wicha wykorzystuje język nie po to, by opowiadać konkretną historię, lecz by wywołać określony stan ducha. Czytając jego książki, nie śledzimy fabuły, ale zanurzamy się w nastroju, który powoli, acz skutecznie, wnika w strukturę wersu i sens zdania. Autor potrafi jednym akapitem oddać to, co innym zajmuje całe rozdziały.
Nie bez powodu jego twórczość cenią osoby, które lubią literaturę refleksyjną – taką, która wymaga uważności i ciszy, ale oferuje głębokie doświadczenie intelektualne i emocjonalne.
W "Niepokoju przychodzącym nocą" powracają znane z wcześniejszej twórczości Wichy tematy: pamięć o przodkach, dziedzictwo kulturowe, żydowskie korzenie, trudne relacje rodzinne. Jednak tym razem autor stawia je bardziej w tle, przedstawiając je przez pryzmat współczesnej rzeczywistości.
Interesujące jest, że książka mimo braku bezpośrednich odniesień politycznych czy społecznych, komentuje współczesność – poprzez detale, krótkie obserwacje i niepokojące pytania, które nie potrzebują odpowiedzi, by rezonowały z czytelnikiem.
Wicha nie wskazuje palcem winnych, nie oskarża. Po prostu przygląda się światu i pyta: jak żyć, gdy nic nie jest pewne? Jak znaleźć sens w rzeczywistości rozdrobnionej i pełnej sprzeczności? Ta otwartość i pokora wobec życia czynią jego refleksje jeszcze bardziej przekonującymi.
Autor porusza również temat cieni pamięci – tego, ile wybiórczo pamiętamy, jak celowo zapominamy i jak wyobrażamy sobie przeszłość, by stała się łatwiejsza do zniesienia. Czasami bardziej trwamy przy wspomnieniu o wspomnieniu niż przy samym wydarzeniu.
Ta warstwa filozoficzna książki, choć subtelna, staje się jej cichym motorem. To nieopowiedziane historie – te, które się nie zdarzyły, ale mogłyby – formują nas równie mocno jak te prawdziwe.
"Niepokój przychodzi nocą" nie jest pozycją łatwą ani rozrywkową. To lektura dla osób ceniących literaturę kontemplacyjną, która nie podaje gotowych rozwiązań, lecz zaprasza do myślenia. Czytelnik musi dać sobie czas – nie tylko na przeczytanie, ale i na przetrawienie tekstu.
Książka przypadnie do gustu:
Zdecydowanie nie jest to książka do szybkiego przeczytania w tramwaju. Jej wartość objawia się w momencie, gdy pozwolimy sobie na zatrzymanie.
Choć wiele wątków i środków stylistycznych przypomina wcześniejsze utwory autora, jak "Rzeczy, których nie wyrzuciłem", "Niepokój przychodzi nocą" ma własny ton – bardziej senny, może bardziej mroczny, ale też delikatniejszy. Wicha wydaje się mniej surowy, a bardziej skupiony na niuansach emocjonalnych, melancholii zamiast ironii, ciszy zamiast sarkazmu.
To książka dojrzalsza, może bardziej osobista, ale też bardziej otwarta. Autor nie zamyka się już tylko w swoich wspomnieniach – jego refleksje są jak lustro, w którym odbija się także doświadczenie czytelnika.
Można powiedzieć, że "Niepokój przychodzi nocą" to książka, która uczy uważności – na siebie, na innych, na świat. Zmusza do refleksji, ale bez moralizowania; wprowadza niepokój, ale z pewnym ciepłem. To swoiste zaproszenie do pogodzenia się z tym, co niejasne i niespełnione, z własną niedoskonałością.
Książka Wichy nie przynosi ukojenia, ale przynosi to coś znacznie cenniejszego – uczciwość w opowiadaniu o tym, co trudne. W świecie przeładowanym hałasem, pośpiechem i spektakularnością, taka literatura stanowi tlen – i to taki, który trzeba powoli wdychać. Dawkować sobie rozdziałami. Może najlepiej właśnie nocą.